4 - niespodziewanie odwiedziny

Start from the beginning
                                    

- Muszę...już iść...- powiedziała wstając i zabierając swoją torbę - moi rodzice...Em...się trochę o mnie już martwią więc...

- Spoko, to...do zobaczenia w poniedziałek na lekcjach - odprowadziłam ją do drzwi machając jej na pożegnanie.

- Do zobaczenia...

Amity wydawała się trochę przygnębiona wiadomością, że musi już wracać. Aż tak się jej tu spodobało?

Sama nie wiem...ciężko będzie ogarnąć odczucia tej dziewczyny naprawdę trudno...

Następnego dnia zapowiadała się świetna pogoda. Dlatego też już od rana planowałam moje wyjście do parku z Kingiem. Chciałam wziąć Kinga oraz mój szkicownik i może książkę?  W parku zazwyczaj siadałam zwyczajnie na ławce i rozkoszowałam się klimatem tego miejsca.
Od razu po śniadaniu, pobiegłam na górę, aby się ubrać. Dzisiaj postawiłam na zwykłe jeansy oraz białą bluzę.
Później, zaczęłam zbierać potrzebne mi rzeczy do torby. Czyli telefon, książkę, szkicownik, książkę- czekaj...jakim cudem mam dwie takie same książki!?

Dwa tomy "Dobrej Wiedźmy Azury" spoczywały w moich rękach. Co ciekawe z jednego wystawała kartka od zeszytu.
Wyjęłam ją ,był na niej rysunek. Bardzo ładny rysunek. I wtedy mnie olśniło, przecież to był styl Amity! Czyli to jej książka! A to z kolei oznacza że ona również czyta te książki!

Koniecznie muszę jej ją oddać.
Pytanie tylko...gdzie ona mieszka?

- Wychodzę! – zawołałam, zbiegając ze schodów i chwytając smycz - razem z Kingiem musimy coś załatwić.

- To znaczy? - zapytała Eda, wychylając głowę zza kuchni.

- Amity zostawiła u mnie wczoraj książkę. Muszę zdobyć jej adres od Willow.

- Rodzina Blight mieszka w tej zamożnej dzielnicy, jakoś około 15 minut stąd. Jeśli przejdziesz przez park to może dojdziesz tam szybciej.

- Skąd ty to wiesz?

- Mam swoje sposoby, wróć na obiad.

- Dobrze, dobrze! - zapięłam Kinga i pognałam do drzwi - paaa!!!

Pogoda o poranku była naprawdę wspaniała. Słońce świeciło i nie było ani śladu po wczorajszej ulewie.

W parku było mnóstwo ludzi, którzy albo przyszli tu na spacer lub bawili się ze swoimi psami. King bardzo chciał dołączyć do swoich czworonożnych przyjaciół, jednak teraz mieliśmy misję oddania książki Amity.
Droga przez park nie zajęła mi dużo czasu, więc już po kilku minutach znalazłam się na bardzo bogatej dzielnicy. Wszystkie domy, które mijałam miały bardzo ładnie zdobione ogrody oraz wystrój. Drzewa przy ulicy były równo posadzone, a krzaczki równo przycięte. Naprawdę to miejsca można było uznać za perfekcyjne.
Zaczęłam się rozglądać za domem, w którym mogłaby mieszkać Amity. Cały czas nie znałam jej dokładnego adresu, tak więc nie było łatwo. Przemierzałam ulice naprawdę długo. Tak długo, że nawet King miał już chyba dość. Może lepiej będzie oddać jej książkę jutro po lekcjach? Chyba tak będzie lepiej...
Gdy już miałam odwrócić się zrezygnowana, w domu tuż obok mnie usłyszałam głośne rozbicie się szyby, a następnie głosy brzmiące dziwnie znajomo.

- Czy wyście zwariowali!? To, że rodzice wyjechali, wcale jeszcze nie oznacza, że macie rujnować nam dom! - szłam w stronę głosu.

- Wyluzuj Mittens, nikt nie musi się o tym dowiedzieć!

Spojrzałam przez rozbitą szybę w oknie. Jak widać znalazłam dom Amity.

Okno, przez które zaglądałam było rozbite, natomiast w środku kłóciło się rodzeństwo, w sumie to całkiem mnie to śmieszyło.

- Hejo! - zawołałam tym samym zwracając na siebie uwagę.

- Luz! - bliźniaki równocześnie podbiegły do okna.

- Widzę, że nieźle się bawicie - zaśmiałam się, parząc na potłuczone szkło.

- Co tu robisz? - Amity spojrzała na mnie zdziwiona.

- Wczoraj zostawiłaś u mnie książkę - mówiąc to, z plecaka wyciągnęłam książkę i ją podałam - swoją drogą nie wiedziałam, że również czytasz „Dobrą Wiedźmę Azurę”! Od lat nie spotkałam osoby, która również czyta tę serie.

Amity odebrała odemnie książkę lekko się rumieniąc. Edric i Emira natomiast zaczęli między sobą szeptać i cicho chichotać.

- Cóż, dziękuję.

- Nie ma za co. Pójdę już, ten maluch wręcz domaga się zabawy w parku - mówiąc to wskazałam na Kinga która radośnie merdał ogonkiem.

- Ooo… jaki uroczy! - pisnęła Emira widząc psiaka - koniecznie musimy namówić w końcu rodziców na takiego słodziaka.

- Biorąc pod uwagę to, jak bardzo jesteście nieodpowiedzialni to wątpię, aby się zgodzili.

- No wiesz co!? Kiedy niby byliśmy nieodpowiedzialni!?

- Pomyślmy...na przykład wtedy, gdy mieliście mnie odebrać po szkole, a tymczasem kompletnie o mnie zapomnieliście? A może wtedy, gdy mieliście przynieść mój projekt na zajęcia, a zamiast tego przynieśliście do szkoły balony z farbą, powodując że cała szkoła wyglądała jak tęcza! Lub choćby teraz gdy wybiliście szybę!?

- No a od czego mamy ciebie?

Zaśmiałam się, widząc jak bliźniaki robią skruszoną minę do zielonowłosej, która tylko przewróciła oczami na te ich "wysiłki", o ile można tak to nazwać.

- Będę się już zbierać. Powodzenia z szybą i do zobaczenia jutro!

- Paaa! - Edric i Emira zawołali wesoło na co Amity strzeliła sobie facepalma.

Cóż, mogę jej tylko zazdrościć takiego rodzeństwa. W swoim życiu osobiście nigdy przedtem nie miałam przyjaciół, do czasu oczywiście od kiedy tu mieszkam. Takie rodzeństwo zawsze musiało być dla niej oparciem lub choćby towarzystwem do wspólnej zabawy.

Tak...tego akurat bardzo zazdrościłam Amity...

***

Miałam ten rozdział wstawić trochę później ale meh co mi tam 😂
Na wstępie chciałabym podziękować  KasiaOlak  za pomoc z interpunkcją i powtórzeniami 😁❤️
Wgl jak tam wam mija dzionek?
Bo mi jak na razie mecząco biorąc pod uwagę że pan nam kazał teraz ćwiczyć na kamerkach i robić tabate 😒😣
No cóż nie mam nic więcej do dodania.


Żegnam i pozdrawiam ❤️😂

Lumity ~ Artist Soul Where stories live. Discover now