17 - kolacja cz.I

Start from the beginning
                                    

No dobra, Edric i Emira są czasem dobrym rozweselsczem i pocieszeniem.

Leżąc tak i śmiejąc się o mało nie dostaliśmy zawału słysząc pukanie do drzwi. Jak oparzona wstałam szybko z kanapy i pobiegłam otworzyć.
Przed drzwiami stała Luz, która na widok mnie w piżamie uśmiechnęła się cicho chichocząc.

- Jestem za wcześnie? - wskazała na moją miętową piżamę.

- Nie! To znaczy-... zaraz zejdę na dół - zarumieniona pobiegłam od razu do góry się przebrać.

Gdy już w miarę byłam ogarnięta i ubrana, zeszłam na dół, gdzie czekali już na mnie Luz razem z bliźniakami.
Wszyscy wesoło o czymś rozmawiali, siedząc w salonie.
Patrząc na śmiejąca się Luz poczułam jak moje uszy lekko drgają a policzki stają się czerwone. Muszę się ogarnąć!
Potrząsnąłam głową po czym podeszłam do nich, aby ustalić plan działania.

- Rodzice mówili że będziemy musieli jedzenie na kolację zrobić sami. Wrócą o piątej po południu, więc dobrze by było, gdybyśmy byli już gotowi na szesnastą trzydzieści. Mówiąc gotowi mam na myśli ubrani, wyszykowani i przede wszystkim czyści Edric - tutaj spojrzałam na brata, który udawał niewiniątko.

- Oj no weź! To się zdarzyło tylko jeden raz! Nie moja wina, że Emira wtedy dała mi za wyzwanie walnąć sobie w twarz tymi babeczkami!

- Cały czas nie wierzę że to zrobiłeś - Emira i Luz zaśmiały się.

- Wracając jednak do tych istotnych rzeczy - ponownie zabrałam głos - Luz, masz ze sobą sukienkę?

- Oczywiście!

- Okej, w takim razie ustalmy lepiej, co zrobimy na kolację.

Zaczęliśmy, więc ustalać menu, które podamy na kolacji. Stanęło na tym, że będzie sałatka, makaron z sosem, kilka przystawek oraz dodatkowo jakieś babeczki i ciasto.
Wiązało się to z wielką ilością pracy, jednak jestem pewna, że damy rade. Oczywiście jeśli Edric i Emira znowu czegoś nie odwalą.

Po przydzieleniu zadań oraz dań, które mieliśmy zrobić, poszliśmy do kuchni, aby tam wszystko przygotować.
Zaczęłam wyjmować składniki potrzebne do przygotowania babeczek natomiast Edric i Emira mieli w tym czasie pokroić warzywa na sałatkę i pójść później po makaron do sklepu. Luz miała mi pomóc z babeczkami, więc aktualnie nurkowała w szafce szukając odpowiedniej miski.

- Jakie babeczki tak właściwie robimy? - zapytała, wyjmując miskę i stając koło mnie.

- Lubisz babeczki marchewkowe? - zapytałam szykując szklankę do mąki.

- No pewnie, że tak! A zrobimy do nich polewę? - dziewczyna zrobiła słodkie oczka, którym nie mogłam odmówić.

- Eh...dobra, Edric, Emira! - obydwoje wyłonili się zza szafy - jak będziecie szli do sklepu to kupcie też jakąś polewę do babeczek i Emira, przestań się bawić tymi warzywami! To samo tyczy się ciebie Edric.

- Oj no weeeeeź, nie możesz przecież być aż tak sztywna.

- Nie jestem sztywna, chcę tylko, aby ta kuchnia wyglądała porządnie, gdy rodzice wrócą do domu, więc dobrze by było, gdybyście przeszli do robienia sałatki.

Bliźniaki szybko pokiwaly głowami i wspólnie zabrali się za krojenie warzyw.
Ja i Luz zaczęłyśmy robić ciasto na babeczki. Praca szła nam całkiem spokojnie i przyjemnie. W towarzystwie Luz w sumie zawsze jestem radośniejsza, więc nie dziwię się że praca minęła nam szybko i przyjemnie.

Po skończonej pracy z babeczkami postanowiliśmy pomóc Edricowi i Emirze w robieniu makaronu, z którym już wrócili. Podczas tej czynności jak się okazało, napotkaliśmy kilka przeszkód.
Takich jak na przykład to, że podczas robienia sosu, Emira przez przypadek chlasnęła nim Edrica który w zemście wylał na nią całą miskę przez co nie mieliśmy sosu.
Musieliśmy więc zmienić koncepcje na nasze danie i zrobić spaghetti.

