14

47 5 4
                                    

Dobra, historia ze wczoraj, więc macie na świeżo.

Liam, Zero i reszta rodzinki (psy, żółw, kilka małp) wyjechali do Los Angeles na kilka dni ogarnąć stary dom, a że Zero preferuje tanią siłę roboczą to zostawili mnie w domu samego, w roli strażnika. Zaraz usłyszał o tym mój niedaleko mieszkający przyjaciel Caden więc postanowił dotrzymać mi towarzystwa (wyobraźcie sobie moją minę, osoba która ma na mnie crusha od kilkunastu lat przyłazi mi na próg i mówi że zamieszka ze mną na kilka dni). A że Caden jest osiedlowym kung fu pandą (z tą różnicą że nie jest spasiony niczym pudel sąsiadów i ma 195 centymetrów wzrostu) to nie mogłem mu tak po prostu powiedzieć żeby sobie poszedł. Pomieszkaliśmy razem kilka dni. Nadchodzi niedziela. Stwierdziliśmy że nudno trochę się tak siedzi, więc postanowiliśmy sobie zrobić małą imprezę. Pobiegłem w moich niezawodnych klapkach do pobliskiego sklepu, w dresach, czarnej bluzie z kapturem narzuconym na głowie i czarną maseczką na ryjcu z misją kupienia wina bezalkoholowego. W pewnym momencie minąłem matkę idącą z dzieckiem. Dziecko zatrzymało się i wskazało na mnie mówiąc "Mamo, patrz, Alan Walker". Raczej Alan flip-flops Walker. Byłem przerażony całą tą sytuacją więc zostałem sparaliżowany strachem na 5 sekund (dziecko has made an Attack! You're receiving "freeze" effect for five seconds!), po czym uciekłem robiąc naruto runa. Strefo 51, nadchodzę.

***

Kiedy zaczęło się robić ciemno, postanowiliśmy że wykorzystamy świeczki zapachowe z którymi nigdy nie mieliśmy co zrobić (bo szczerze mówiąc dziewczyny średnio mają gust do wybierania chłopakom prezentów na święta). Zapaliliśmy jedną z nich, otworzyliśmy wino i zaczęliśmy oglądać film. Po kilku minutach stwierdziłem że świeczka nie pachnie, ale uznałem, że dam jej jeszcze trochę czasu.

***

Kiedy po jakichś czterech godzinach (czytaj. Po dwóch greyach i kilku innych rzeczach) skończyło nam się żareło w pokoju, postanowiłem iść po drugą butelkę wina która została w kuchni na blacie. Wstałem z kanapy wyrywając się na chwilę z objęć Cadena. Otworzyłem drzwi i nagle poczułem nieznane mi dotąd uczucie.

-Ej, Caden, to powietrze zawsze było takie dziwne? - zapytałem.

-A skąd ja mam wiedzieć, oddycham takim samym powietrzem przez 17 lat, nie jestem w stanie powiedzieć czy jest dziwne czy nie. Już cię nie ma, skarbie, wypierdalaj po wino. - odpowiedział Caden.

Polazłem zabrać wino. Kiedy byłem spowrotem na moim poddaszu, wziąłem głeboki wdech (uwierzcie, cztery piętra schodami po dwa stopnie, to jest wysiłek) i nagle zobaczyłem dosyć niecodzienny widok. Przy świeczce siedział Caden zawinięty w koc wdychając pasmo dymu które  wydzielała mała dekoracja.

-WTF, Caden, co ty robisz? - spytałem trochę zmieszany.

-O BRACIE, TO PACHNIE TAK DOBRZE JAK TWOJE WŁOSY - stwierdził Caden po czym podszedł do mnie, złapał mnie od tyłu w pasie i powąchał moje włosy. - MMM~ NADAL DOBRZE PACHNĄ!

-Dziękuję, ale czy na pewno wszystko z tobą ok? Zachowujesz się jakbyś zażył te ziołowe tabletki od ojca Jane. - odpowiedziałem i zacząłem się wyrywać.

-ZA*EBISTE UCZUCIE, MUSISZ SPRÓBOWAĆ, LMAO - odparł blondyn.

Wziąłem za jego radą kilka głębokich wdechów i poczułem ogólne uczucie euforii.

***

Leżę sobie teraz na łóżku po kilkunastu godzinach i piszę to opowiadanie. Od kilku tygodni w ogóle nie mam weny. Skończyła mi się czekolada która jakoś mnie motywowała do napisania czegokolwiek. Caden śpi jak zabity przytulając mnie do siebie. Zupełnie jakby zemdlał z powodu braku tlenu.

Mam teraz pytanie do wszystkich.

Czy ktoś wie jak wywietrzyć opary nagromadzone przez 14 godzin?

"Tak Było, Nie Zmyślam" Czyli Historie Z Życia Wzięte - Drake vs społeczeństwoTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang