1. Lerlaine Entreprise

469 26 5
                                    

Diana pov's

Wyglądałam przez okno kawiarni szukając wzrokiem przyjaciela, z którym miałam się zaraz widzieć. Zdecydowanie potrzebowałam jakiejś rozmowy, bo ten tydzień nie szczególnie należał do najłatwiejszych. Moja szefowa codziennie przesyłała milion projektów naraz, przez co ogarnięcie tego wszystkiego graniczyło z cudem. Nagle zobaczyłam znajomą mi sylwetkę przekraczającą próg drzwi, których dzwonek wydał charakterystyczny dźwięk, od razu mnie zauważył siadając na przeciwko mnie.

– Bonjour przyjaciółeczko! – uśmiechnął się szeroko opierając łokcie o stolik. Spojrzał na mnie swoimi błękitnymi oczami, które jak zawsze świeciły znajomym mi blaskiem. – Co tam nowego u ciebie słychać?
Westchnęłam ciężko upijając łyk kawy.

– Najbardziej męczący tydzień jaki w życiu miałam. Jeden z Klientów, jak się okazało nie mówi po angielsku. Nawet w minimalnym procencie – potarłam pulsujące skronie spoglądając na blondyna przede mną. – I wiesz co? Przez to, że byłam główną prezenterką projektu musiałam cały czas gadać po francusku. Nawet nie wiem czy wszystko dobrze ujęłam, bo czasem posyłał mi krzywe spojrzenia. Ughhh

– Czego ty się spodziewałaś? Że każdy będzie mówił po angielsku? Potężnych projektantów gówno obchodzi w jakim języku gadasz. Jeśli każą ci mówić po francusku to mówisz po francusku, jak każą ci mówić po angielsku to mówisz po angielsku. Ta praca wcale nie jest usłana kwiatkami.

Kiedy miałam już odpowiadać zawibrował mi telefon. Od razu za niego sięgnęłam czytając wiadomość.

Scarlett: PRZYJDŹ .TU.NATYCHMIAST!

Zmarszczyłam lekko brwi w niezrozumieniu. Nie miałam pojęcia o co chodzi, ale postanowiłem, jednak tego nie bagatelizować.

– Wybacz mi Finn ale muszę lecieć! - podniosłam się chwytając za kubek z kawą. Nachyliłam się nad chłopakiem składając szybkiego całusa w policzek. - Zgadamy się potem! - krzyknęłam na wychodne prawie, że biegiem udając się w stronę biura.

W głowie kiełkowało się ogromnie dużo myśli, Scarlett nigdy nie pisałaby do mnie, w dodatku w trakcie lunchu o jakieś błahe sprawy.
Jeśli chodziło o Mercy La Mettrie to wszystko było możliwe.

Kiedy dotarłam pod drzwi budynku biura niemalże tam wbiegłam przy okazji przykuwając uwagę wszystkich wokół.

Genialnie

zignorowałam to i podeszłam prosto do swojego stanowiska gdzie stała Scarlett. Jej włosy jak zawsze upięte były w wysoki kucyk, a na sobie miała schludny sweterek i czarną spódniczkę. Widać było, że jest zestresowana, bo nerwowo bawiła się dłońmi, a usta zaciskała w wąską linie.
Podeszłam do niej na co ta od razu wyczuła moja obecność spoglądając na mnie.

– Mercy nie jest dziś w humorze Diana... Zadała wszystkim zadania ale nie takie zwykle jak zawsze. Nie wiem co się stało ale naprawdę lepiej jej dziś nie denerwować. Obok laptopa masz wydrukowane swoje zadanie mamy czas do szesnastej. Nie chce wiedzieć co się stanie jak jej tego nie przyślemy o określonej godzinie – wypaliła tak szybko, że ledwo załapałam, jednak gdy chciałam dopytać o szczegóły ta odeszła zajmując się swoim zadaniem.
Usiadłam przy biurku spoglądając na kartkę.

– Co do cholery – szepnęłam pod nosem.

,,Uporządkuj kolorystycznie wszystkie projekty na następne trzy pokazy, do tego stwórz pliki w układzie alfabetycznym''

Pierwszy raz zamiast tworzenia projektów bądź odpisywania na maile dostaliśmy coś takiego. Zawsze wiedziałam, że miała dziwne fanaberie, ale to już przerosło chyba wszystko.
Byłam zalogowana ma mojego maila, dlatego zanim zamknęłam przeglądarkę zobaczyłam wiadomość.

Od Lerlaine Entreprise

Rozszerzyłam szeroko oczy kilka razy przesuwając wzrokiem po samym nazwisku.
To nie możliwe Od razu kliknęłam wchodząc w zawartość.

Dzień dobry Panno Davis. Pragniemy zaprosić panią na gale organizowaną przez naszą firmę, odbędzie się ona w najbliższą sobotę o godzinie osiemnastej na ulicy Rue de Rivoli.

Temat przewodni - czerń i biel.

Z pozdrowieniami Lerlaine Entreprise.

Pisk prawie wyrwał się z mojego gardła. Zakryła usta dłonią nie dowierzając.

– Diana? – usłyszałam głos obok siebie - Wszystko w porządku?

– Scarlett! Zobacz! – chwyciłam ją za rękaw swetra przyciągając tuż obok swojej twarzy. - Przeczytaj to.

Oczy dziewczyny szybko przesuwały się po wiadomości, a na jej twarzy nagle zaplanował szok. Obróciła głowę ku mnie spoglądając na mnie.

– Nie...

– Tak. Tak. Takkk! – pisnęłam cicho.
– O mój Boże Diana! Dostałaś propozycje od VICTORA LERLAINE! – pisnęła, a ja po chwili dołączyłam do niej. Może i wyglądałyśmy na idiotki ale aktualnie nie miało to większego znaczenia.

– W co ja sie ubiorę...o kurde nie dobrze – spojrzałam w stronę drzwi od gabinetu szefowej i po chwili zauważyłam jak się otwierają, a zza nich wychodzi wysoka kobieta ubrana w swoją dopasowaną sukienkę. – Leć szybko, potem pogadamy – szepnęłam dziewczynie obok, na co ta w ułamku sekundy znalazła się przy swoim biurku.

– Mes chers! – w całym biurze nagle zapanował spokój i cisza, a głos Mercy roznosił się echem po pomieszczeniu. – chciałabym, żebyście w tym momencie przerwali swoje zadania i zaczęli przygotowywać pokaz na ten piątek. Mads w pliku przesłała wam wszystkie kreacje. Przygotujcie coś wspaniałego i lepiej mnie nie zawiedźcie.

To było szybkie. Za szybkie.

Rozejrzałam sie po wszystkich pracownikach, którzy tak samo jak ja byli lekko zdziwieni nagłą zmianą, jednak mimo to odrazu zaczęli wspólnie wszystko omawiać. Razem ze Scarlett dołączyliśmy do dyskusji.

Zapowiadał się naprawdę ciężki dzień.

***

Mamy i rozdział pierwszy. Ma nadzieje, że przypadnie wam do gustu. Koniecznie dajcie znać!

Twitter: m_majcixx

The missing pieceHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin