Epilog - czyli tak zwane już zakończenie

Zacznij od początku
                                    

Gdy znalazłam się przed drzwiami, wzięłam głęboki oddech i pukając weszłam do środka.

Momentalnie, gdy tylko przekroczyłam próg sali, poczułam jak wszystkie oczy zwracają się ku mnie.

Trwało to dość sporą chwilę, zanim ktokolwiek zdał sobie sprawę, że ja to ja.

Dopiero Gus się ożywił.

- Jest i ona! - krzyknął wesoło na co wszyscy od razu do mnie podbiegli.

Natychmiast zalała mnie taka fala uścisków i pozdrowień, że ledwo mogłam oddychać. Nawet nasza nauczycielka się do tego przyłączyła.

- Czemu nie powiedziałaś mi, że już dzisiaj wracasz?! - Luz odciągnęła mnie w stronę sztalug.

- Powiedzmy, że jest to coś w rodzaju niespodzianki ode mnie - zaśmiałam się, mrugając do niej.

- Ohhhhh, stęskniłam się strasznie za tobą! - mówiąc to, mocno mnie przytuliła - ale za to, że nic mi nie powiedziałaś o swoim powrocie to dzisiaj obowiązkowo zabieram cię w pewne miejsce!

- Mam się bać?

- Bardzo zabawne!

Cały dzień minął mi naprawdę wspaniale.

W końcu wróciłam i znalazłam się wśród przyjaciół. Dość sporo się w sumie działo podczas mojej nieobecności. Boscha rzeczywiście się zmieniła. Mogłam się temu dokładniej przyjrzeć podczas lunchu kiedy pomagała Amelii z pracą domową. Przeważnie miała na to wywalone i nawet nie dawała od siebie odpisać. Poza tym przepuściła nawet młodszego ucznia w kolejce po lunch.

Ominęło mnie też niestety ogłoszenie o balu wiosennym. Miał się on odbyć niedługo. Co ciekawe jak tylko się o tym dowiedziałam to Luz była już pierwsza w kolejce do zaproszenia mnie.

Po wszystkich 7 lekcjach Luz zabrała mnie do obiecanego miejsca. Już z daleka czułam od niej radosną energię i szczęście.

Miałam dziwne przeczucie, że dzisiaj wydarzy się coś ważnego. Pytanie, co to miało być.

- Okej, zakryję ci teraz oczy - brązowooka wyjęła z kieszeni chustę, którą zasłoniła mi oczy.

- Idziesz mnie potajemnie zamordować, więc nie chcesz abym wiedziała gdzie? - zaśmiałam się.

- Oj no, chodź już! - dziewczyna chwyciła mnie za rękę i zaczęła prowadzić w tylko sobie znanym kierunku.

Idąc tak poczułam, że ziemia pod moimi stopami idzie w górę. Szłyśmy gdzieś...na górę? Czy coś takiego. Ciekawiło mnie gdzie idziemy, ale Luz nie chciała mi niczego zdradzić.

Przekonałam się dopiero wtedy, gdy Luz pozwoliła mi zdjąć chustkę z oczu.

Przede mną ukazał się naprawdę niesamowity krajobraz. Za horyzontem słońce zbliżało się ku zachodowi, a na dole było miasto. Drzewa wokół nas poruszały się delikatnie w rytm wiatru.

Tu...było po prostu pięknie....

- Wow....Luz ja...to miejsce jest niesamowite!

- Dlatego cię tu przyprowadziłam - obydwie usiadłyśmy na trawie - wiedziałam też, że zapewne będziesz chciała to narysować, tak więc proszę - po tych słowach podała mi szkicownik i ołówek, który wyjęła z torby.

- Zechcesz do mnie dołączyć?

Luz przybliżyła się do mnie z uśmiechem i ponownie wyjęła ołówek ze swojej torby.

Obydwie zabrałyśmy się za rysowanie tego cudnego krajobrazu. Szło nam to naprawdę dobrze. Uchwyciłyśmy dosłownie wszystkie najmniejsze detale, a poza tym cieniowanie wyszło nam naprawdę pięknie.

Gdy akurat konczyłyśmy zaczęło zachodzić słońce, co tworzyło naprawdę niesamowity klimat.

- To naprawdę wspaniałe miejsce...- położyłam się na trawie obserwując zachód słońca - ale przypuszczam, że nie przyprowadziłaś mnie tylko dlatego, abyśmy mogły wspólnie porysować - spojrzałam na Luz, która nerwowo skubała źdźbło trawy.

- Cóż... najwidoczniej znasz mnie aż za dobrze - dziewczyna zaśmiała się lekko nerwowo - Amity, znamy się już naprawdę bardzo długo. Wiele razem przeszłyśmy pomagając sobie nawzajem. Zmieniłaś wiele w moim życiu, podobnie jak ja w twoim... Już od jakiegoś czasu czuję do siebie...pewne uczucie...i...i... nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłam, gdy leżałaś wtedy w szpitalu. Bałam się o ciebie. Bałam się, że cię stracę. Że już do mnie nie wrócisz, a wtedy...nie wiem co bym zrobiła...więc....- spojrzałam na nią uważnie, czekając na jej dalsze słowa - Ami? Zostaniesz moją dziewczyną? - mówiąc to z kieszeni spodni wyjęła srebrny łańcuszek z naszymi inicjałami.

Otworzyłam szerzej oczy, patrząc na Luz, która cały czas niepewnie i z lekkim uśmiechem na mnie patrzyła.

Popatrzyłam również na trzymany przez nią łańcuszek. Był srebrny, a jako zawieszkę miał literę "A" i "L", które pięknie się ze sobą łączyły.

Uśmiechnęłam się i bez zastanowienia pocałowałam ją na, co dziewczyna odwzajemniła pocałunek i przytuliła mnie mocno do siebie.

- Czy...to oznacza tak? - brązowooka spojrzała na mnie z iskierkami w oczach.

- Tak. Na zawsze i prze zawsze. Kocham cię Luz Nocedo. I tego nic nigdy nie zmieni.

- Też cię kocham Amity Blight. I wierzę, że będziemy już razem do końca świata.

Splotłyśmy swoje dłonie i oparłyśmy głowy o swoje czoła. Na tle zachodzącego słońca musiało to naprawdę pięknie wyglądać.

Tak oto po tak długim czasie, w końcu znalazłam szczęście. Szczęście które nosiło imię Luz Noceda i był to najpiękniejszy promyk nadziei i światła jaki istniał. Mój promyk nadziei, którego nie zamierzam nigdy nikomu oddać.
Przenigdy.

The end

No to...już koniec moi drodzy ;_; nie wiem jak, nie wiem kiedy to tak minęło ale minęło.
Zaraz jeszcze pojawi się notka z podziękowaniami więc proszę dać mi jeszcze chwilkę 😂

Lumity ~ Artist Soul Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz