5. You're the cause of my euphoria

Zacznij od początku
                                    

Po chwili, gdy nadal utrzymywałem dłonie w bezruchu, Taehyung odwrócił głowę i spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. Prosił wręcz niewerbalnie, abym zrobił wreszcie to, na co tak bardzo czekał. Ja jednak nie miałem zamiaru tak łatwo poddać się jego błaganiom, choć mówiąc szczerze, nie było to łatwe. Tae zauroczył mnie swoim wyglądem już wiele lat temu i ten przeklęty urok nie opuszczał mnie nawet wtedy, gdy mogłem go podziwiać o każdej porze dnia i nocy. Był cały mój, ale nigdy nie potrafiłem się nim nasycić. Wystarczyło jedno jego spojrzenie, a byłem w stanie zrobić dosłownie wszystko. Kochałem charakter i sposób bycia Tae, ale to właśnie jego wygląd potrafił wydobyć ze mnie najmniej męskie westchnięcia zachwytu. Tym razem też gapiłem się na niego jak jakiś nawiedzony, prawie zapominając o tym, że w międzyczasie powinienem oddychać, a najlepiej jeszcze przełykać ślinę i mrugać.

— Co jest? — rzuciłem zawadiacko, chcąc jeszcze przez chwilę podrażnić się z Tae. — Coś ci nie pasi?

— Nic... — odbąknął i odwrócił wzrok, opierając głowę o moją klatkę piersiową.

W pewnym momencie myślałem już, że sam przesunie moją dłoń wyżej, ale nie wiedzieć czemu, zabrakło mu do tego odwagi. Byłem pewien, że robi się zniecierpliwiony, gdy zaczął miąć palcami koniuszek swojej koszuli, którą wcześniej rozpiąłem. Mimo tego nadal błądziłem dłońmi po jego torsie, z premedytacją unikając choć delikatnego muśnięcia sutków. Miałem ogromną słabość do takiego totalnie pasywnego Taehyunga. Miał w sobie tyle specyficznego uroku, gdy oddawał się mi w całości albo pozwalał na te subtelne tortury, czekając na moment, w którym wreszcie jedna za drugą spełnię jego wszelkie zachcianki. Nie musiał mówić mi, gdzie i w jaki sposób powinienem go dotknąć czy na co miał ochotę tego konkretnego dnia. Poznawałem to po reakcjach jego ciała, po szybkości oddechu czy tempie, w którym biło jego serce. Robiłem to wręcz podświadomie, ale nie automatycznie. Po takim czasie wspólnego życia nie widziałem w tym nic dziwnego.

Odgarnąłem więc z ucha Tae lekko spuszone kosmyki włosów i złożyłem na nim kilka krótkich całusów. Uśmiechnąłem się mimowolnie, gdy zauważyłem, że Taehyung wciąż nosi srebrne kolczyki w kształcie kwiatków, które podarowałem mu na urodziny niemal piętnaście lat temu. Od razu potem wróciłem do muskania jego ucha wargami, na co z początku reagował jak na irytujące łaskotki. Uspokoił się dopiero w momencie, w którym powoli zassałem się na jego płatku ucha. Wiedziałem, że uwielbia to prawie tak samo, jak całowanie i lizanie szyi, przez co sam stawałem się coraz bardziej podniecony. Szczególnie przez ciężki, głośny oddech Taehyunga, wymieszany z kilkoma krótkimi jęknięciami, odnosiłem wrażenie, że moje zainteresowanie grą wstępną powoli umiera śmiercią naturalną. Straciłem panowanie nad palcami, którymi jakby samoistnie zacząłem drażnić sutki Tae, jednocześnie wsuwając język do wnętrza jego ucha.

W tamtym momencie byłem tak podjarany, że automatycznie zacząłem ocierać się kroczem o tyłek Tae, jednocześnie w kółko myśląc o tym, że najchętniej przeleciałbym go na stole w jadalni. Po chwili uznałem, że ten pomysł wcale nie jest taki głupi — ba, jest wręcz genialny. Nigdy nie uprawialiśmy seksu na tym konkretnym stole, który zdawał się naprawdę solidnie wykonany. Długo nie zastanawiałem się nad tym, czy wytrzyma ciężar dwójki dorosłych facetów, ale mimo tego postawiłem na cierpliwość. Wiedziałem, że jeśli w tamtym momencie zaproponowałbym Tae seks na stole w jadalni, to na sto procent usłyszałbym od niego brutalną odmowę. Zaczęłoby się durne racjonalizowanie mojego pomysłu. Pewnie wtrąciłby, że przecież jemy tam z dziećmi posiłki, a cały wykład zakończyłby stwierdzeniem, że jesteśmy brudni po podróży i nie powinniśmy robić nic więcej, prócz całowania się.

Dlatego też starałem się nie spieszyć, przesuwając usta z ucha Taehyunga na szyję, z której zacząłem zlizywać i scałowywać gorzko-słony smak jego skóry, będący połączeniem ciężkich perfum i potu. Naprawdę próbowałem nie robić tego zbyt nachalnie, ale już po krótkiej chwili powolne delektowanie się Tae przeistoczyło się w chęć pożarcia go. Zapomniałem się na tyle, że zostawiłem tuż przy grdyce Taehyunga kilka sporej wielkości malinek, zwieńczając je mokrymi pocałunkami. Nie zapomniałem o dopieszczeniu każdego kawałka jego skóry w okolicy szyi — błądziłem wargami i językiem po żuchwie, karku, uszach i nawet ramionach, upewniając się, że Taehyung będzie zbyt napalony, żeby odmówić mi spontanicznego seksu w jadalni. Poza tym sam nie potrafiłem zmusić się do oderwania od niego ust. Smakował jak lekarstwo na najpodlejszą tęsknotę, jak poczucie bezpieczeństwa i szczęście w jednym.

theia ❃ taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz