18+ Moja Piękna Pralnia (Jimbert)

143 10 18
                                    

Dobra to to jest pierwszy shocik i chcę ostrzec przed moimi fantazjami i scenami erotycznymi.
I tak, wiem jest gówniany ale taki zawsze wyjdzie jak za bardzo się wczuwam lol

Tak, tytuł inspirowany tym nieznanym filmem

O I JAK JUŻ MÓWIŁAM INTERPUNKCJI PO PROSTU NIE MA, SPUŚCIŁAM W KIBLU
***
James pracował w pralni swojego wuja, która się praktycznie rozpadała, ale miała dużo stałych klientów i to utrzymywało ją przy życiu. Wuj był skąpy więc Jimmy był jedynym, młodym i niedoświadczonym pracownikiem. Nie był też święty- gdy interesujący mężczyźni przynosili mu swoje ubrania to zawsze przed włożeniem ich do pralki wdychał perfumy i naturalne zapachy facetów pozostałe na koszulach. Potem jak je odbierali to chłopak się rumienił i był bardzo zawstydzony, mimo iż o niczym nie wiedzieli. Pewnego dnia do pralni przyszedł ciekawy nowy klient. Miał bujne loki koloru złoty blond, opadające mu na ramiona, był wysoki a buty na drewnianych obcasach tworzyły go jeszcze wyższym. Na sobie miał formalny lecz stylowy strój, bordowy welurowy garnitur z rękawami i nogawkami dzwonami świetnie wyglądał z jasnymi włosami. Jimmy spojrzał na niego a potem uświadomił sobie jak sam wygląda- włosy nie uczesane, szary, damski fartuch poplamiony wybielaczem i płynami a na nogach za duże klapki. Chłopak w końcu przestał się gapić w faceta i podszedł do niego przekonując się jak dużo niższy jest. W radio zaczęło lecieć  I Want To Hold Your Hand.
-Dzień dobry, czym mogę służyć? - zapytał brunet próbując nie jąkać się tak bardzo lecz było to trudne.
-Mam tu jakieś pierdoły do wyprania i chciałbym je mieć na jutro wieczór, ponieważ wyjeżdżam... Mam nadzieję, że jest taka możliwość bo w innych pralniach są długie terminy. - powiedział facet najbardziej melodyjnym głosem jaki Jimmy w życiu słyszał. Chłopak ucieszył się w myśli i odpowiedział:
-Och to świetnie szanowny pan trafił bo zrobię to na jutro wieczór jak pan potrzebuje! - uśmiechnął się szeroko siedemnastolatek. Wyższy wręczył mu torbę z ubraniami i wyciągnął do niego dłoń.
-Nazywam się Robert Plant, na to nazwisko proszę zapisać moje ubrania. - chłopak odwzajemnił gest nie przedstawiając się jednak tylko odpowiadając uśmiechem. Mężczyzna wyszedł stukając obcasami a Jimmy zniknął z torbą ubrań w labiryńcie pralek. Z jego małego radio rozebrzmiało teraz Sympathy For The Devil. Młody szczupły brunet cały w skowronkach pogłosił muzykę i otworzył pakunek szepcząc do siebie ,,co my tutaj mamy... ". Z wewnątrz wydobył się cudowny dla chłopaka zapach drogich perfum i męskiego ciała. Zamknął oczy i przyłożył jakąś koszulę do twarzy. Za to kochał swoją pracę. Wyjmując kolejną garderobę Roberta zaczął dotykać się po klatce i brzuchu aż w końcu zjechał palcami niżej i wsunął dłonie bieliznę. Rzadko męskie ubrania wytwarzały w nim takie podniecenie jak ubrania nowego przystojnego klienta pralni. Chłopak mocno się rozmarzył. Usiadł na podłodze przy wirujących, przyjemnie szumiących pralkach, wśród rozrzuconych ubrań blondyna. Zachodzące słońce klimatycznie przenikało przez duże szyby pralni i oświetlało wszystko jak ogień. Jimmy rozebrał górną część garderoby i podmienił ją na za dużą koszulę faceta. Czuł się jakby anioły dotykały go po ciele. Dotknął swojego sztywnego członka i położył się na rozgrzanej podłodze. Teraz w radio snuła się ciekawa, zmysłowa ballada idealna do sytuacji. Chłopiec rozebrał się na dole i dotykał swoje blade, śliczne uda marząc o złotowłosym. Wzdychał i drgał, włożył sobie palce do ust. Bawił się swoimi ustami wyobrażając sobie jakby robił to Robert. Aż w końcu nie wytrzymał i biała, gęsta, lepka ciecz trysnęła z jego chłopięcego penisa na ubrania starszego faceta. Gdy ballada dobiegła końca, wstał, nastawił pranie dla pana Planta, ubrał się. Nigdy nie było mu tak dobrze. Podszedł do szklanych drzwi do pralni za którymi słońce prawie zaszło. Czuł się cudownie. Wziął swój plecak i klucze a gdy wybiła godzina 19 zamknął pralnię. Udał się do swojego małego mieszkania ulicę dalej. Pomyślał, że mógł zostawć jakieś ubranie Roberta dla siebie bo by zapewne nie zauważył. Ale cóż, żył teraz jutrzejszym ponownym spotkaniem z blondynem.
