Rozdział 20

15.9K 390 466
                                    

— Oczywiście, do zobaczenia. — odparł szatyn, unosząc kącik ust. Następnie odsunął telefon od ucha i po wciśnięciu czerwonego przycisku, schował go do przedniej kieszeni spodni.

To była ostatnia rzecz, którą zrobiliśmy w sprawie imprezy urodzinowej Maddison. Od rana zajmowaliśmy się porządkowaniem baru przy basenie, dekorowaniem ogrodu i zakupami. Na dwóch stołach ogrodowych były ułożone przekąski, napoje gazowane i alkohol. Gdzieniegdzie znajdowały się też balony i światełka. Maddison chciała to urządzić na wzór jakiejś basenowej imprezy z Pinteresta.

Collin właśnie przed chwilą rozmawiał z DJ'em, który miał być za kilkanaście minut. Chciał się upewnić, że wszystko jest dobrze ustalone. Ja tylko przewróciłam oczami na jego nadwrażliwość i zajęłam miejsce na jednym z leżaków. Maddie jeszcze się szykowała w moim pokoju, a ja wraz z Collin'em, Emmą i Oliverem byliśmy już na ogrodzie. Słońce zaszło już kilkanaście lub kilkadziesiąt minut temu, więc przestrzeń oświetlana była tylko przez rozwieszone lampki i światło dobiegające z wnętrza mojego domu. W ściankach basenu również były włączone lampy, a na jego powierzchni pływało kilka dmuchanych piłek i materaców.

Ostatnio wyszłam z Collien'em i Emmą do galerii i kupiliśmy tam właśnie prezent dla blondynki. Z racji, że były to jej ostatnie urodziny spędzone z nami nie wiedzieliśmy co kupić. Nic nie wydawało się dość dobre i wystarczające. Zdecydowaliśmy się na srebrną bransoletkę z zawieszką w kształcie róży. Jak byliśmy dziećmi to dostała od nas taką, ale z czerwonej żyłki i koralika w kształcie róży. Było to bardzo sentymentalne, a jak ją zgubiła, gdy wywróciła się na rowerze, płakała i przepraszała nas przez kilka dni. Obiecaliśmy jej, że zrobimy jej kiedyś nową, ale z czasem nam to jakoś umknęło. Od tego czasu minęło mniej więcej dziesięć lat.

Po chwili blondynka wyszła na zewnątrz a nasza trójka podeszła do niej z prezentem zapakowanym w czarny kartonik. Dziewczyna westchnęła i wykrzywiła wargi.

— Teraz te urodziny sprawiają, że czuje się coraz bardziej staro. — jęknęła, a zaraz po tym jej wzrok powędrował do pudełeczka, które trzymał Collin.

— Jeszcze raz wszystkiego najlepszego, Mads. — mruknęłam, gdy szatyn wręczył dziewczynie prezent. Maddie uniosła brwi i spuściła wzrok na rzecz trzymaną w rękach.

— Nie zapomnij o nas na tej swojej Florydzie. — zaśmiała się Emma, ale wcale nie była rozbawiona. Pomrugałam kilka razy, żeby pozbyć się łez gromadzących się pod moimi powiekami. Przecież narazie mieliśmy nie myśleć o przyszłości. O tym, że ona nas opuści. Nie chciałam dopuszczać tego do siebie, bo nie wiedziałam, czy sobie z tym poradzę.

— Nie musieliście. — blondynka uniosła na nas wzrok. — Boże, to wszystko sprawia wrażenie jakiejś pożegnalnej imprezy, pożegnalnego prezentu. — jej oczy rozszerzyły się, gdy kręciła na boki głową. Zagryzła wargę i przymknęła powieki. — Wiecie, że was kocham? — zapytała i otworzyła szklące się oczy. Roztworzyła ramiona, a my od razu przylgnęliśmy do jej szczupłej sylwetki.

— Dobrze, że mamy wodoodporny makijaż. — zauważyła Emma.

Po chwili odsunęliśmy się, a dziewczyna znów spojrzała na czarne pudełeczko. Otworzyła pokrywkę, a jej oczy zabłyszczały, gdy wzrokiem skanowała srebrną bransoletkę.

— To jest, jak... — szepnęła i uniosła na nas spojrzenie. — Dziękuję. — wydusiła, a ja odwróciłam wzrok bo trudno było mi powstrzymywać łzy. Miała racje mówiąc, że wszystko wyglada jak nas ostatni raz.

— Zapnę ci ją. — mruknął Collin i podszedł do dziewczyny. Chwycił jej dłoń i wyjął z pudełka bransoletkę, by po chwili owinąć ją wokół jej nadgarstka. Również zauważyłam jego blady uśmiech, gdy próbował udawać, że przyszłość nigdy nie nadejdzie. Chyba wszyscy tak czasem robiliśmy, racja?

Better Than HeavenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz