– Zdaje się, że masz niewyobrażalnego pecha do mężczyzn – mruknął pod nosem, a Kallisto prychnęła i przewróciła oczami.

Oparła dłoń o materac i obróciła się, aby móc spojrzeć na Grigorija.

– Mówisz też o sobie? – rzuciła ironicznie, unosząc jedną brew.

– Jeszcze nie wiem. – Uśmiechnął się nieznacznie, trochę zadziornie i zaciągnął się dymem.

Kallisto wyglądała na zaintrygowaną. Oparła się plecami o drewnianą kolumnę łóżka, aby lepiej widzieć mężczyznę i usiadła po turecku.

– Co planujesz? – zapytała cicho, z nikłym błyskiem w oczach.

– Jeśli Trubecki okazałby się rozczarowaniem... – Zawiesił głos na ułamek sekundy. – Byłabyś skłonna wyjść za mnie?

Rowle uśmiechnęła się delikatnie. Przez moment wyglądała, jakby zupełnie odpłynęła, pogrążając się w myślach, szybko jednak odzyskała rezon.

– Mam nadzieję, że to nie są oświadczyny – zażartowała z pewną dozą niezręczności, a Grigorij uśmiechnął się pod nosem, opuszczając głowę. – Musiałabym to przemyśleć. Ale dziękuję.

– Za co? – Zmarszczył lekko brwi, unosząc na Kallisto nierozumiejące spojrzenie.

– Za możliwość i nową alternatywę – powiedziała prosto, nawiązując do jego wcześniejszych słów. – Naprawdę, jest mi dużo lżej.

_____

      Poranek był nerwowy i niezręczny. Po tym, jak oboje doprowadzili się do porządku, zasiedli razem do śniadania, posyłając sobie badawcze spojrzenia. Czuli niezrozumiały, podskórny niepokój związany z tą nową sytuacją, w której znaleźli się po kilku nieprzemyślanych decyzjach zeszłej nocy. Oboje się obawiali, zarówno niewypowiedzianych słów drugiej strony, jak i reakcji, których nie byli już w stanie przewidzieć. Uważali na to, co mówili, dystansując się niemal mistrzowsko od całego zajścia i puszczając je w niepamięć z wielką, czerwoną pieczątką tabu.

      Dopiero kiedy Grigorij narzucił płaszcz na ramiona, powoli szykując się do podróży powrotnej, coś w nim pękło. Nie miał zamiaru uciekać jak kundel z podkulonym ogonem. Uniósł wzrok na stojącą przed nim Kallisto, która nonszalancko opierała się barkiem o ścianę korytarza, splatając ramiona na piersi.

– Właściwie miałem wczoraj jeszcze jeden powód, żeby się tutaj pojawić – mruknął, sięgając dłonią do wewnętrznej kieszeni płaszcza.

Wyciągnął z niej niewielką, wykonaną z ciemnego drewna szkatułkę, która bez problemu mieściła się w jego dłoni. Podał ją Kallisto. Kobieta uniosła brwi, zaczynając ostrożnie obracać w palcach przedmiot.

– Co to takiego? – zapytała szczerze zainteresowana, nadal wodząc wzrokiem po płytko struganych, roślinnych wzorach.

– Natknąłem się na to przypadkiem. – Ponownie sięgnął do wewnętrznej kieszeni płaszcza. – Uznałem, że może ci się kiedyś przydać. – Wyciągnął w stronę Kallisto dłoń, tym razem z zapieczętowaną kopertą. – Nie będę zajmował ci więcej czasu, wszystko jest tutaj wyjaśnione.

– Dziękuję – wydusiła zaskoczona Kallisto. – Jesteś pewien, że nie chcesz wyjaśnić mi tego osobiście? – Spojrzała na niego niepewnie, przekładając kopertę do tej samej dłoni, w której trzymała szkatułkę.

– Wątpię, żebym był w stanie. To raczej nie jest moja domena. W kopercie są pergaminy od kilku znawców – wytłumaczył ogólnikowo i przeczesał palcami włosy. – Na mnie już chyba pora – dorzucił nieco nerwowo.

𝐍𝐀𝐉𝐋𝐄𝐏𝐒𝐙𝐘 𝐒𝐔𝐑𝐃𝐔𝐓 | ʜᴀʀʀʏ ᴘᴏᴛᴛᴇʀ ғғWhere stories live. Discover now