Pomimo sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, w dalszym ciągu starałam się zachować zdrowy i czysty umysł. Wiedziałam, że w tej chwili było to bardzo ważne, gdyż ważyły się losy bliskich mi osób. Chyba właśnie dlatego nie umknął mi fakt, że poza naszą trójką i Melissą obok nas znalazł się również Jordan Parrish. Ciekawe było to, czy był tu jako policjant, czy jako przyjaciel?

- Nie jest dobrze – powiedziała z góry Melissa. - Ich stan jest zły.

- Czy każdy z nich jest zagrożony? - zapytałam, chcąc zachować pozory zimnej krwi.

- Z Lydią jest zdecydowanie lepiej - odparła kobieta. - Ją da się doprowadzić do porządku szybciej, niż Szeryfa.

- Co z moim tatą? Co się z nim dzieje? - zapytał zaniepokojony Stiles.

- Nie wiem – westchnęła ciężko Melissa. - Nikt nie wie, i to jest naszym największym problemem.

- Może należy wykonać kolejne badania? - zapytałam retorycznie. - Może trzeba skonsultować jego wyniki z innym lekarzem.

- Każdy lekarz powie Ci to samo, Nina. Nikt nie wie, co dolega Szeryfowi i co zostało mu podane.

                 Tego bałam się najbardziej, tej cholernej niewiedzy. Oczywiście, że byłam silna, ale chyba tylko fizycznie, psychicznie potrafiłam niejednokrotnie odpaść na starcie. Nigdy nie chciałam sprowadzić cierpienia na swoich bliskich, a tu okazywało się, że potrafiłam ściągnąć na nich więcej nieszczęścia, niż na samą siebie. To chyba jednak nie była najgorsza rzecz, którą miałam na swoim sumieniu, a wszystkie dowody wskazywały na to, że mogło być jeszcze gorzej.

                  Od zawsze obawiałam się tego, że nie zdołam kogoś ocalić. To był uraz, który pozostał mi po śmierci mojej rodziny. Zaraz po tym, jak tylko odzyskałam swoje własne ,,Ja'' postanowiłam, że nigdy więcej nie przeoczę żadnego elementu, który pomógłby mi ułożyć puzzle do końca. Chciałam chronić wszystkich, choć czasami nie potrafiłam ochronić samej siebie.

                Byłam wkurzona, ponieważ kolejny raz okazywało się, że moi wrogowie mieli więcej siły, niż ja. Było ich kilku, cholernie niebezpiecznych, choć na pierwszy rzut oka na takich nie wyglądali. Nie powinnam lekceważyć ich siły i pomysłowości, jak zdarzyło mi się to zrobić na samym początku, a może nasza historia potoczyłaby się inaczej.

- Muszę do toalety – stwierdził nagle Stiles, przykuwając naszespojrzenia.

- Ja chyba też – mruknął Scott, odwracając się do nas tyłem i natychmiastowo kierując się w stronę wybraną przez własnego przyjaciela. Kiedy Stiles zdążył się ruszyć?

- Ja chyba nie jestem w pełni sił – parsknęłam, patrząc na oddalające się postacie chłopaków.

- Oni tak zawsze we dwóch? - zapytał zdziwiony Jordan, co spotkało się z naszym cichym śmiechem.

- Oni od zawsze byli dziwni – odparła z uśmiechem Melissa. - Trzeba się do tego przyzwyczaić.

- Nic innego nam nie pozostaje, nie da się tego przeskoczyć –wzruszyłam ramionami. - Scott i Stiles zawsze chodzą własnymi ścieżkami, zawsze razem.

                Niewiele osób było to w stanie zauważyć, jednak ja pozostawałam czujna, przynajmniej w połowie. Nie ważne było to, jak mocno chłopcy by się pokłócili, oni zawsze robili to samo i zmierzali w tym samym kierunku. Mogli się nienawidzić, oczywiście chwilowo, mogli się do siebie nie odzywać do siebie i nawet nie patrzeć w swoim kierunku, jednak wspólny cel w dalszym ciągu ich łączył. To było niesamowite i rzadko spotykane, oni byli niesamowici i jedyni w swoim rodzaju.

This City, New Life { Teen Wolf }Where stories live. Discover now