O kwiecie pięknej młodości

16 0 1
                                    

Gdy pewnego wieczoru byłem ze znajomymi w barze, i wypijałem kieliszek za kieliszkiem delikatnie tracąc zmysły, odpaliła mi się w głowie wizja tego że nie jestem już takim bachorem, nie było to oczywiście potwierdzeniem tego że jestem dojrzały, jestem młodym buntownikiem, imprezuję, pije alkohol i bawię się ile sił, tyle że jest to też ten moment w którym w głębi duszy czegoś mi brakuję,  jestem jak najbardziej szczęśliwy ale.. ale nie ma tej osoby która jest jak identyczna do ciebie kropla wody.
Kiedy byłem już w "lekkim" amoku alkoholowym, ujrzałem przepiękną kruczowłosą dziewczynę, jej oczy błyszczały jak gwiazdy na niebie, śpiewała dziś we wspomnianym barze, jej głos otulał otępionego mnie, wokół szyi i ramion, wbijał ciepłą igłę w serce, czułem jakby była stworzona do życia obok mnie.
Im dłużej słuchałem jej głosu tym bardziej wpadałem w trans, jak po trawce, byłem w innym wymiarze tańczyłem z nią i w pewnym momencie nasze usta się zbliżyły, zatrzymała się i wyszeptała mi do ucha 
"Kacper, ale to juz było, nie pamiętasz już jak razem rzucaliśmy butelkami z mostu? Nie pamiętasz jak pewnego razu tak właśnie pękło Ci serce?"
Wtedy w szoku zamknąłem oczy, wziąłem najgłębszy oddech w moim całym życiu, otworzyłem.
Ale to juz było, a ja leżę w salonie, cały zakrwawiony, ktoś woła pomocy, a ja tylko szepczę "To już było kochana, ale za chwile znow się może wydarzyć "

Bo rozum pamięta a serce tęskni

Amor caecus estWhere stories live. Discover now