#OPISÓWKA 11

708 64 70
                                    

Theodor od zawsze uważał, że noc jest piękniejsza niż dzień. Nocą rządzi najprawdziwsza i najczystsza magia, czego dowodem mogłyby być gwiazdy, które migotały nad jego głową. Młody mężczyzna nie wybrał się wieczorną wędrówkę bez celu. Zmierzał do miejsca, które było swoistym łącznikiem między naturą, a miastem. Wprawdzie  Hermiona nie podała mu dokładnego adresu, opisała tylko dom na skraju lasu, których w magicznej części stolicy było kilkanaście, a trzy z nich były zamieszkane. Na szczęście udało mu się zdobyć dokładniejsze wskazówki od Astorii więc mniej więcej wiedział, gdzie powinien się kierować.

Teraz szybkim krokiem przemierzał polną ścieżkę, co chwilę oglądając się za siebie w celu upewnienia się, że nikt go nie śledzi. Nie rozumiał dlaczego czuł się obserwowany. Ale miał wrażenie, że ktoś depcze mu po piętach i za chwilę zaatakuje znienacka. Każdy podmuch wiatru, który łaskotał jego szyję traktował jak oddech jakiegoś zbira.

 Wizyta u Hermiony była niezaplanowanym wydarzeniem, ale jednocześnie wybawieniem. Dosłownie kilka minut po skończonej wymianie wiadomości z szatynką, Theodor otrzymał "propozycję nie do odrzucenia". Terence i Blaise proponowali mu męski wieczór, mimo że nie miał ochoty na ich towarzystwo o czym poinformował ich kilka razy. Jednak dopiero wiadomość o wizycie u szatynki spowodowała, że mu odpuścili i przestali się narzucać. 

Tak naprawdę mężczyzna nie chciał żeby jego kumple poznali szczegóły zerwania z Luną, nie chciał żeby po raz kolejny wylewali na blondynkę wiadro pomyj, bo wbrew pozorom wciąż zajmowała specjalne miejsce w jego sercu. A gdyby wypił z nimi kilka kieliszków wódki to na pewno opowiedziałby im bardzo dokładnie o wydarzeniach, które miały miejsce dzisiejszego poranka... 

W końcu dotarł na skraj lasu. W świetle księżyca drzewa wydawały się być ogromnymi szkaradami, które zebrały się na jakieś posiedzenie, by knuć spisek przeciwko czarodziejskiemu rodowi. Rozejrzał się i w oddali zobaczył migoczącą lampę, która zapewne znajdowała się na ganku. Świetnie! Czyli mimo dokładnych wskazówek Astorii i tak zabłądził.

Po kilku minutach stał już przed niskim, ceglanym domem. Zaczynał powoli wątpić czy budynek na pewno zamieszkuje Hermiona, ale odważył się zapukać do drzwi. Stał jak słup soli uparcie wpatrując się w klamkę. W końcu drgnęła i Hermiona wyszła na ganek wyraźnie zaspana. Wyglądała jak siedem nieszczęść w za dużej, czarnej koszulce, legginsach i luźnym kardiganie, który sięgał jej za kolana. 

- A gdyby to był ktoś inny? - Theodor zapomniał o przywitaniu. Wpatrywał się z nią z wewnętrznym uczuciem niepokoju. Tak nieroztropne zachowanie nie pasowało do rozważnej gryfonki, którą znał. Może dziewczyna miała po nadzieję, że zamiast niego przyjdzie ktoś inny? Może była już wcześniej umówiona, a on narzucił jej swoje towarzystwo? 

- Nikogo innego się nie spodziewałam - mruknęła, a gdy zawiał wiatr szczelniej opatuliła się luźnym swetrem - Wejdź do środka, o tej porze mogę zaproponować tylko herbatę. 

Theodor przystał na jej propozycję i podążył za nią, ryglując wcześniej drzwi. Czekoladki przewiązane czerwoną kokardą położył na kuchennym stole i sam przy nim usiadł. Miał okazję przyglądać się krzątającej się w kuchni szatynce. Jego uwadze nie umknęły mechaniczne ruchy dziewczyny czy podkrążone oczy, który tego poranka straciły swój blask. 

W końcu postawiła przed nim gorący kubek owocowego naparu i usiadła naprzeciw niego. W małej kuchni nastała cisza, ta z rodzaju tych krępujących, która ciąży każdemu i którą trudniej jest przełamać z każdą kolejną sekundą. 

- Pisałeś, że bariera, która oddziela nas od świata mugoli czasem jest nieszczelna - wymamrotała Hermiona upijając łyk gorącej herbaty i krzywiąc się przy tym nieznacznie.  

Dark Story - after war  [HP INSTAGRAM]Onde histórias criam vida. Descubra agora