- No dobra, która jest? - zapytałam gdy wszystko leżało już gotowe na blacie.

- Około 16, trochę nam to zajęło przez ten sos, ale chyba się jeszcze wyrobimy - stwierdziła Luz - może od razu się już przebierzemy. Mam całą bluzę od mąki...- mówiąc to otrzepała trochę rękawy.

Również musiałam się już przebrać. Obydwie byłyśmy całe brudne, a Edric i Emira byli cali umazani w sosie.
Na szybko jeszcze ogarnelismy w kuchni i pobiegliśmy na górę się przebrać.
Z szafy wyjęłam sukienkę podarowaną od Luz. Specjalnie na dzisiaj ją przygotowałam.
Myśląc jednak o kolacji ciarki mnie przechodziły. Jeszcze dzisiaj mogę stracić moją przyjaźń z Luz. Nie mogę do tego przecież dopuścić.

- Denerwujesz się? - obok mnie stanęła Luz, która była już przebrana.

- Po prostu...nie chcę, aby to skończyło się tak jak zawsze - przysiadłam na krawędzi łóżka - naprawdę mi na tobie zależy Luz...

- Zobaczysz będzie dobrze - brązowooka usiadła koło mnie - przećwiczyłyśmy to po kilkanaście razy, więc nie ma opcji, aby to nie wyszło!

- Jakim cudem ty cały czas potrafisz myśleć tak pozytywnie? - uśmiechnęłam się do niej.

- Oj już przestań i idź się przebierać. Twoi rodzice pewnie zaraz tu będą! -
Luz wepchnęła mnie do łazienki gdzie się przebrałam.

Kiedy wszyscy byliśmy już przebrani i gotowi, zeszliśmy na dół, aby wszystko poustawiać na stole.
W czasie gdy Emira zabrała się za ustawianie zastawy, to Edric wziął się za przynoszenie kolacji. Ja postanowiłam poszukać zapalniczki, by zapalić świecznik stojący na stole, a Luz mi we wszystkim pomagała.

- Ami! Rodzice już są! - zawołał Edric, wchodząc do jadalni i stawiając tam miskę z sałatką.

Na szybko zapaliłam świecznik jednak chyba to był błąd, ponieważ w tym samym czasie do pokoju weszła Emira która niosła ze sobą stos serwetek który nieszczęśnie położyła za blisko świecznika.

- EMIRA NIE! - próbowałam ją powstrzymać jednak serwetki już zaczęły łapać ogień przez co część z nich się podpaliła.

- Biegnę po wodę! - Luz szybko wybiegła do kuchni - dzień dobry państwu! - zawołała do moich rodziców, którzy stali w drzwiach.

Edric latał wokół serwetek i starał się je jakoś ugasić, podobnie jak Emira, ale i tak to nic nie dawało.
Szybko chwyciłam za stojąca obok szklankę i wylałam jej zawartość na serwetki, dzięki czemu przestały się palić.

- Czy ktoś mi powie co tutaj-

- Mam wodę! - do pokoju wróciła Luz niosąc dwie szklanki z wodą - o! Już ugasiliście pożar...

- Emira, posprzątaj ten bałagan, który narobiłaś - mój ojciec popatrzył surowo na zielonowłosą, która westchnęła.

- Dobraaa, Edric pomożesz mi - pociągnęła chłopaka w stronę kuchni.

- Mamo, tato poznajcie Luz - stanęłam przed rodzicami, przyciągając do nas Luz.

- Miło nam cię wreszcie poznać.

- Mnie państwa również - Luz wyjęła w ich stronę drżąpcą rękę.

- Zasiadajmy już do kolacji. Wygląda całkiem dobrze.

Uśmiechnęłam się nerwowo do Luz.
Obydwie nie do końca byłyśmy na to gotowe i było to chyba widać.
Dzisiejsza kolacja zapowiada się naprawdę ciekawie.

***

Dzisiaj trochę później ale jest 😌
Dopiero co wróciłam z rowerów i jestem tak padnięta że nwm ale póki pamiętam to wstawiam rozdział.
Zakończyłam wam go chamskim Polsatem ale trzeba trochę was potrzymać w niecierpliwości xD

A teraz żegnam i pozdrawiam ❤️😁

Lumity ~ Artist Soul Where stories live. Discover now