Tanie whisky

33 1 0
                                    

Duszący, gęsty dym unosił się w garderobie i ani myślał się ulotnić. Jego smród prześlizgnął się pod drzwiami i dotarł aż na ulicę, sprawiając, że Alice skrzywiła nos i przeklęła. Nie zmieniła jednak pozycji, wciąż siedziała na skrzynce po piwie z przymkniętymi oczami i butelką wygazowanej lemoniady w dłoni. Miała przerwę, zasłużoną. Musiała zebrać siły na resztę nocy. Wieczór dopiero się rozkręcał, a klienci zdążyli ją zirytować. Z pełną premedytacją ignorowała smród wydostający się z lokalu, naprawdę nie chciała wiedzieć co się wydarzyło, a pracowników w środku było na tyle dużo, że nie była tam potrzebna. Skupiła swoje myśli na drinkach, które będzie dzisiaj wciskała ludziom, przypomniała sobie o taniej whisky zalegającej na magazynie. Dostali ją w związku z jakąś akcją promocyjną i od tego czasu zeszła może jedna butelka. Szef ostatnio wylewał żale na jej ramieniu, Alice słuchała uważnie i teraz zamierzała wykorzystać te informacje. Wzięła łyka swej wygazowanej lemoniady i w tym momencie skończyła się jej idylla. 

- Alice, jesteś potrzebna na barze, goście się niecierpliwią i denerwują, chłopaki robią co mogą, ale są potrzebni na zapleczu. W garderobie coś zaczęło się palić, musimy wszystko zabe...

- Oddychaj Oli, już idę. Przynieś po trzy butelki tego szajsowego whisky, dla każdego barmana.

Dziewczyna dopiła lemoniadę, otrzepała tyłek i dopiero wtedy otworzyła oczy i skierowała się do środka. Na zapleczu śmierdziało jeszcze bardziej, palonym plastikiem. Dziewczyny musiały znowu podpalić jedną ze swoich kusych kreacji. A tyle razy mówiłam, żeby nie jarały w garderobie, pomyślała Alice. Otworzyła następne drzwi, znalazła się na sali, uśmiechnęła się i ruszyła przed siebie. Atmosfera za barem była napięta. Chłopaki uwijali się jak mogli, dookoła panowała wrzawa zniecierpliwionych ludzi. "Chcę rozmawiać z waszym szefem! Gdzie są tancerki? Czemu tak śmierdzi? Dajcie nam dziewczyny! Wolniej się nie da?!"

Alice zdążyła przekroczyć próg baru i już rzuciło się do niej trzech klientów przekrzykując się wzajemnie. Posłała im tylko uroczy uśmiech.  Przekazała barmanom swój pomysł.

- Ale ty wytłumaczysz to szefowi - dziewczyna rzuciła Albertowi zażenowane spojrzenie.

- A kiedy ktoś inny niż ja wyjaśniał coś szefowi? Zawsze mnie wysyłacie - Alice pokazała kumplowi język i złapała najbliższy shaker.

Jak na komendę wszyscy barmani skończyli swoje poprzednie zamówienia i zrobili pół kroku w tył. Shaker spotkał się z blatem, jedno porządne uderzenie i przy barze zrobiło się ciszej. Część patrzyła n barmanów z jeszcze większą niecierpliwością, inni byli zaintrygowani dziewczyną stojącą pośrodku baru. 

- To idealny dzień na test. Mamy dla was nowość, coś czego do tej pory jeszcze nie piliście, a co z pewnością wam zasmakuje.

Szklanki wylądowały na blacie. Brzdęk szkła i lodu wypełnił lokal i sprawiał przyjemność uszom. Goście z niecierpliwością czekali, aż barmani skończą. Kilku niecierpliwych sięgnęło po szklanki uzupełnionych jedynie kostkami i whisky, wystarczyło tylko jedno spojrzenie Alice, puszczenie oczka i szklanki wróciły na swoje miejsce. 

- Częstujcie się, pierwsza kolejka od nas, dla was. Bawmy się! - krzyknął Albert podnosząc jedną ze szklanek. W klubie wybuchła wrzawa szczęśliwych ludzi. Alice uśmiechnęła się szeroko i także podniosła szklankę.

*

Impreza się rozkręciła, lokal był po brzegi wypełniony ludźmi, skupionymi głównie przy barze oraz scenie, na którą wchodziła właśnie idealnie opalona, rudowłosa tancerka. Kołysała biodrami w rytm muzyki.

Upiłem łyk wody ignorując jej kuszące spojrzenie. Nie miałem ochoty oglądać jej występu, nie miałem ochoty nawet siedzieć w tym przeklętym klubie. Nie w sytuacji, gdy zostałem ewidentnie wystawiony, bo godzinnego spóźnienia i braku odpowiedzi na smsy nie można nazwać inaczej. Do tego jeszcze kwestia tego cholernego tłumu przy barze. Zasłaniają mi widoki, o niebo lepsze niż te na scenie. 

