23

198 16 8
                                    

Zasnąłem na podłodze. Obolała szyja i zaczerwienione oczy pokazywały jedynie mój ból i zmęczenia. Moje ciuchy dalej były trochę mokre. Poszedłem do lodówki w której było piwo, o którym naturalnie zapomniał liam. Wypiłem szybko pierwszą puszkę. Wziąłem prysznic i ubrałem się by jechać po jakieś zakupy. W lodowce był tylko czteropak piwa i masło. Zasłoniłem się kapturem i okularami.

Byłem już w sklepie, ale gdy sięgałem po wodę, Kevins się ze mną przywitał.

- oh cześć- sapnąłem cicho

- słabo wyglądasz, dobrze się czujesz?

- wszystko dobrze nic się nie dzieje

- napewno?

- tak- kiwnąłem głowa udając uśmiech

- może chcesz później o tym pogadać...?

- inaczej czy chciałbym gdzieś z tobą wyjść prawda?

- no prawda prawda, ale po przyjacielsku- przyznał kevins 

- obiad?

- „Ravels" brzmi dobrze, trzeba nadrobić te wszystkie lata- *ravels-restauracja*

- racja...- wziąłem w końcu wodę- to do popołudnia

- jasne, zadzwonimy się- kiwnąłem wreszcie głową i podszedłem do kasy.

Nawet nie zawahałem się kupując papierosy. Po prostu je kupiłem. Nie czułem już tej adrenaliny jak z przed tygodnia. Wyszedłem ze sklepu z dwoma torbami jedzenia i wsadziłem je do auta. Wróciłem do domu i położyłem  wszystko na swoje miejsce. W gabinecie coś zaczęło brzęczeć, wiec poszedłem w tym kierunku. Spojrzałem na ekran, mail od Marka w którym są zdjęcia z sesji.

Zdjęcia były świetne, chodź w tedy na sesji mój humor był dobry ze względu na harry'ego i jego ciepłego uśmiechu czekającego w łóżku aż przyjadę. Próbowałem wymazać widok harry'ego w łóżku, ale dalej go widziałem takiego uśmiechniętego i zarumienionego. Łzy zaczęły lecieć za każdym zdjęciem jakie wysłał mi Mark.

Otworzyłem szafkę od biurka, listy od mamy same wypadły. Spojrzałem na kopertę dla harry'ego i chodź chciałem ją otworzyć, nie zrobiłem tego, nie zrobiłem bo mama chciałaby bym dał ją brunetowi. Odłożyłem wszystkie koperty znowu do szafki. Myśli o mamie zachęciły mnie do zapalenia. Wstałem z krzesła na kulkach i poszedłem do swojego pokoju, ale gdy zauważyłem nie domknięte drzwi od pokoju Eleanor, coś mnie kusiło by wejść. Jej rzeczy już prawie nie było, jedynie szafa i łóżko, którego nie daliśmy rady wynieść z chłopakami. Ramka nad łóżkiem została nietknięta. Wisiała krzywo wiec sięgnąłem by ją poprawić, ale zdjęcie spadło. Pękła szybka, a ja chcąc ją złapać poraniłem sobie ręce. Małe ranki piekły diabelnie. Łzy leciały na moje dłonie samoistnie. 

Skrzywiłem się i podniosłem ramkę. Zdjęcie było lekko zakrwawione moją krwią, przedstawiało mnie i Eleanor gdy naprawdę byliśmy na początku szczęśliwi. Wyjąłem delikatnie zdjęcie, a ramkę puściłem by opadła na podłogę. Zostawiłem cały bałagan i odłożyłem zdjęcie na umywalkę w łazience, kiedy ja umyłem uważnie ręce sprawdzając przed czy nie wbiło mi się nigdzie szkło. Gdy wypiłem ręce i umyłem twarz, przetarłem papierem toaletowym zdjęcie. Wziąłem jakieś środki czystości i wróciłem do pokoju. Wyczyściłem wszystko, zabrałem zdjęcie i wsadziłem w nową ramkę, ale zamiast wieszać ją w te same miejsce ustawiłem ją na komodzie przed drzwiami wejściowymi. Usiadłem na kanapie i dopiero teraz sprawdzając telefon zorientowałem się, że jest czternasta i mam pare nieodebranych wiadomości od Kevins'a i dużo nieodebranych telefonów od Harry'ego.

Jedna łza wydostała się z prawego oka. Uderzyła w ekran telefonu. Wytarłem twarz ręką. Kliknalem w wiadomosci od Kavins'a.

od Kavins
- hej louis, nie wyrobie się na obiad mam zadusi roboty w biurze. Może następnym razem się uda?

Stukałam palcami o bok telefonu. Prawda byłem głodny, ale myśl o tym, że muszę coś wsadzić do buzi była zniechęcająca.

Odpisałem mu i otworzyłem kolejne piwo. Na jednym się nie skończyło, ale gdy lodówkowy alkohol się skończył zadzwoniłem do liam'a.

- przyjeżdżaj dziś robimy u mnie imprezkę zaproś wszystkich

- louis masz odpocząć, a nie zapijać smutki

- mogę robić jedno i drugie jeśli przyjedziesz i ruszysz swoją dupe

- hola hola, ty już piłeś z kąd wziąłeś alkohol?!

- mam więcej niż 21 lat liam, poza tym mam pochowane po kątach. Przyjeżdżaj bo zrobię ją bez ciebie

- jutro będziesz martwy, a obok mnie nie będzie

- tak tak

Przyjechał tak jak powiedział, ale nie przywiózł żadnego alkoholu. Natomiast goście już przynieśli, cali weseli z butelkami wchodzili do domu. Witałem się prawie ze wszystkimi. Obładowany cały dom, muzyka na full i lejący się strumieniami trunek. Liam i Zayn siedzieli na kanapie z jakimiś przydupasami. Przyszła nawet Eleanor, ale jak mnie zobaczyła tylko się zaśmiała i powiedziała coś w stylu „dziś chyba twój dzień co?". Nic nie odpowiedziałem szczerze to czułej już tylko alkohol w krwi. Brzuch zaczął mnie boleć nie miłosiernie. W końcu po piciu na pusty żołądek nie zajdzie się za daleko.

Nagle ktoś szarpną mnie za bok i to napewno nie był ani liam, ani zayn. Spojrzałem w zielone oczy chłopaka z rozmazaną twarzą. Przypominały te na które jeszcze niedawno reagowałbym uśmiechem. Chłopak uderzył mnie mocno w brzuch, zatoczyłem się do tyłu uderzając całym ciałem o podłogę. Muzyka dalej leciała, a ja uginałem się z bólu. Chłopak chciał do mnie podejść jeszcze raz i pewnie znowu uderzyć, ale liam wymierzył mu cios prosto w nos. Zayn do mnie podbiegł przez co ludzie zwrócili na nas uwagę i przyciszyli trochę muzykę. Chwiejnie wstałem uśmiechnąłem się i kiwnąłem głowa by włączyli muzykę i tak zrobili. Zayn pomógł mi usiąść na krześle. Liam kończył z chłopakiem wyrzucając go przez drzwi.

- kto to był?- spytałem, ukrywając jak bardzo boli miejsce w które walnął mnie chłopak 

- nie znam gościa, pewnie z kimś się wkręcił, jebany kutas i homofob- wyrzucił z siebie liam

- dobra nic mi nie jest- wstałem ale o mało nie wylądowałem na podłodze.

- ty lepiej już się połóż ogarniemy tą imprezę- Zayn popatrzył na mnie jak na zbitego psa

- nie, chce się napić, dajcie coś mocnego

- przestań, to, że wlejesz do swojego ciała litry alkoholu nie pomoże ci zapomnieć o harry'm- liam podniósł głos

- dzięki teraz chce papierosa- podeszłam do szafki w kuchni zabrałem paczkę papierosów i swoją czerwoną zapalniczkę

- chuj nie papieros oddawaj- machał rękoma by wyrwać mi opakowanie z rąk

- nie liam jestem dorosły- odwróciłem ej do niego plecami

- zachowujesz się jak szesnastolatek po złamanym sercu- gdy liam to powiedział odrazu zrobiło się cicho, aż w końcu odpowiedziałem

- dzięki liam, powinieneś ugryźć się czasem w język- po tych słowach wyszedłem na dwór za dom przez tylne drzwi.

Patio było trochę ogrodzone od dworu. trzymałem się barierki, zapaliłem papierosa. Po trzecim wdechu moje zdenerwowanie ustąpiło. Wypaliłem dwa papierosy i wróciłem do środka. Odrazu przywitano mnie kieliszkiem, a po kilku kolejnych wylądowałem na kanapie.

- koniec imprezy!!!- krzyknął liam ale nikt nie zwrócił na niego uwagi

- koniec imp...- nie dokończył bo zayn zamknął mu budzie i ściszył muzykę. Kiwnął mu na znak ze może mówić.

- koniec imprezy!- krzyknął, a jęki niezadowolenia zaczęły odbijać się echem przez duży pokój

Każdy wychodził zabierając swoje rzeczy. Eleanor jako jedyna do mnie podeszła i przytuliła na dowidzenia.

- trzymaj się lou- potargała mi włosy, ale nie tak jak robił to ktoś inny

- narazie- powiedziałem cicho gdy wygodnie ułożyłem się na materiale kanapy

- i co ty byś bez bas zrobił?- spytał cicho zayn, okrywając mnie kocem

- niech śpi, chodź- liam pociągnął go za rękę, razem wyszli, a ja zasnąłem

You Kill my mindDove le storie prendono vita. Scoprilo ora