6 - dzień z Blightami

Depuis le début
                                    

- Słabo...ale spoko, możemy robić dalej projekt u mnie - powiedziałam z uśmiechem.

- To dobrze - Amity również posłała mi delikatny uśmiech, powracając do rysowania.

Gdy tak rysowałyśmy i doprecyzowałyśmy nasz dzisiejszy rysunek, nagle usłyszałyśmy huk, który swoje źródło miał na dole. Popatrzyłyśmy po sobie zdziwione i lekko przerażone. Amity pognała na dół, a ja za nią. To, co zobaczyłyśmy w salonie...o Jezu! Co tu się działo! Fotel był przewrócony, a dzbanek, który przedtem stał na komodzie ,teraz leżał rozbity na podłodze, zaś woda z niego wylała się na cały dywan. Najgorzej jednak wyglądał obraz rodziny Blight, który teraz był przechylony na ścianie i prawie spadał.

Po środku tego bałaganu stali, oczywiście, Emira i Edric. Obydwoje niewinnie patrzyli wszędzie tylko nie w oczy Amity, która wyglądała, jakby miała zaraz wybuchnąć.

- CO WYŚCIE TU ODWALILI!? - krzyknęła to tak głośno, że usłyszałam jak ptak uderza z przerażenia w szybę w oknie.

- To wina Edrica!

- Co!? To ty chciałaś grać w zbijaka w salonie! Ja proponowałem jadalnie.

- Nie obchodzi mnie kto, co chciał! - dziewczyna podeszła do bliźniaków, ledwo powstrzymując się przed ponownym wybuchem - macie to w tej chwili ogarnąć, a już w szczególności ten obraz! - wskazała na portret rodziny, który ledwie się trzymał.

- Aj tam nie przesadzaj, i tak wyszłaś na nim, jakbyś miała zaraz stamtąd uciec, więc...

-Jeszcze.jedno.słowo.a.przysiegam.że.powiem.o.wszystkim.rodzicom!

Bliźniaki głośno przełknęli ślinę i w dwie sekundy zaczęli biegać po domu w poszukiwaniu jakiś zmiotek czy czegoś tam.

Ja w czasie gdy Amity postanowiła ich nadzorować, podeszłam do ich rodzinnego portretu. Państwo Blight dostojnie stali ze srogimi minami nad ich dziećmi. Po bokach stali Ed i Em , oboje byli ubrani na szaro - fioletowo i posyłali delikatny uśmiech. Na samym środku stała zaś Amity. Nie wyglądała na szczęśliwą. Mimo jej poważnej miny, widziałam jej smutek w oczach.

Swoją drogą to zauważyłam, że w całym domu nigdzie, ale to nigdzie, nie ma żadnych zdjęć rodzinnych. Pytanie: czemu?

- Wyszłam dość dziwnie na tym obrazie - niespodziewanie koło mnie znalazła się Amity.

- Nie wyglądasz na nim na zbyt szczęśliwą...

- Nie byłam wtedy w nastroju i tyle...- westchnęła - nie lubię pozować, wolę malować.

- Po co w ogóle trzymacie tu ten obraz? Nie mogliście no nie wiem...porobić kilku zdjęć czy coś? Nigdzie w domu ich nie ma!

- Moi rodzice wolą tradycyjne metody, a poza tym mamy kilka zdjęć, w albumach które są schowane w sypialni i gabinecie moich rodziców.

- Musisz mi jakieś pokazać! - wykrzyknęłam radośnie.

- To nie jest dobry pomysł, a poza tym - musimy jeszcze dokończyć naszą pracę, czyż nie?

- Nie chcesz już ich pilnować? - zapytałam, wskazując na sprzątające bliźniaki.

- Wiedzą że jeśli nie posprzątają - to powiem o wszystkim rodzicom, a wtedy naprawdę bym nie chciała być na ich miejscu.

- Biorąc pod uwagę to , że zniszczyli cały salon w niecałe kilka minut to... rzeczywiście muszą posprzątać czy tego chcą czy nie.

Poszłyśmy więc do góry, aby skończyć wreszcie nasz rysunek. Szło nam to naprawdę sprawnie. Amity bardzo dobrze dobiera odcienie, więc starałam się nie zostawać w tyle i również robić wszystko co w mojej mocy, aby rysunek był idealny.

Lumity ~ Artist Soul Où les histoires vivent. Découvrez maintenant