*

Wszyscy ucichli, gdy na scenę wszedł mężczyzna ubrany w garnitur. W ręku jak zawsze trzymał szklankę z whisky. Przywitał wszystkich gości, podziękował tancerkom, które tego wieczoru wystąpiły już na scenie. Mówił powoli, swoim niskim i poważnym głosem, głosem wywołującym respekt. Nikt nie śmiał go pośpieszać czy mu przerywać. Takie zachowanie byłoby równoznaczne z wyrzuceniem śmiałka z lokalu.  Osoby wstrzymujące w tej chwili oddech były świadome swojego wcześniejszego haniebnego zachowania. nie okazali szacunku pracownikom klubu, krzyczeli na barmanów, czy zostaną wyproszeni przed głównym występem? Czy barmani zdążyli wskazać szefowi, kto przeszkadzał im w pracy? Światła zgasły pozostawiając gości w niepewności. Delikatne podmuchy wiatru wywoływały gęsią skórkę. Głośne przełknięcia śliny przerywały ciszę.

Ciemność przeciął blask, wróciły światła skierowane na scenę, na której niczym woskowe figury stały tancerki, zawieszone w nieruchomych, ponętnych pozach, a na samym środku siedziała gwiazda wieczoru, czarnowłosa piękność odziana jak zawsze, w czarne koronki. Muzyka otuliła gości, którzy jak w transie pozostali cicho, trwali w napięciu, czuli jak serce przyśpiesza, patrzyli uważnie nie chcąc niczego przegapić. Gdy nadszedł ruch, zaparło im dech w piersiach. Wiła się niczym wąż, czarne włosy falowały wokół niej, muskały ramiona i dekolt. Emanowała niemal magicznym przyciąganiem. Widownia rozpływała się pod wpływem uroku kobiety. Szybkie obroty, ponętne wygięcia, kuszące skłony, lekkie podskoki. Delikatne muśnięcia gorącego ciała o ciało pozostawione w bezruchu. Chwila niepewności czy nowa tancerka dołączy do tańca. Ciało przy ciele. Drżenie ciała, z napięcia, z namiętności, z podniecenia. Drżała widownia, drżały światła, drżały serca. Ciało przy ciele. Jedno serce biło spokojnie, serce, które postanowiło wstać od stolika, zostawić na stole szklankę z wodą. Ostatnie spojrzenie skierowane w stronę baru nie przyniosło drżenia serca, nie tym razem, jej tam nie było. Przedstawienie trwało dalej, drżenie ciał, hipnotyzująca aura. Ciało przy ciele.

- Szybko dziś wychodzisz. - posłał dziewczynie zaskoczone spojrzenie, uśmiechnął się czując jak całe jego ciało się rozluźnia.  Stała tuż obok, nonszalancko opierając się o ścianę budynku.

- Miałem spotkać się z przyjacielem, ale chyba coś mu wypadło.

- Znowu? Jeszcze trochę i zacznę myśleć, że go zmyśliłeś albo że on z premedytacją unika przychodzenia do tego klubu - delikatny śmiech zakończył zdanie, a twarz dziewczyny rozpromienił delikatny uśmiech.

- On to samo myśli o tobie, gdyby nie to, że słyszał od innych pracowników, że za barem pracuje dziewczyna, to też stwierdziłby, że zmyślam. Jakim cudem jeszcze na siebie nie wpadliście? Przychodzi tu chyba częściej niż ja.

- Najwidoczniej tak chciał los i nie złączył naszych dróg.

Wpatrywali się sobie w milczeniu, nie zwracając uwagi na kilka osób wchodzących do klubu. Blondynka delikatnie odepchnęła się od ściany i ruszyła przed siebie, obejrzała się, bo sprawdzić czy jej znajomy podąża za nią, był to jednak zbyteczny nawyk. Mężczyzna zawsze, gdy spotykali się w klubie, odprowadzał ją po pracy do mieszkania, w trakcie zabawiając rozmową. Taka ich mała tradycja, która powstała naturalnie, a obojgu przynosiła radość.

*

Zamknęła za sobą drzwi do mieszkania i nie zapalając światła skierowała się w głąb mieszkania. Ściągnęła z głowy czapkę, nieodłączny element jej ubioru i z ulgą przeczesała włosy. Szybki prysznic i mogła skierować się do sypialni. 

Oparta o chłodną szybę błądziła wzrokiem po pustej ulicy, kamienicach naprzeciwko. Czasem śledziła spojrzeniem pojedynczego przechodnia, upijając łyk wody. Taki jej mały rytuał, szklanka wody przed snem i oglądanie nocnego, spokojnego życia. Kilka minut na wyciszenie się po pracy, kilka minut gdy o niczym nie myślała. Odstawiła szklankę i skierowała się do łóżka, już po chwili spała, a obok niej futrzak, mruczący do snu kołysankę. 


/Alia

Życie, które lubięWhere stories live. Discover now