³² - ʟᴏᴠᴇ ɪꜱ ᴀ ʜᴀʀᴅ ᴛʜɪɴɢ ᴛᴏ ᴄᴏɴᴛʀᴏʟ

580 80 31
                                    

↷ 슬픔은 영원 할 것이다

↷ 슬픔은 영원 할 것이다

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───

Yuta nie pamiętał dokładnie, jak znalazł się w swoim łóżku, cały i zdrowy bez siniaków i ubrany w piżamę.

Oznaczało to tylko iż nie wpadł w kłopoty i nie wyszedł poza obręb swojego domu, jak miał to w zwyczaju po wypiciu dużej ilości alkoholu.

Zamieniał się wtedy w podróżnika, który co chwila chciał gdzieś chodzić, biegać i nie mógł usiedzieć na miejscu dłużej, niż cztery minuty.

Na szczęście miał przy sobie Sichenga, który biegał za nim i pilnował, by nie przejechał go żaden samochód, bądź nie przyszło mu do głowy wykąpać się w oddalonym o piętnaście minut jeziorze, które o tej porze roku nie nadawało się do niczego, prócz podziwiania.

- Jak się czujesz?

Gdy się obudził, nigdzie nie było przy nim Donga.

Na szafce obok leżały tylko tabletki na ból głowy, duża butelka wody mineralnej i bezcukrowy batonik proteinowy.

Ktokolwiek to tam zostawił, musiał mocno go lubić.

Nie mógł to być jego przyjaciel, który najpewniej zadbałby tylko i wyłącznie o siebie, zostawiając go usychającego z pragnienia po zeszłodniowej imprezie.

Musiał więc to być oczywiście Sicheng, którego zastał w kuchni, pijącego zieloną herbatę.

Gdy zapytał go o to, czy to on zostawił mu te rzeczy na szafce, pokiwał tylko głową i powiedział, że to nic takiego.

- Teraz już lepiej - Odpowiada, uśmiechając się w jego stronę - Po tym, jak wypiłem całą butelkę wody, mogę w końcu widzieć na oczy

- Tylko pamiętaj, by się nie przewrócić kiedy będziesz biegł do łazienki

Zacząć przyglądać mu się, jak stał przy zlewie, krojąc marchewkę i nucąc znajomą mu piosenkę.

W przeciwieństwie do chłopaka, który miał ochotę zakopać się pod kołdrą i spać aż do końca miesiąca, ten posiadał dość dobry humor, pomijając to, iż była dopiero godzina dwunasta.

Lubił to, jak robił coś ze skupieniem na twarzy, marszcząc swój nos, gdy coś nie poszło po jego myśli, lub gdy zaczął liczyć po chińsku za każdym razem, jak się denerwował.

Takie małe rzeczy sprawiały, że czuł się dobrze w jego towarzystwie i spędzanie z nim czasu było dla niego przyjemne.

- Sichengie, gdzie jest mój przyjaciel i Johnny? - Zapytał, lekko zaniepokojony ciszą w jego domu.

Znał Tena i po każdej wspólnej popijawie, gdy kac wyniszczał go od środka, robił się okropnie zrzędliwy, marudny i przede wszystkim GŁOŚNY.

renaissance | n.yt + d.shWhere stories live. Discover now