Nie wyspał się, w nocy bowiem skupił się tylko i wyłącznie na tym co ma powiedzieć i jak się zachować.
-Jimmy, ty jesteś gejem... - powiedział jeszcze do siebie gdy otwierał drzwi do pralni była godzina 12. Zaśmiał się jeszcze w głos jak wszedł do środka i zaczął ogarniać ubrania innych ludzi. Klienci których dobrze znał przychodzili do niego po odbiór tak idealnie wyprasowanych i wyczyszczonych ubrań jak nigdy. Jimmy prasując i wieszając myślał o tym jak loki Roberta łaskotałyby go w szyję w trakcie pocałunków. Był już troszkę znudzony ale szczęśliwy. Gdy zrealizował wszystkie obowiązki zabrał się za ubrania swojego nowego crusha. Gdy skończył popsikał je jeszcze lekko perfumami a pomiędzy każdym z idealnie wyglądających świerzych ciuchów jak prosto ze sklepu wsuwał płatki róż. Trzeba było również posprzątać po dniu pracy i wywietrzyć w ten upalny dzień więc chłopiec otworzył na oścież drzwi i zostawił je otwarte a sam chwycił odkurzacz i przemieżał z nim pralkowe labirynty. Był bardzo nerwowy bo myślał, że w każdej chwili może przyjść ten na którego tak niecierpliwie czeka. Słońce było łudząco podobne do tamtej chwili kiedy wczoraj sprawiał sobie przyjemność życia. Niespodziewanie w amoku sprzątania poczuł jak jakaś duża dłoń ściska go w wąskiej talii a potem dokłada symetrycznie drugą i równie mocno ale zmysłowo i subtelnie ją zaciska. Jimmy myślał przez chwilę, że jego fantazja jest za mocna i się materializuje ale gdy odwrócił się lekko za plecy widział te same włosy które wczoraj zamieszały mu w głowie. Otworzył buzię ze ździwienia.
-Jak ci na imię, chłopczyku? Oczarowałeś mnie wczoraj i nie mogę się powstrzymać...- powiedział Robert i przyciągnął bruneta do siebie.
-Jam... To znaczy nazywam się Jimmy... - młodszy odpowiedział niepewnie.
-A więc mój drogi Jimmy, czy dasz się zaprosić na kolację...? - brzmiało jak pytanie retoryczne. Chłopak bardzo się zarumienił i nie wiedział co odpowiedzieć. Robert w tym czasie muskał jego szyję ustami. Młodszy próbował być spokojny ale było w nim tyle emocji, że trudno było je utrzymać w porządku. Zaczął biec w stronę drzwi i wykrzyczał tylko w trakcie:
-Wracam za 10 minut... Weź swoje rzeczy, leżą na ladzie- i pobiegł w stronę mieszkania zostawiając usatysfakcjonowanego blondyna w pralni.
Dobiegł do swojego domu i w pośpiechu otworzył drzwi. Wziął ekspresowy prysznic trwający 3 minuty i przez resztę czasu który sam sobie określił ubierał się niezdecydowany na nic. W końcu wybrał staromodną koszulę z żabotem i wzorzyste kolorowe dzwony w kwiaty. Dopełnił stylówkę czarnymi pantoflami i uczesał włosy. Zamknął mieszkanie dokładnie i szybko zmierzał w stronę pralni przed którą stał jego adorator wyraźnie niecierpliwy.
