Prolog

581 31 4
                                    

Czułem się jakbym unosił się na delikatnych, a za razem puszystych chmurach. Kolor nieba zmieniał się z niebieskiego na jasno różowy. Uwielbiam ten kolor. Przypomina mi zawsze o szczęśliwych chwilach. Gdzie śmiałem się i tańczyłem z moimi najważniejszymi osobami. Chociaż nie mam ich wiele, to zawsze dzieje się mnóstwo ciekawych chwil. Pływanie w jeziorze, spacer w wakacyjny dzień oraz jedzenie lodów. Dzięki takim chwilą wiem, że żyję. Spojrzałem w górę, przepiękne chmury były powoli popychane przez lekki wiatr. 

Między nimi małe, jak i duże ptaki wesoło poruszały skrzydłami. Jeden z nich odleciał od reszty. Skierował swój dziób prosto w moją stronę.  Przez chwilę dryfował w powietrzu uważnie mi się przyglądając. W pewnym momencie ruszył tuż w moją stronę. Zajęło mu to parę sekund by znaleźć się prosto przed moimi oczami.

 Z daleka wydawał się naprawdę mały, lecz gdy mogłem zobaczyć go z bliska, jego skrzydła wydawały się niemal jak moje ręce. Dzieliło mnie od niego parę metrów. Zrobiłem pierwszy, mały krok. Zwierzę uważnie się przyglądało się moich powolnych kroków. Następne kroki zrobiłem bardziej odważniejsze. Znajdowałem się już parę centymetrów od spokojnego ptaka.

 Wyciągnąłem w jego stronę, swoją rękę. Balem się, ale za razem pragnąłem go dotknąć. Jego skrzydła mieniły się złotem, a jego czarne jak smoła oczy spojrzały prosto w moje źrenice. Gdy tylko się zorientowałem, zabrałem swoją dłoń. Oczy zwierzęcia momentalnie zmieniły się w przerażająco wściekłe. 

Niepewny swojego wyboru zrobiłem krok w tył, a ręce podniosłem by pokazać, że nie chcę mu zrobić krzywdy, lecz to nie pomogło. Zwierzę zrobiło wielki zamach, przez co moje włosy, które były wcześniej związane w gumkę, zostały całkowicie rozplątane. Zwierzę widząc jak się oddalam, coraz to szybszym krokiem, od razu zabrał się za gonienie mnie.

 Wystraszony biegłem co sił w nogach, prosto w stronę zachodzącego słońca. Słońce coraz szybciej zachodziło zabierając ze sobą przepiękne promienie słońca, które oświecały mi drogę. Z każdą sekundą czułem, że koniec jest już bliski, traciłem coraz więcej siły, w pewnym momencie stała się najciemniejsza ciemność, jaką w życiu widziałem. 

Odwróciłem szybko wzrok za siebie, by ujrzeć czy złote stworzenie przestało mnie gonić. Nie poddawał się, w dalszym ciągu gonił mnie i gdy miałem już powrócić wzrokiem na ulicę potknąłem się o kamień. Upadłem raniąc się w kolano oraz w łokieć. Dopiero gdy zauważyłem rany poczułem niemiłosierny ból. Spojrzałem przed siebie stworzenie było coraz bliżej, byłem gotowy by umrzeć. Widząc jak zwierze rozkłada swoje skrzydła zamknąłem oczy i czekałem tylko na krótki ból, który miał zmienić się w wieczny spokój.  

Siedząc na zimnym asfalcie i czekając na koniec. Nic nie poczułem. Otworzyłem swoje oczy, a przede mną stał nieznany mi uczeń. Miał na sobie mundurek, a jego osobowość wręcz świeciła w ciemności. Miał on czarne włosy, oraz opaskę na nadgarstku. Wyglądał jak prawdziwy anioł zesłany na ziemię.

Otworzyłem z niedowierzania szerzej oczy, ptak bał się chłopaka. Jego skrzydła zaczynały coraz wolniej machać, a głowa zwierzęcia była skierowana w stronę ziemi. Młody chłopak podszedł do zwierzęcia i pogłaskał jego równie złotą głowę. Przejechał kilka razy po jego piórach i wskazał palcem na niebo. Ptak widząc to od razu poleciał do reszty swojego stada, ponownie zmieniając się coraz bardziej mniejszą postać.

 Chłopiec odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się przepięknym uśmiechem. Na jego policzkach pojawiły się dwa dołeczki które tylko dodały mu uroku. Był on niesamowicie przystojnym uczniem. Podchodząc do mnie wyciągnął do mnie rękę.

— Jesteś cały? — Jego uśmiech wręcz rozjaśniał całe ciemne miasto. 

Chwyciłem jego rękę, a reszta świata stawała się coraz bardziej jaśniejsza, ale gdy tylko puściłem jego dłoń miasto ponownie stawało w ciemnościach. Bojąc się tego, chwyciłem jego rękę ponownie i spojrzałem na niego. Nie tylko jego twarz była idealna, ale i również budowa ciała. Między jego kosmyki włosów zaczął wiać delikatny wiatr, minimalnie je rozwiewając. W jego oczach dostrzegłem coś niesamowitego, małe spadające gwiazdy...

Gdy miałem go już dotknąć po twarzy poczułem jak coś zaczęło ciągnąc moje ciało, oddalając mnie od chłopaka. Nie chcąc tego, starałem się wyrywać, lecz to nic nie dało. Czarne ręce chwyciły moją talię i zaczęły ciągnąć w stronę czarnej dziury, która znajdowała się na ziemi. Od razu gdy moje ręce przestały dotykać dłoni chłopaka, świat ponownie stał się ciemny, a figura chłopaka zostawała jedynie jasną plamą w ciemności. 

Poczułem jak spadam, a ciemność zaczęła mnie pożerać w całości, zaczynając od moich nóg po sam czubek nosa. Ze strachu zamknąłem oczy i poczułem jak z wielkim uderzeniem dotknąłem podłogi swoimi plecami. 

ʟᴏᴠᴇ ғʀᴏᴍ ᴅʀᴇᴀᴍ | ᴡᴏᴏsᴀɴ (✓)Onde histórias criam vida. Descubra agora