Część 4 - "Zastępstwo"

147 6 3
                                    

Godzina 5 w nocy. Pukanie do drzwi wyrwało mnie z leniwego spaceru po polu żółtych kwiatków. Zerwałam się z fotela, wyrżnęłam o podłogę i z brzydkim słowem na ustach przemierzyłam swój zagracony barłóg. Za drzwiami stała ośmioletnia Krysia. Jej twarz była wręcz czerwona od płaczu.

- Kochanie, co się stało? - natychmiast zmazałam z twarzy grymas popobudkowy i nachyliłam się nad dziewczynką

- Bo... - zaczęła – Bo ja byłam u chłopaków z góry... I robiłam z nimi coś, czego dziewczynka robić z chłopcami nie powinna... - ostatnia litera płynnie przeszła w szloch

- Co robiłaś? – zapytałam powoli, poważnie zaniepokojona

Krysia przez chwilę próbowała się uspokoić, po czym wyznała:

- Paliłam papierosa...

Jezu, jak mi ulżyło. Pocieszyłam małą i odesłałam z powrotem do piekiełka. A dla porządku ryknęłam w stronę schodów:

- Karol! Wilku! Roman! Macie wszyscy szlaban!

Po czym poszłam zameldować siorze Edzie o demoralizujących postępkach chłopaków.

***

Pod drzwiami gabinetu Istoty Najwyższej spotkałam Reginę i Nikę. Ta pierwsza próbowała podsłuchiwać, ta druga stała obok i kręciła głową.

- Przejście dla VIP-a, plebejuszki – uśmiechnęłam się i wtarabaniłam przez drzwi wprost do gabinetu. Eda siedziała za swym mahoniowym biurasem opracowując kolejny plan przejęcia władzy nad światem albo chociaż fabryką Pepsi, więc zgarnęłam z niego stertę z rachunkami i ruszyłam ku wyjściu.

- Izka, czekaj no – pseudozakonnica łaskawie zwróciła na mnie uwagę – Sprawa jest – (no nie gadaj... ) - Otóż siostra Przełożona wysyła mnie na urlop do klasztoru Bazarianek.

- Bazarianek...? – zapytałam przeglądając papiery. Oj, ciężko będzie w tym miesiącu. Chyba trzeba będzie zwiększyć podatki. Znowu. Paser będzie się rzucać... Może zmobilizuję Camforrę do obrony...

- Czy jakoś tak. W każdym razie przyjedzie wam tu jakaś zastępnica, więc macie jej nie zjeść, kapewu?

- Mhm... - mruknęłam średnio przytomna wciąż przerzucając papiery. Po chwili dotarł do mnie sens wypowiedzi Edy – Zaraz, co?!

- Nara – rzuciła pseudozakonnica i wywijając tradycyjną (czytaj: skórzaną, czarną i ćwiekowaną) torbą wyszła wpadając przy okazji na gotkę i Medium i zostawiając mnie z mętlikiem w głowie, plikiem rachunków w dłoni i bandą młodocianych zdanych na łaskę i niełaskę zastępowej, którą przysłać miał mój odwieczny wróg: Stara Torba.

***

Lata służby pod Edą nauczyły mnie jednego: rób swoje, bo mogiła. No więc jak zwykle rzuciłam się w wir obowiązków. Jednocześnie przewijałam niemowlaka i wydawałam rozkazy grupie nastolatków. Normalka.

- Okej, przygotujcie cokolwiek, byle szybko i tanio – rzuciłam do naszego sierocińcowego kucharza, Konrada – Tadzik – skinęłam na chudego chłopaka od Pasera – Zbierz mi grupę, ogarnijcie parter i podwórko. Medium – Nika wyprostowała się – Nie wiem jak to zrobisz, ale masz mi tu sprowadzić Reginę. Karol – cisza – Karol?!

- Nie ma go – mruknął ktoś – Zabarykadował się u siebie z chłopakami i coś robią.

- Dobra, zaraz ich ochrzanię. KrejzJola, pilnuj piekiełka! – rzuciłam jeszcze do dresiarki i pobiegłam do pokoju Koszmarów.

Przed przekroczeniem progu coś mnie tknęło. Niepewnie przyłożyłam ucho do drzwi i niemal dostałam zawału słysząc krzyk oraz czyjś diaboliczny śmiech.

(Felix, Net i) Nika - Saga Sierocińca Świętej MachlojkiTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon