2

528 31 5
                                    

Kiedy pożegnaliśmy się na lotnisku, wsiedliśmy do samolotu, zdziwiło mnie trochę, że nie przechodzimy odprawy ale w sumie nigdy wcześniej nie leciałam samolotem, wiec nie przywiązałam do tego większej uwagi, za to do tego, że wsiadamy sami do pustego samolotu, już tak.
- Dlaczego nie ma tu innych ludzi i jesteśmy sami? - wydawali się nieco spięci na to pytanie
- dzięki rodzinnym interesom możemy sobie na to pozwolić. Może cię kiedyś wtajemniczymy ale na pewno nie tutaj i nie teraz.- odpowiedział mi Edgar, jak zwykle poważnym tonem. Podróż minęła bardzo nudno. Na zmianę oglądałam serial, zasypiałam i słuchałam muzyki. Każdy sobie usiadł w różnych miejscach w samolocie dzięki czemu mieliśmy od siebie spokój i mogliśmy robić co chcemy. Kiedy zaczynałam kolejny odcinek The Walking Dead, usiadł obok mnie najmłodszy. Max.
- chyba nie mieliśmy za dużo czasu żeby pogadać, dlatego chciałem cię trochę wprowadzić do naszego życia. - byłam zdziwiona, ale czuje, że złapiemy ze sobą kontakt.
- okej,opowiadaj
- nasza rodzina jest specyficzna co mogłaś już zobaczyć, jest dużo zakazów ale wszystko robimy z myślą o najbliższych. Nigdy w to nie wątp okej?- pokiwałam głową na znak ze rozumiem - wolałbym żebyś odpowiadała słownie
- jasne - dodałam szybko a on kontynuował
-możliwe, że na starcie będziesz miała wrogów, to przez nazwisko. Dużo ludzi w mieście nas nie lubi ale jeszcze więcej nas szanuje. Kiedy będzie ci coś nie pasowało, cokolwiek, jakiś człowiek, szkoła, nauczyciel, nasze podejście, jedzenie od razu musisz mówić. Dostaniesz też sporo nowych rzeczy takich jak telefon czy ubrania. Przyzwyczaisz się. Bardzo dbamy o siebie nawzajem, wiec nie złość się na nas, jeżeli będziemy trochę nad opiekuńczy. Do Edgara możesz przyjść ze wszystkim ale bez sensu mu zawracać głowę mało ważnymi sprawami. Dużo pracuje, więc często go nie ma ale jak trzeba to zawsze znajdzie czas. Sam jest opiekuńczy ale trudno go wyprowadzić z równowagi. Wydaje mi się, że ma największą samokontrolę i rzadko się zdarza, że zaczyna krzyczeć. Erik jest dość trudny, jest nad pobudliwy, wybuchowy. Ale bardzo mu na nas zależy, to ważne żebyś o tym pamietała. A ja, cóż jestem po prostu najmłodszym bratem, który prawdopodobnie cię wprowadzi do życia szkolnego bo jestem tylko dwa lata starszy.
- wow, nie wiem bo powiedzieć ale dziękuje za to wszystko myśle, że to mi w jakiś sposób pomogło. Myślisz, że jest szansa żebym się zapisała na kilka zajęć dodatkowych po szkole? Bardzo mi zależy, żeby utrzymać formę.
- na jakie zajęcia? - spytał ciekawy, no tak, przecież nic o mnie nie wiedzą.
- na jakąś siłownie albo coś w tym stylu, nic specjalnego ale jeżeli będę miała wrócić do klasy sportowej to muszę o siebie dbać. I czy jest tam miejsca żeby surfować?
- z siłownią nie będzie problemu bo też na nią jeździmy wiec możesz z nami. Jeżeli chodzi o surfing może być ciężko ale może coś wymyślimy. - ucieszyłam się, że nie będę musiała jeździć na nią sama szczerze mówiąc. Kręci się tam często wielu zboczonych facetów a myśle, że jak będę z nimi to możliwe, że będą się w ogóle bać na mnie spojrzeć.
- jak chcesz coś do jedzenia to idź do Edgara a on przekaże to komuś z załogi.
- okej, dzięki- w sumie nie jadłam nic od rana oprócz koktailu wiec postanowiłam pójść do najstarszego brata. Kiedy do niego podeszłam okazało się, że siedział w jakiś papierach razem z odpalonymi laptopem.
- Edgar? - zapytałam trochę nie śmiało, nie chciałam mu przeszkadzać ale chyba muszę coś jeść co nie? - mogłabym coś do jedzenia?
- oczywiście, może być kurczak z ryżem?
- Umm, jestem wegetarianką - zdziwił się, chociaż nie wiem czemu, to normalne ze ktoś nie chce jeść mięsa.
- okej, siadaj, chyba musimy pogadać - zamknął laptopa a ja usiadłam na przeciwko niego. - jak długo nie jesz już mięsa?
- 3 lata
- bierzesz jakieś suplementy uzupełniające witaminy? Czy może miałaś jakiś katering? Muszę wiedzieć jak się odżywiałaś, żeby nic ci się nie stało. Nie neguje twoich poglądów, żeby to było jasne ale nie mam zamiaru potem jeździć z tobą po szpitalach przez anemię.
- przez rok miałam katering ale potem zrezygnowałam i zaczęłam jeść na własną rękę. Nie badałam się nigdy ale raczej nic mi nie jest.
- okej w takim razie jutro pojedziemy na badania krwi i porozmawiam z moim znajomym lekarzem na ten temat. Wolałbym żebyś jadła wszystko ale po takim czasie wątpię, że uda mi się ciebie przekonać. - westchnął
- to prawda, raczej byś nie dał rady.
- okej - podsunął mi jakieś menu - wybierz sobie coś stąd a ja to przekaże załodze okej?
- dobrze - szczerze mówiąc nie było tam za dużego wyboru ale nie ma ci się dziwić. To samolot. Plus podejrzewam, że Dania są robione pod nich ale znalazłam tam burgera, co prawda z mięsem ale chyba mogą go po prostu tam nie dodać?
- da się wsiąść burgera ale bez mięsa? - spytałam go
- jasne,pójdę im przekazać a ty możesz iść do siebie i ktoś ci niedługo przyniesie.

