- Jesteś czasem niemożliwa...- uśmiechnęłam się do niej - byłoby mi bardzo miło, jednak...to nie rozwiązuje wszystkich moich problemów...
- Hm?
- Moja mama chce, abyś przyszła do nas na kolację i-
- ALE EKSTRA! - Luz podskoczyła - a u was też serwują takie małe jedzenie w drobnych porcjach?! Jak w tych wszystkich restauracjach!?
- Luz!
- A...no tak heh...mów dalej...
- Zazwyczaj, kiedy przyprowadzałam kogoś na taką kolację, moi rodzice zaczynają, że tak to ujmę "oceniać" tę osobę, a zazwyczaj, gdy już było po wszystkim, po prostu kazali mi z nią zerwać kontakt...
Dla nich te spotkania były tylko pretekstem do takich rzeczy...
- Ciężka sprawa...nie da się jakoś wymigać od tej kolacji?
- Moi rodzice męczą mnie o to już od kilku dni, w końcu pewnie i tak postawią na swoim.
Luz przez chwilę milczała, najwidoczniej nad czymś myśląc. Szkoda tylko, że na te sytuacje nie da się już nic wymyśleć.
Moi rodzice dopną swego, a ja i tak po raz kolejny nic na to nie poradzę.
Siedząc tak już załamana tym wszystkim i rozmyślając co będzie dalej, poczułam jak coś ociera się o moją rękę. Był to King. Chyba starał się mnie pocieszyć.
Uśmiechnęłam się do niego delikatnie i wzięłam go na ręce, aby go przytulić.
Może to miejsce rzeczywiście ma coś, co daje jakąś radość?
- JUŻ WIEM! - Luz podskoczyła na kanapie, powodując u mnie lekki zawał.
- Co wymyśliłaś?
- Nauczysz mnie jak mam się zachowywać przy twoich rodzicach! Nauczysz mnie, co mam przy nich mówić, aby nie wypaść głupio i ogarniemy wszystko tak, aby pozwoli ci się ze mną przyjaźnić! - wszystko mówiła tak szybko, że ledwo zdążyłam ogarnąć, co zamierzamy zrobić.
- To....może się chyba....udać...- popatrzyłam na nią z nadzieją w oczach.
- Widzisz! Damy radę! - dziewczyna przytuliła mnie do siebie mocno, poczułam jak delikatnie się rumienię - kiedy jest ta kolacja?
- Eeeeeee...- przez chwilę się zawiesiłam - a no tak! Em...musiałabym to jeszcze z nimi ustalić.
- W takim razie, gdy tylko już się dowiesz, to zaczynamy nasze przygotowania!
Chwilę jeszcze posiedziałam u Luz, zanim wróciłam do domu. Około czternastej niestety musiałam się zbierać. Wybrałam, jak zwykle, drogę przez park. Postanowiłam iść tak w miarę z tłumem, aby znowu ten koleś na mnie nie naskoczył.
Na całe szczęście do domu dotarłam w jednym kawałku. Już miałam kierować się do swojego pokoju, gdy nagle koło mnie stanęła moja mama. Co ona tu robi?! Przecież powinna być teraz w pracy!
- Co ci się stało w nos? - zapytała z poważną miną przejeżdżając po zaschniętej krwi pod moim nosem.
- Leciała mi krew, to wszystko - odpowiedziałam bez jakichkolwiek emocji. Nie chciałam, żeby dowiedziała się, co naprawdę się wydarzyło.
- Yhm...dobrze. Nie przyszłam tu rozmawiać o tym, przyszłam tu w celu zaproszenia twojej koleżanki Luz na kolację, która będzie za kilka dni.
Dokładnie to w tę niedzielę.
CZYTASZ
Lumity ~ Artist Soul
FanfictionAmity Blight to zwykła licealistka uczęszczająca do liceum artystyczno - plastycznego. Już od najmłodszych lat była przygotowywana do bycia kimś ważnym w społeczeństwie. Od zawsze była prymuską i ciężko pracowała na to aby zostać w przyszłości wielk...
11 - znalezienie szczęścia nie jest łatwe
Zacznij od początku