- Są - rzuciła zdawkowo, przerzucając wzrok na zasłonę drzew. Czuła tam czyjąś obecność.

   - Gdzie? - dopytał książę, skanując wzrokiem prawdopodobnie setny raz teren wokół.

   - W tamtej części lasu. Najwyraźniej dopiero przybyli.

   - Więc nie było ich wcześniej... - pomyślał na głos. - Ilu ich jest?

   - Dwójka... może trójka. Nie więcej.

   Derwan spojrzał na Mirę. Kobieta miała zmarszczony nos i czoło. Myślała nad czymś intensywnie. Nie chciał jej przerywać, więc cierpliwie tym razem czekał.

   - Wpadłam na dość... głupi pomysł - oznajmiła po dłuższej chwili, pozostając dalej w zadumie.

   Książe uśmiechnął się nieznacznie.

   - Nic nowego - mruknął. - Chcesz ich zaatakować już teraz?

   Szok zalał twarz Miry. Przerzuciła powoli na niego wzrok, pozostając dalej w niemałym zaskoczeniu. 

   - Skąd wiedziałeś?

   - Ponieważ to byłby bardzo głupi pomysł - odrzekł pewnie. Przemilczał fakt, że jego wcześniejsze słowa nie były przemyślane i jedynie rzucone luźno. - Musielibyśmy zmieniać cały plan...

   - Niekoniecznie - wtrąciła. - Wszystko odbyłoby się zgodnie z nim. Jedynie czas zostałby zmieniony. Zabierzemy kryształy jeszcze zakotwiczone w mieczach. - Zamilkła. Na jej twarzy przez krótki moment było można ujrzeć smętny wyraz, dość rzadki do dostrzeżenia u Miry. Zazwyczaj witał u niej, przez wiele lat wypracowany, krnąbrny uśmiech. - Czuję, że nie możemy dopuścić do ich odłączenia - dodała. 

   - Teraz tak czujesz? 

   - Tak - odpowiedziała całkiem poważnie, ignorując usłyszaną kpinę w słowach księcia. - Nie powinniśmy tu być.

   Derwan zmrużył oczy i dokładnie jej się przyjrzał, słysząc w głosie Miry... strach? Postawa ani wyraz twarzy kobiety nie wskazywał na nic konkretnego. Jednakże bez wątpienia się nie przesłyszał. Był to inny strach niż dotychczas u niej dostrzegał. Ten był taki... autentyczny. Jak gdyby była już pewna, że za chwile zginą. 

   - To był twój pomysł tutaj się udać - przypomniał, gwałtownie odrywając spojrzenie od Miry. Próbował wyprzeć z głowy brzmienie strachu w jej głosie. Wiedział bowiem, że jeżeli będzie nad tym za długo rozmyślał, jej emocje przejdą na niego i pochłoną go całkowicie. Zapewne całe jego ciało zesztywniałoby i nie mógłby zrobić nawet małego ruchu. Już teraz czuł szpony niepokoju, starające się przejąć nad nim kontrolę. Podobne emocje buzowały w nim przed każdym spotkaniem z ojcem. - Nie możemy się wycofać - dodał po chwili, kręcąc głową na samą te myśl.

    - Wiem, ale też... - Nie zdążyła dokończyć, gdy zauważyła dwie osoby wyłaniające się z lasu.

   Mężczyzna odziany na biało, wysuwał się na przód, a za nim szedł rycerz niosący Królewskie Ostrza jak patyki na ognisko.

   - Aras - wyszeptał książę.

   - Mag twojego brata? - dopytała Mira, będąc już całkowicie skupiona nad obrazem przez nimi. Nie było już śladu po strachu czy niepewności.

   - Tak. Dziwne, że go nie ma razem z nimi. Zawsze trzymali się razem.

   - Wycofujemy się - oznajmiła nagle Mira, łapiąc się za kubrak w okolicy serca.

   - Co?! - oburzył się.

   - Coś jest nie tak. 

   Książe spojrzał na Mirę. Na jej czole i pod oczami pojawiły się głębokie zmarszczki. Wyglądała dość blado, a oczy przygasły. Znów pojawił się ten strach. Przerzucił ponownie wzrok na Arasa, który ustał przy brzegu jeziora. Nie wiedział, co powinien zrobić... co chciał zrobić. Czuł, że stan Miry nie był bezpodstawny, jednak z drugiej strony... zaszedł tak daleko. Odkąd uciekł z zamku miał wrażenie, jakby brakowało czegoś w jego życiu. Doszedł we własnych myślach, że jedynie powrót do królestwa zagwarantuje mu dowiedzenie się, co było tym istotnym, brakującym elementem. A żeby mógł wrócić, musiał najpierw wygrać ze swoim bratem. Musiał stać się księciem. 

Cienie mrokuWhere stories live. Discover now