-Przepraszam za małe opóźnienie- po tych słowach zamknął pralnię i dał się złapać za rękę starszemu.
-Wyglądasz zjawiskowo... Twoje naturalne piękno mnie zachwyca, wydajesz się taki delikatny jak się patrzy na twoją cudowną twarz i szczupłe, wątłe ciało- Robert wyszeptał mu do ucha te komplementy.
-To twoje auto? - zdziwiony Jimmy na widok cadillaca przed którym się zatrzymali zapytał z niedowierzaniem. Wydawało mu się, że takie samochody są tylko w filmach na jego czarno-białym telewizorku. Blondyn nic nie powiedział tylko otworzył mu drzwi od strony pasażera i uśmiechnął się ciepło. Poszedł na drugą stronę wozu i wsiadł na miejsce kierowcy. Po wsunięciu kluczyków błyszczące auto przyjemnie zabrzmiało. Robert jedną dłoń trzymał na kierownicy a drugą na udzie Jimmyego. Młodszemu bardzo podobała się ta przejażdżka chociaż odbyli ją w bardzo przyjemnym milczeniu. W końcu dojechali w bardzo piękne miejsce. Przed nimi widniała złota brama, tuż za nią wysoki dziki ogród wypełniony nietypowymi roślinami, głównie kwiatami, lecz w centrum uwagi stawiał się malowniczy, stary, mały zameczek przyjemnie oświetlony ciepłym światłem z każdej strony. W okolicy było wyjątkowo cicho a w samym budynku świeciły się nieliczne okienka których blask odbijał się w zielonych oczach Jimmyego. Gdy wjechali na magiczny teren i podjechali pod samo wejście, Robert wysiadł, otworzył młodszemu 
drzwi i podał mu dłoń aby łatwiej było mu wyjść. Delikatną dłoń siedemnastolatka od razu przyciągnął do swoich ust i ucałował bardzo łagodnie ale również namiętnie. Jimmy zarumienił się mocniej. Weszli do pięknej posiadłości. Ich oczom ukazało się wiele drzwi, stonowane kolory, ogromny żyrandol oraz schody jak z bajki na których stał bardzo elegancko ubrany lokaj.
-Witam cię w moim domu... O ile można tak nazwać to piękne miejsce- blondyn uśmiechnął się do mężczyzny na schodach a ten podszedł do nich, ukłonił się i wskazał na drzwi znajdujące się po prawej stronie. Jimmy nie wiedział co powiedzieć, zrobiło to na nim ogromne wrażenie bo wywodził się z biedniejszej rodziny. Robert udał się w kierunku poleconych przez lokaja drzwi które momentalnie otworzyły się gdy tylko się zbliżył. Zza otwartych drzwi wyjrzała grubsza, przyjazna afroamerykanka uśmiechająca się przyjacielsko. Gdy przekroczyli próg pachnącej cudownym jedzeniem Jimmyemu nigdy nie było tak ciepło i przyjemnie na sercu. Czuł się doceniony i w centrum zainteresowania. Starszy, przystojny facet który tak bardzo go dziwił i oczarowywał odsuwał mu krzesło patrząc na niego jak na milion dolarów, czego chcieć więcej- pomyślał. Na dużym, długim stole czekały pyszne rzeczy. Milczenie się zmiększało a Robert w końcu odezwał się.
-Jestem ci ogromnie wdzięczny za przyjęcie mojego zaproszenia i wiem że wszytko wydaje ci się takie szybkie, możesz mieć wątpliwości do mnie i to normalne, chcę żebyś wiedział o mojej niecierpliwości, pragnieniu ciebie od pierwszego wejrzenia, zauroczeniu w twej łagodnej osobie... I może mi uwierzysz a może nie ale nie mam wobec ciebie złych zamiarów ani nie wyobrażam sobie również wykorzystywać ciebie bo jesteś taki młody i bezbronny i zasługujesz na miłość. - po tych słowach zaczęli jeść, rozmawiać coraz śmielej, wymieniać się komplementami a finalnie śmiać się razem i wyrażać bezpośrednie uczucia. Młody chłopiec był oczarowany wszystkim czego doświadczał w trakcie kolacji. W końcu skończyli jeść i na chwilę zamilknęli.
-Masz wybór, albo cię odwożę z powrotem albo zostajesz u mnie- Robert przedstawił plany sam w sobie zainteresowany bardziej drugą opcją.
-Ależ oczywiście że zostanę! - radośnie odparł brunet po czym wstał od stołu razem ze swoim równie ucieszonym toważyszem który następnie poprowadził go po schodach, krętym w wąskim korytarzem aż pod piękne, malowane drzwi. Tym razem drzwi się same nie otworzyły tylko zrobił to starszy z nich wpuszczając do wnętrza nastolatka. To znak, że byli sami. Jimmy wolno wszedł do klimatycznego pomieszczenia którym była istnie królewska sypiania. Na środku stało ogromne drewniane łóżko zwieńczone na górze baldachimem. Chłopiec otworzył oczy z niedowierzaniem bo nie widział w swoim życiu piękniejszego wnętrza. Na rzeźbionych szafkach i meblach migotały zapachowe świece.
-Od dzisiaj zamek ma swojego księcia a księciem jesteś ty, cudowne maleństwo... - zniecierpliwiony blondyn nie powstrzymywał się dłużej, objął chłopaka od tyłu jak wcześniej w pralni lecz o wiele wiele bardziej zmysłowo, czule i podniecająco. Chłopak wygiął swoją rękę tak aby dotykała włosów kochanka. Odwrócili się i pocałowali z prawdziwego pragnienia siebie. Jimmy czuł że Robert przez usta i język wraz ze śliną oddaje mu wszystko co do niego czuje. Zrobiło się gorąco jak nigdy. Nie przestając się całować położyli się w jedwabnych, miękkich pościelach. Starszy zaczął teraz bardziej zdobywać i atakować młodszego rękoma błądząc po bladym, zgrabnym, anielskim ciele. Szybko się rozbierali. Pragnienie było tak silne, że w ciągu paru sekund byli nadzy. Oderwali usta a blondyn zmierzył dzikim wzrokiem dziewicze ciało pięknego nastolatka. Cały czerwony na twarzy Jimmy oddychał szybciej nie umiejąc kierować sobą. Robert nie czekał dłużej, chwycił mocno za jego biodra co spowodowało, że nogi kochanka się otworzyły. Teraz mógł zobaczyć co dokładnie jest pomiędzy nogami swojego obiektu westchnień. Dotknął powoli jego członka mokrymi palcami a potem zszedł niżej nawilżając jego różową dziórkę.
-Ah!- Jimmy gwałtownie wydał z siebie zduszony okrzyk kiedy palce blondyna musnęły jego ciasne wrażliwe miejsce. Robert powoli wsuwał w niego wskazujący palec a im głębiej był tym jęki chłopczyka były coraz wyraźniejsze, dłuższe i głośniejsze. W końcu przesuwał swobodnie palcem głębiej i na zewnątrz poruszając rytmicznie, zmieniając tempo. Okrzyki pięknego czarnowłosego były teraz bardziej zależne od dłoni adoratora który po chwili dołożył tam drugi palec.
-Ahhhh Robert... -
To zmotywowało wspomnianego pana i rozpychał rozkosznie chłopca, coraz szybciej, mocniej i namiętniej. Widział, że młodszy czerpie ogromną przyjemność przy tym tak słodko wyglądając. Uznał, że już czas, sięgnął szybko do szafki po lubrykant po czym nawilżył swojego dużego penisa i wolno wkładał go w Jimmyego, który już krzyczał z podniecenia.
-Oh, Robert, Ahh tak, wejdź we mnie!!
Nastolatek czuł kosmiczną przyjemność. W tym momencie instynkt samozachowawczy blondyna dał o sobie znać- wsunął szybko całego członka w wąskom dziewicę. Ruchał go coraz szybciej i mocniej gdy ten zaczął się masturbować i jęczeć bardzo głośno i podniecająco.
-ROBERT! - i w tym momencie oboje trysnęli obficie. Młodszy zwinął się i jęknął ostatni raz tej nocy odczuwając nieziemską przyjemność. Czuł ciepłą spermę Roberta w sobie. Ten z kolei przytulił chłopaka całując każdy milimetr jego twarzy.
-Moje śliczne maleństwo... - wyszeptał mu jeszcze na ucho które potem lekko podgryzł. Zasnęli razem w pięknej pościeli a świeczki przygasały po kolei.
***
Ale nasrane słów powodzenia w czytaniu tego co właśnie skopiowałam sobie z notatek i wszystko jest jedno na drugim pozdr

Jimbert i inne pierdołyTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon