2. Your touch, your touch, your touch - I need that

Beginne am Anfang
                                    

— No więc plan jest taki... — ciągnął dalej, a ja mimowolnie ułożyłem dłonie na jego pośladkach. — Pójdziemy do hotelu i uczcimy fakt, że stać nas na pokój z dużym, wygodnym łóżkiem, idealnym do oddawania się cielesnym przyjemnościom bez strachu o to, czy dzieci śpiące za ścianą usłyszą, jak rzucasz do mnie mało wyrafinowane, sprośne teksty podczas szczytowania. Co ty na to?

Co ja na to? Cóż, ja na to jak na lato. Byłbym najbardziej skretyniałym idiotą, gdybym nie przystał na jego propozycję. Od samej gadki Taehyunga zrobiłem się napalony jak cholera, ale najwidoczniej nie tylko ze mną było tak źle, bo mój kochany, perwersyjny mężulek również miał niezłe kurwiki w oczach. Poza tym, w tamtym momencie miałem ochotę wstać i krzyknąć „a nie mówiłem!", bo doskonale wiedziałem, że Taehyung to ukryty diabeł w skórze anioła. Nie taki złowrogi czy nienawistny, ale zbereźny i pełen fantazji seksualnych, o których zbyt często wstydził się opowiadać.

Mimo tego kochałem go i pożądałem najbardziej w świecie, więc gdyby naprawdę okazał się wysłannikiem samego Lucyfera, pozwoliłbym mu pożreć swoją duszę w całości. Byłbym skory w to uwierzyć, gdyby nie fakt, że od momentu, w którym dorobiliśmy się dzieciaków, zaczął zachowywać się jak pieprzona Matka Teresa z Kalkuty. Nie miałem mu tego za złe, był najlepszym tatuśkiem na świecie (nie tylko dla dzieci, ale w trakcie naszych łóżkowych roleplay'ów także dla mnie) i naprawdę go podziwiałem. Nie poradziłbym sobie z wychowaniem Rose całkowicie sam, bo miałem tylko dwadzieścia trzy lata, gdy do nas trafiła. Tak naprawdę, nie poradziłbym sobie w ogóle, a na pewno nie zdecydowałbym się na tak heroiczny akt miłosierdzia, jak Taehyung.

Jak by nie patrzeć, w tamtym czasie w ogóle nie myślałem o tym, że będziemy mieć dzieci. Nie czułem takiej potrzeby, a ze świadomością, że i tak obaj jesteśmy facetami, nie zaprzątałem sobie głowy takimi pierdołami. Chciałem się bawić, czerpać z życia garściami, a nie zajmować się małym, beczącym i nieco zbyt czerwonym ludzikiem Michelin. Dokładnie tak myślałem o dzieciach, dopóki nie zobaczyłem malutkiej Rosie. Ona wyglądała trochę bardziej jak słodziaszny cherubinek, szczególnie będąc w wieku Felixa. Chociaż, jak tak pomyśleć, to gdy już wylazła z wózka, coraz więcej ludzi na mieście podejrzewało nas o kradzież dzieciaka. Ciężko się im dziwić, patrząc na jej urodę, bo prędzej powiedziałbym, że jest córką wikingów, a nie dwójki Azjatów, ale nie wiem, czego spodziewali się ci pieprznięci debile. Myśleli, że któryś z nas ją urodził, czy co?

Zresztą, ten okres był dla nas szczególnie trudny. Ściągnąłem Tae do Francji, chajtnąłem się z nim i chociaż to ja chciałem być tym, który pomoże mu stanąć na nogi w kompletnie nieznanym kraju, to sytuacja szybko zaczęła się odwracać. Racja, miewał gorsze momenty, ale nauczył się języka w ekspresowym tempie i harował ciężko jak wół, by osiągnąć choć niewielki sukces. Przysięgam, to najbardziej zajebisty człowiek, jakiego kiedykolwiek poznałem. Coś pokroju superbohatera, którego supermocą byłaby po prostu zajebistość. Beczący niemowlak z obsranymi plecami od przeciekającej pieluchy? Dla niego to nic strasznego. Zrobienie wyczepistego obiadu z jakiejś egzotycznej kuchni, której nazwy nigdy wcześniej nie słyszałem? Ależ oczywiście. Znajomość najbardziej zaawansowanych pozycji z kamasutry? A żeby tylko. Rozjebanie całego grona nauczycielskiego, gdy dowiedzieliśmy się, że gównażeria śmiała się z Rose, bo ma dwóch tatusiów? Dobra, to akurat było straszne. Myślałem, że ich tam pozabija.

Podsumowując, Taehyung był najlepszy. Najfajniejszy, najładniejszy, najseksowniejszy, najmądrzejszy i wszystko naj. Był najlepszym facetem pod słońcem i żałowałem każdej sekundy z życia, w której w to wątpiłem.

— Gguk! — Piękny, anielski krzyk wyrwał mnie z życiowych rozmyślań. — Zamiast miętosić mój tyłek, może byś mi odpowiedział?

theia ❃ taekookWo Geschichten leben. Entdecke jetzt