Rozdział 12

26 1 0
                                    


Przeszli skraj lasu na którym zazwyczaj prowadzone są lekcje, kilkanaście metrów dalej Hagrid poprowadził ich wąską krętą ścieżką w głąb lasu. Mimo wczesnego wieczoru, las był ciemny. Cat czuła, jak uczniowie za nią przybliżają się do siebie i szeptają.

Gdy doszli do rozwidlenia ścieżki Hagrid się zatrzymał.

- Słuchać mnie! W tym lesie nic się wam nie stanie dopóki jesteście ze mną i dopóki się mnie słuchacie. - Potrząsnął kołczanem ze strzałami - Na żartownisiów którzy oddzielą się od grupy będzie czekał okropny szlaban.

- Tylko idiota oddzielałby się od grupy. - Dziewczynka usłyszała szept za sobą.

- Takich bęcwałów, co się wałęsali po lesie było więcej niż myślicie - powiedział Hagrid jakby usłyszał to co mówił chłopiec za nią. - Jest tu spokojniej niż kiedyś, ale nadal to zakazany las. Będziemy przechodzić obok terytorium Akromantul, raczej nas nie zaatakują ale nigdy nie wiadomo. Różdżki macie mieć cały czas przy sobie, najlepiej wyciągnięte, ale jak dojdziemy do miejsca spotkania z Centaurami, muszą być schowane, pod żadnym pozorem ich wtedy nie wyciągać. Podzielcie się na grupy po pięć, sześć osób, tak będzie najlepiej.

Cat obróciła się wokół własnej osi, szukając kogoś z kim mogłaby być w grupie. Wszyscy byli jakoś spięci. Nagle ktoś pociągnął ją do tyłu za szatę. Znalazła się u boku Rose.

- Jesteś z nami - powiedziała do Cat - Proszę, mamy piątkę, szósta osoba jest niepotrzebna reszta jakoś się dobierze. Jesteśmy najlepsi - Zwróciła się do pozostałych członków drużyny.

Dziewczynka zauważyła, że będzie musiała pracować razem z Yannem, Karlem i dziewczyną która wcześniej się odezwała, inaczej mówiąc: Rose, maniak Quidditcha, bufon i myszka. Zapowiadało się świetnie.

Cat, niespecjalnie zależało na bliższych stosunkach i z innymi uczniami na jej roku, została przez większość z nich czyli takie osoby jak Yann cz Karl znielubiona za samo zadawanie się ze Ślizgonami, czyli Albusem i Scorpiuse, niekoniecznie miłe dogryzanie na temat innych lub po prostu za to że była lepsza od nich na zajęciach. A dla innych po prostu była.

Wszystkie grupki szły za Hagridem, większość milczała, co jakiś czas z dala dochodziły jakieś odgłosy, wtedy dzieci się spinały i zbijały jeszcze ciaśniej ze swoją grupą. Cat odczuwała niewielki niepokój, ale tak było zawsze w miejscach w których była po raz pierwszy.

Szli drogą, niektórzy potykali się o gałęzie lub konary, tutaj było chłodniej ale przynajmniej nie wiał wiatr, zamiast tego utrzymywała się mgła. Cat usłyszała szemrzący strumyk.

W tym momencie Hagrid znów się zatrzymał.

- Centaury to bardzo skryte stworzenia. Ach... aż mi się w bebechach przewraca jak mam do nich jakąś sprawę. Mniejsza. Łatwo ich obrazić, więc języki za zębami, co jeszcze, aha większość czasu spędzają na gapieniu się w księżyc czy dym, chcecie ich o coś spytać, proszę bardzo, tylko ja muszę dbać o konsekwencje więc nie spodziewajcie się gruszek na wierzbie. - Przerwał na chwilę. - Stąd to jeszcze kilkanaście metrów do polany na której mamy się spotkać, ruszać się.

Profesor przyśpieszył kroku, a za nim pośpieszyli uczniowie. W pewnym momencie zwolnili, Hagrid nasłuchiwał najlżejszego szmeru, jednak puszcza odpowiedziała ciszą co najwyżej dźwiękiem suchych liści łamiących się pod ich stopami.

Stanęli na skraju niewielkiej polany, która była pusta. Hagrid odetchnął i pokręcił głową. Zwrócił się w stronę uczniów.

- Dobra ferajna, schować różdżki. Przyszliśmy wcześniej niż było ustalone, a Centaury zawsze są na czas. - Podrapał się wielką dłonią po głowie, jeszcze bardziej mierzwiąc długie brązowe włosy - Co tam jeszcze, zresztą sami zobaczycie. - Machnął ręką. - Macie chwile wolną.

Harry Potter 19 lat później, inna historia HogwartuWhere stories live. Discover now