5 - "ludzie często próbują zniszczyć to co piękne"

Start from the beginning
                                    

Przynajmniej nie będzie nam nikt przeszkadzał.

Ruszyłam w stronę domu kierując się do parku. Zawsze szłam tą trasą, co zawsze delektując się przyjemnym jesiennym powietrzem, gdy nagle poczułam jak ktoś mnie chwyta za ramię tym samym zatrzymując. Odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą chłopaka w czarnej kurtce, jeansach i czerwonych włosach na końcach ( dla tych którzy oglądali Star vs forces of evil to wyobraźcie sobie takiego Toma xD )

- Czyli to jednak prawda - zaśmiał się chłopak zdejmując mi czapkę - rzeczywiście masz te elfie uszy...

- Kim jesteś i czego chcesz!? - warknęłam, wyrywając mu swoje ramię i próbując odebrać mu moją czapkę, jednak niestety bezskutecznie, gdyż trzymał ją za wysoko.

- No patrz...nawet wysokością dorównujesz elfowi! - zaśmiał się kolejny, który wyszedł zza drzewa.

- Oddacie mi moją czapkę czy będzie się tak dalej nabijać z byle czego? - zapytałam z sarkastyczną nutką w głosie.

- Rozczulasz mnie, aczkolwiek jesteśmy tu tylko w sprawie aby się trochę ponabijać.

- Fascynujące...szkoda że ja nie mam na to czasu.

- Słuchaj no, mała! - jeden z nich przycisnął mnie do drzewa - radziłbym ci, pomówić z rodzicami o wtykanie nosa w głupie sprawy, które ich nie dotyczą! Niech wiedzą, że pieniędzmi nie mogą zniszczyć wszystkiego! - szarpnął mnie tak mocno że kilka razy uderzyłam mocniej głową o drzewo.

- Nie mam pojęcia o co wam chodzi! Jeśli macie jakiś kretyński problem do moich rodziców, to nie znaczy, że macie się przyczepiać do mnie!

- Jeszcze zobaczymy...- chłopak w końcu mnie puścił - zwykła dziwaczka...ale powiem ci, że z tymi elfimi uszami to może zrobisz jeszcze karierę w cyrku!

Odeszli, śmiejąc się podczas, gdy ja próbowałam rozmasować obolałe miejsce z tyłu głowy.
Poczułam narastający smutek. Nie z powodu tego, że mi grożono przez moich rodziców. To się czasami zdarzało - gdy na przykład: niedawno znowu wymusili, aby miasto zburzyło jakieś stare bloki na przedmieściach i postawili jakieś nowe i droższe. Bardziej mnie zabolały słowa, jakie ten koleś do mnie powiedział.

Czy moje uszy sprawiają że rzeczywiście jestem dziwadłem? Będą mnie prześladowały do końca życia...i to mnie najbardziej boli.

Poczułam jak moje oczy stają się wilgotne ale nie pozwoliłam moim łzom ulecieć. Ruszyłam po prostu dalej, aby jeszcze zdążyć coś ogarnąć w domu, zanim przyjdzie Luz.

W domu jak zwykle panowała przygnębiająca cisza. Jeszcze bardziej poczułam się samotna i dziwaczna. Naprawdę nie chciałam być tym dziwadłem. Znając życie, gdybym była z normalnej rodziny to wszyscy, by między sobą o mnie szeptali i nie miałabym za wielu przyjaciół. Ludzie się mnie po prostu bali, dlatego nie chcieli wchodzić mi w drogę i tyle.
Westchnęłam, siadając w fotelu i podkurczając pod siebie nogi. Dlaczego nie mogę być normalna? I nie mam nawet z kim o tym pogadać - Boscha i Skara moje problemy będą miały gdzieś, a co dopiero rodzice? Oni pewnie by nawet nie kiwnęli palcem, aby cokolwiek do mnie powiedzieć. Ed i Em nie wezmą tego na serio...
Podczas tych melancholijnych rozmyślań usłyszałam dzwonek do drzwi. Luz! No tak , przecież miałyśmy zrobić ten projekt! Szybko pobiegłam w stronę drzwi, o mało nie wywracając się na dywanie. Luz stała uśmiechnięta przed drzwiami. W ręce trzymała szkicownik a na ramieniu miała torbę, z której wystawały jej przybory do rysowania.

- Przepraszam, jeśli musiałaś tak długo czekać - powiedziała wchodząc do środka - wow...w środku ten dom wydaje się jeszcze większy...

- Rozgość się, projekt będziemy robiły u mnie w pokoju. Chcesz coś do picia?

Lumity ~ Artist Soul Where stories live. Discover now