↳ 𝗡𝗢 𝗠𝗢𝗥𝗘 𝗖𝗛𝗔𝗡𝗖𝗘 » angst

2.1K 60 80
                                    

꒰♡꒱

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

꒰♡꒱

Wspomnienia to właściwie tylko obrazy, które zapadły nam w pamięć. Nie pamiętamy wszystkiego, bo po co? Gdyby tak się działo, byłoby to równoznaczne z niepamiętaniem niczego; wszakże wszystkie przeżyte momenty zlałyby się w jednolitą masę. A kiedy nic się nie wyróżnia, wbrew pozorom łatwo o tym zapomnieć.

Satoru Gojo być może i nie należał do pamiętliwych osób. Drobne przewinienia i błędy swoich uczniów i znajomych starał się zapominać. Inaczej było z klątwami bądź przestępcami; im tak łatwo nie odpuszczał. Nie zapominał również o napotkanych osobach, chociaż możliwe, że spotykając na ulicy przyjaciół ze szkoły, nie rozpoznałby ich, ostatecznie w wielu przypadkach kontakt urwał się tuż po ukończeniu podstawówki, kiedy to drogi ludzkie, jak to niestety mają w zwyczaju, rozeszły się, każda w swoją stronę.

Jednak mimo tego, droga życia jednej z osób przez porównywalnie długi czas była dość ciasno spleciona z tą należącą do Satoru; pamiętał przecie dokładnie, jak kiedyś obiecywali sobie, że tak będzie już zawsze. Oczywiście wszystkie te słodkie przyrzeczenia zostały brutalnie rozwiane w momencie, gdy wkraczając w dorosłość, zmuszeni byli puścić swoje dłonie, by już nigdy ich nie odnaleźć. Innymi słowy – pierwsza miłość Gojo to był jeden wielki niewypał.

W pewnym momencie po prostu przestał o tym myśleć; skupiał się na tu i teraz, co bynajmniej nie znaczyło, iż o niej zapomniał – [nazwisko] zawsze zajmowała ważne miejsce w jego życiu i to nie uległo zmianie nawet po prawie siedmiu latach rozłąki. Wypominał sobie, że tak zwyczajnie od niej odszedł, nie zostawiając nawet aktualnego numeru telefonu. Zachował się jak nieodpowiedzialny i rozkapryszony dzieciak, a przynajmniej tak teraz uważał. Ona również dość szybko opuściła ich mieszkanie; być może nie chciała żyć w miejscu, które nasuwało tyle wspomnień, a być może nie chciała mieć z nim już nic wspólnego. Zabrała swoje rzeczy oraz połowę pieniędzy i również usunęła się w cień, skreślając jeszcze dobitniej przyszłość, którą jeszcze nie tak dawno planowali za wszelką cenę spędzić razem. A odnalezienie [imię] nie było już dla Satoru takie oczywiste; nie pozostawiła żadnych śladów, dotyczących nowego miejsca pobytu, nie podjęła też żadnych prób kontaktu, a rozmawiać z rodzicami dziewczyny po tym, co zrobił, było mu po prostu wstyd.

Gojo, jakkolwiek by się nie oszukiwał, tęsknił za [nazwisko]. Pragnął jeszcze raz zobaczyć jej uśmiech, dotknąć [kolor] włosów i, przede wszystkim, przeprosić za incydent z przeszłości. Właśnie dlatego, uparcie ignorując fakt, że [imię] prawdopodobnie nie chciała mieć z nim już do czynienia, o szansach na ponowne spotkanie w ogóle nie mówiąc, od czasu do czasu po prostu wychodził na spacer, niby zwyczajny, podczas którego jednak jakby wbrew sobie myślał o wspólnie spędzonych dniach i podświadomie rozglądał się za hipnotyzującymi [kolor] oczami, na których widok jego serce zawsze nieco przyśpieszało.

꒰♡꒱

Dla [nazwisko] wyglądało to skrajnie inaczej; jej zdaniem Satoru, zostawiając ją bez słowa, jasno i wyraźnie pokazał, iż nie chciał już jej znać. Początkowo łudziła się, jakoby miało to być jakieś niefortunne nieporozumienie albo żart; po tygodniu czekania zmieniła jednak zdanie i, spakowawszy manatki, wyjechała do stolicy z zamiarem rozpoczęcia nowego życia. Nie spodziewała się jednak, że Gojo pomyślał tak jak ona.

Dlatego, dostrzegając w tłumie przechodniów charakterystyczną, białą czuprynę, w pierwszej chwili zamarła, nie dowierzając własnym oczom. Liczyła, że nie dostrzegł jej zza witryny sklepowej kawiarni, w której pracowała, bo to oznaczałoby dodatkowe komplikacje. Nie po to układała sobie na nowo życie, aby Satoru ponownie do niego wtargnął, wywracając wszystko do góry nogami, a przynajmniej tak sobie wmawiała. Miała nadzieję, że o niej zapomniał, bowiem znała go i wiedziała, że jeśli zdecydował się na zerwanie ich wieloletniej relacji, musiał mieć swoje powody, albo po prostu nie był przy niej szczęśliwy.

Oparła się plecami o ścianę na zapleczu, korzystając z chwilowego braku nowych klientów. Westchnęła ciężko, masując palcami nasadę nosa. Zamknęła oczy, usiłując pozbierać myśli.

— Można złożyć zamówienie? — Usłyszała wesoły, zbyt znajomy głos, przywołujący wspomnienia. Rozejrzała się nerwowo, sprawdzając, czy w zasięgu wzroku jest ktoś, kto mógłby obsłużyć Satoru zamiast niej. Jednak wszyscy inni pracownicy mieli aktualnie inne obowiązki.

Nie ważne, jak bardzo nie chciała tam iść, nie mogła pozwolić klientowi czekać. Przyjmę od niego zamówienie i wrócę do kuchni, zanim zdąży mnie rozpoznać, zaplanowała szybko, ze sztucznym uśmiechem wychodząc za ladę.

— Co dla pana? — Zapytała drżącym głosem, unikając kontaktu wzrokowego. Zauważyła kątem oka, jak wesoły uśmiech na twarzy Gojo z lekka obumiera, by w końcu zniknąć bez śladu.

— [imię]... — wyszeptał cicho, przewiercając ją wzrokiem, jednak dziewczyna najwyraźniej udawała, że go nie zna, co dodatkowo rozkruszyło i tak złamane już serce Gojo.

Najbardziej bolało to, że nawet nie mógł jej winić; nigdy by do tego nie doszło, gdyby nie on sam. [nazwisko] była niewinna i Satoru doskonale o tym wiedział.

Teraz była jego szansa. Naprawi stare błędy i znowu będą mogli żyć razem.

— Kopę lat... — zaczął niepewnie, jednak przerwał mu siarczysty policzek, wymierzony przez [imię].

— Nie powinieneś był... tu przychodzić — stwierdziła z goryczą w głosie. — Dlaczego wtedy odszedłeś? Dlaczego udajesz, że nic się nie stało?!

— Pozwól, że ci wyjaśnię... — urwał, łapiąc się za lekko czerwony policzek i spoglądając na [nazwisko]. Wyglądała dokładnie tak, jak ją zapamiętał – gęste, [kolor] włosy opadające na ramiona, błyszczące oczy, w których każdorazowo tonął i pełne, malinowe wargi, w tej chwili wykrzywione z irytacją. Zdaniem Gojo, nawet kiedy była wściekła, zasługiwała na miano ósmego cudu świata i najpiękniejszej osoby, jaką znał. Nigdy wcześniej, ani nigdy później nie patrzył na żadną kobietę tak, jak na [imię], bowiem [imię] była wyjątkowa i godna jego uwagi jak nikt inny.

— Wyjdźmy może na zewnątrz — mruknęła nieco spokojniej [nazwisko], zauważając, że przyciągają niepotrzebnie spojrzenia zaskoczonych klientów kawiarni. — Za mną.

Satoru posłusznie ruszył za nią przez zaplecze, aż do tylnego wyjścia z lokalu, przeznaczonego dla personelu.

— Streszczaj się — rzuciła [imię], wbijając wzrok w ziemię. — Teoretycznie wciąż jestem w pracy.

— Przepraszam... za to, co zrobiłem. Nie powinienem był cię zostawiać, kiedy wszystko układało się tak dobrze. Mogłem ci przynajmniej powiedzieć, po co wyjeżdżam... dostałem tu posadę jako nauczyciel jujutsu, a mieszkanie ze mną naraziłoby cię na niebezpieczeństwo. Dlatego odszedłem, zrywając kontakt i nie zostawiając po sobie śladów — tłumaczył się Gojo z nadzieją, że jego wyjaśnienia trafią do ukochanej, bowiem teraz, jako najsilniejszy czarownik nie musiał martwić się o jej bezpieczeństwo, jeśli tylko był w pobliżu. — Daj mi jeszcze jedną szansę, a nie zawiodę cię już nigdy więcej.

[kolor] tęczówki wreszcie zwróciły się w jego stronę. Świdrujące spojrzenie zakotwiczyło się na twarzy białowłosego. Widząc w jej oczach irytację, ustępującą miejsca bólowi oraz rozczarowaniu, uświadomił sobie coś, o czym na chwilę zapomniał — że decyzja nadal należy do niej.

— Nie licz na drugą szansę. Po tym, co mi zrobiłeś... patrząc na ciebie, czuję tylko pustkę. Wynoś się stąd — odpowiedziała po chwili namysłu, skazując tym samym zarówno siebie, jak i Gojo na wieczne cierpienie.

A nic nie bolało [imię] bardziej, niż smutne oblicze Satoru.

Dlatego nie zamierzała patrzeć na jego mękę.

꒰♡꒱

...co to happy end?

𝐏𝐀𝐈𝐍𝐅𝐔𝐋 𝐌𝐄𝐌𝐎𝐑𝐈𝐄𝐒, satoru gojō oneshotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz