4 - niespodziewanie odwiedziny

Start from the beginning
                                    

- Ale jak? Przecież dzisiaj jest sobota! Jakim cudem zdobyłaś mój szkicownik? – osłupiała wzięłam od niej szkicownik, przeglądając go.

- W soboty mam dodatkowe zajęcia z moim rodzeństwem. Dzisiaj byliśmy w naszej sali i znalazłam twój szkicownik.

- Wielkie dzięki! Ale...skąd miałaś mój adres?

- Mam swoje możliwo-

Nagle z kuchni wybiegł King ,który widząc nowego gościa, wskoczył na Amity tym samym, przewracając ją. Zaczął ją lizać oraz radośnie machać ogonkiem.
Zielonowłosa chichotała, próbując się jakoś pozbierać. Dopiero gdy wzięłam Kinga na ręce, Amity mogła wstać z podłogi.

- Uroczy, jak ma na imię? - zapytała drapiąc psiaka na uchem.

- King, to pies mojej cioci.

- Zazdroszczę...moi rodzice nigdy mi nie pozwalali trzymać w domu psa.

Wtedy po raz pierwszy zauważyłam szczery i radosny uśmiech Amity.
Jak widać, King potrafi wzbudzić dobre wrażenie i rozweselić każdego.

- Może zostaniesz na chwilę? W taką pogodę ciężko ci będzie wrócić do domu - zaproponowałam.

- Sama nie wiem czy to dobry pomysł....

- Oj no chodź! Będzie super!

Dziewczyna wydawała się lekko zmieszana, ale w ostateczności się zgodziła. Wzięłam od niej przemoczone rzeczy i położyłam je na grzejnik, aby wszystko się wysuszyło.
Po raz kolejny tego dnia zrobiłam herbatę. Poszłyśmy do mojego pokoju, aby tam wypić i się zrelaksować.

- Ładny pokój...

- Dzięki, cały czas go jeszcze dekoruję.

- Dlaczego właściwie się przeprowadziłaś? Bez sensu się tak przeprowadzać, by uczyć się w tej szkole dopiero teraz.

- Cóż...to dość długa historia...- nerwowo podrapałam się po karku - przeprowadziłam się do cioci po tym jak zadecydowano o tym, że moja matka nie ma do mnie praw rodzicielskich. Nie dbała zbytnio o mnie, a gdy ciocia się o tym dowiedziała to zabrała mnie do siebie. Od tamtej pory mieszkamy razem.

- Ja...bardzo mi przykro Luz...nie wiedziałam...

- Nie, jest w porządku. I tak jakoś nigdy nie miałam specjalnie dobrych relacji z moją mamą. Więcej już wiedziała o swojej pracy niż o mnie.

- Od ilu lat mieszkasz z ciocią?

- Od trzech. Na początku mieszkałam u niej tak trochę nielegalnie, a potem sąd wszystko doprecyzował. Jeszcze później musiałyśmy zmienić lokum, by nie rozpamiętywać przeszłości z tego miasta...

- Musiałaś mieć naprawdę ciężko w życiu...jakim cudem, więc utrzymujesz cały czas tak dobry humor?

- Cóż...moim zdaniem nie warto jest aż tak rozpamiętywać przeszłości. Trzeba iść dalej i być gotowym na nowe wyzwania.

Amity popatrzyła na mnie z podziwem, który schowała za kubkiem z herbatą.
Jak widać można z nią całkiem przyjemnie porozmawiać. Może jeszcze szansa na naszą przyjaźń nie przepadła?

Później nasza rozmowa przeszła na inne tematy takie jak szkoła czy też rysowanie. Jak się okazało, Amity już od najmłodszych lat była przygotowywana do bycia artystką, podobnie zresztą jak jej rodzeństwo. Jej rodzina była bardzo, ale to BARDZO zamożna. Może ta rozmowa nie była jeszcze iście przyjacielska, jednak czułam, że Amity również ma i tę pozytywną stronę bycia. Tę bardziej przyjazną i sympatyczną.
Gdy tak gadałyśmy o niczym. nagle do Amity zaczął wydzwaniać telefon. Dziewczyna odebrała go z wielką niechęcią, a gdy skończyła rozmawiać smutnym spojrzeniem popatrzyła na mnie.

Lumity ~ Artist Soul Where stories live. Discover now