Kiedy skończyłam jeść zdążyłam obejrzeć pół odcinak serialu usłyszałam komunikat żeby zapiać pasy, ponieważ będziemy podchodzić do lądowania. Na szczęście oby się bez turbulencji i innych nie potrzebnych rzeczy. Kiedy wysiedliśmy, skierowaliśmy się od razu na parking gdzie czekały na nas samochody. Nie za bardzo znam się i jedyne co mogę powiedzieć ze były duże i czarne. Pojechaliśmy do domu chociaż ciężko to nazwać domem. Bardziej coś w stylu willi. Weszliśmy do budynku i bardzo mi przypadł do gustu. Był minimalistyczny i w biało czarnych kolorach. Max od razu wziął moje walizki i zaprowadził mnie do mojego pokoju który również bardzo mi przypadł do gustu. Postanowiłam od razu się rozpakować żeby nie tracić czasu a potem po prostu się wykapać i pójść spać. Okazało się, Że w garderobie było kilka rzeczy podejrzewam ze właśnie o tym mówił Max. Był tam mundurek i kilka rzeczy z każdej części garderoby łącznie z butami. Kiedy się rozpakowałam wyszłam z garderoby i skierowałam się na dół żeby się napić. Wchodząc do kuchni zauważyłam tylko Sama i Ericka którzy jedli jakieś kanapki.
- o hej Chloe chcesz coś do jedzenia?- spytał starszy
- nie dzieki jadłam w samolocie
- raczej ciężko na długo się najeść samą zieleniną - uśmiechnął się kpiąco Erick
- tu się mylisz - wzięłam wodę z lodówki - a tak po za tym wyobraź sobie że szynka która teraz jesz, paplała się w błocie. Smacznego - wyszłam, nie mam zamiaru słuchać jakichkolwiek uwag na temat mojego sposobu życia. A już napewno nie od niego. Trzasnęłam drzwiami, tak o, dla dramaturgi, czemu nie? Niech wie, że lepiej ze mną nie dyskutować o takich rzeczach. Nie nacieszyłam się za długo spokojem bo kiedy tylko usiadłam na łóżku ktoś zapukał
- wejść! - krzyknęłam, a zza drzwi wychylił się Sam.
- przyszedłem ci tylko dać jeszcze prezent za nim pójdziesz spać i przeprosić cię za Ericka, ma cięty język ale zauważyłam, że to akurat macie wspólne. Proszę - podał mi pudełko z nowym telefonem
- ale po co mi on? Mam swój i to kupiony rok temu.
- po prostu Edgar kazał ci go przekazać i powiedział ze nie masz wyboru i masz z niego korzystać także jeżeli chcesz możesz z nim rozmawiać chociaż bym nie polecał bo raczej nic to nie da. - no tak Edgar wszystkimi rządzi i jemu się nie sprzeciwia - jutro od rana pojedzie ktoś z tobą na badania a po południu przyjdzie nasz znajomy lekarz i z nim pogadamy na temat wyników a teraz dobranoc - westchnął i wyszedł z pokoju a ja stwierdziłam, że w sumie nic lepszego niż spanie nie mam do roboty wiec wzięłam szybki prysznic i poszłam spać.

****
Małe opóźnienie ale już jest. Miałam ciężki okres w szkole wiec nie byłam w stanie pisać. Niwa okładanie będzie już niebawem. Mam nadzieje ze się miło czytało. Buziaki
( 1252 słów )

Kochamy cię siostrzczkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz