ROZDZIAŁ 101

190 17 34
                                    

               Postrzeganie czegoś w czarno białych barwach nie zawsze oznaczało skuteczny podział pomiędzy dobrem, a złem. Czasami to, co widzieliśmy w bieli, nie pokrywało się z tym, co było prawdą i dobrem. Zło było powszechne dosłownie wszędzie, nawet jeśli nikt go nie widział. Mogło być skryte w małych gestach, cichych słowach, bezszelestnych ruchach. Było wszędzie i tylko nieliczni potrafili dostrzec je w porę.

                 Nigdy nie ukrywałam tego, kim jestem, nawet jeśli równałoby się to z nieprzyjemnościami. Zawsze szczerze pokazywałam swoje podejście do pewnych spraw, głośno mówiłam to, co myślę i nie gryzłam się w język tylko dlatego, że mogłam zranić czyjeś uczucia. Byłam bezpośrednia, i choć czasami mi to nie wychodziło na dobre, jakośnigdy nie potrafiłam się powstrzymać.

                Każdy, kto mnie znał, albo chociaż miał ze mną do czynienia, wiedziałam, że zniosę naprawdę wiele, jestem cholernie tolerancyjna, ale nigdy nie zaakceptuje kłamstwa i wykorzystywania słabszych w gierkach tych złych. Owszem, nigdy nie mogłam się nazwać Aniołem, ponieważ do niego było mi daleko, ale Ci, którzy byli niewinni, byli nietykalni, w każdej postaci.

               Czasami śmiałam się z własnych przekonań, do których w przeszłości było mi daleko. Niejednokrotnie zdarzało mi się zabić kogoś, kto był całkowicie odcięty od świata nadprzyrodzonego. Nigdy nikogo nie skrzywdził, miał świetlaną przyszłość i wielkie plany na dalsze życie. Oczywiście, że miałam moment słabości w swoim życiu, który skutkował bezmyślnym zabijaniem każdego, kto stanął mi na drodze. Z czasem uświadomiłam sobie jednak, że na karę zasługują tylko Ci, którzy są winni, a nie Ci, którzy mają czyste sumienie i są wybierani na podstawie momentu i miejsca, w którym aktualnie się znajdują.

                Może to dziwne, ale nie zawsze szukałam złoczyńców wśród swoich ofiar. Bywały momenty, w których myślałam jedynie o pożywieniu się i nie miałam zbyt wiele czasu, aby znaleźć odpowiedniego kandydata. Wolałam zaatakować pierwszą lepszą osobę, niż wymordować połowę miasta. Niemniej jednak miałam jedną, twardą zasadę, której cały czas się trzymałam: nie zabijam dzieci. Wypicie krwi z człowieka nie było złe do momentu, w którym jego życie miało jeszcze wiele do zaoferowania. Właśnie dlatego zawsze starałam się pić małe ilości, na samym końcu podając swoją krew ofierze tylko po to, aby mieć pewność, że nic jej nie będzie.

                Dbałam o wszystkich, często zapominając o samej sobie. Dbałam o osoby, których nawet nie znałam i nigdy w życiu nie widziałam na oczy. Chyba właśnie dlatego stan Lydii i ślady pazurów na jej szyi tak mocno mnie ruszyły. Wiedziałam, że Raeken nie ustąpi, zrobi wszystko, aby dojść do swojego, nikomu nie znanego, celu, jednak nie sądziłam, że na swoją ofiarę wybierze Lydię. Martin nic mu nie zrobiła, nawet głośno nie mówiła o tym, że go nie lubi.

                Staliśmy na korytarzu, przed salą Lydii, w całkowitej ciszy. Wyjątkowo pozwoliłam śmiertelnej na siłowe wyrzucenie mnie z miejsca, w którym, połowicznie, nie chciałam być. Chwilowo skupiłam się na tym, co zobaczyłam i na tym, co zrobię osobie za to odpowiedzialnej. Cóż, każdy kiedyś musi stracić kontrolę, prawda?

                 Byłam wściekła na Raeken'a za to, co z robił z Rudą. Z drugiej strony mogłam się tego spodziewać, ponieważ poniekąd rozumiałam jego ruch. Lydia miała moc, której sama jeszcze do końca nie ogarniała. Potrafiła wyczuwać czyjąś śmierć, nawet jeśli dana osoba nie była aktualnie w niebezpieczeństwie. Najważniejsze jednak w tym wszystkim były wspomnienia, które nieświadomie posiadała, i o których nawet nie miała pojęcia.

                Wychodząc z sali, w której znajdowała się Lydia, wiedziałam, że to nie koniec kłopotów ani złych wiadomości. W tym budynku znajdowały się dwie bliskie mi osoby, które zostały narażone na śmierć. Nie potrafiłam przejść obok tego obojętnie i w żaden sposób nie reagować. Nawet jeśli zjawiliby się tu z innego, nieznanego mi powodu, to i tak sprawdziłabym dosłownie każde miejsce, każdy kąt i każdą możliwość, przed zostawieniem ich stanu lekarzom. Może i byłam suką, ale zawsze dbałam o swoich.

This City, New Life { Teen Wolf }Where stories live. Discover now