18. Hekate jest zła.

321 23 7
                                    

HAZEL LEVESQUE 

     ╭───── Moje błogosławieństwo Hekate jest świetną sprawą, ale ciągnie też za sobą pewne obowiązki, które nie zawsze mi się podobają. Spotkania z boginią nie zawsze są ciekawe, a moje misje są niebezpieczne. Czasem chciałabym dać sobie spokój z byciem półboginią i żyć jak normalna nastolatka. Niestety, nie jest to możliwe.

Przekonałam się o tym szczególnie wtedy, kiedy zobaczyłam Hekate we śnie. Spacerowałam po łąkach, wspinałam się po górach z Frankiem, jadłam lody i BUM. Wszystko naokoło znika, a ja nagle znajduję się w ciemnym pałacu, stojąc tyłem do wielkiego, królewskiego tronu.

Zirytowana odwróciłam się i na tronie ujrzałam Hekate. Wyglądała okropnie. Piękno jej czarnych włosów nikło w burzy kołtunów, a ciemne oczy skrywało w sobie jakieś szaleństwo. Ongiś cudowna suknia teraz była postrzępiona. Mimo tego katastrofalnego widoku czułam, jakby oplatały mnie niewidzialne nici magii.

Hekate uśmiechnęła się lekko i poczułam, jak jakaś siła ciągnie mnie w dół. Mimowolnie uklękłam i spuściłam głowę. Kręcone włosy przyjemnie łaskotały mnie w twarz, chociaż sama sytuacja nie należała do najmilszych, nawet jeśli był to tylko sen.

— Hazel? — Hekate wciąż nie pozwalała mi wstać. Straciłam ją z oczu, ale jej głos nie zdawał się być gniewny. Był raczej rozbawiony, tajemniczy... demoniczny. — Widzę, że ty i twoi przyjaciele już znaleźliście Hogwart.

Postanowiłam mówić jej całą prawdę. Pewnie i tak dowiedziała się już wszystkiego.

— Nie jesteśmy tam z własnej woli - odparłam cicho. — Chejron nas tam wysłał.

— Mhm, rozumiem.

Poczułam, jak więzi rozluźniają się. Splotłam razem dłonie, po czym powoli i niepewnie wstałam. Szybko przekonałam się, że nie mam przy sobie miecza.

— Jaki jest twój dom? — spytała Hekate nieco łagodniej. - Do jakiego domu należysz?

— Hufflepuff — powiedziałam, wciąż nie patrząc jej w oczy.

Spojrzała w podłogę i wymamrotała jakieś słowa w obcym mi języku. Zapewne była to starożytna Greka, w końcu ta kobieta nie była Trywią. Z Trywią także miałam okazję się zapoznać.

Bez słowa pstryknęła palcami, a cały świat przede mną zamazał się.

Gwałtownie zmieniłam pozycję na siedzącą. Wzięłam do ręki moją nową różdżkę, która jak do tej pory spoczywała na drewnianym stoliku nocnym i zamachałam nią. Żadne znane mi zaklęcie, jak Abrakadabra czy Czary-Mary nie działało. Z początku myślałam, że ten patyk jest zupełnie bezużyteczny, ale skoro Hekate zainteresowała się moim żywotem w Hogwarcie, musiał coś znaczyć.

Zerknęłam na dziewczyny, z którymi dzieliłam dormitorium. Ruda Susan Bones chrapała cicho, a Hannah Abott wierciła się niespokojnie, jakby właśnie śniła o jakimś koszmarze. Zupełnie tak jak ja przed chwilą. Przełknęłam ślinę i zgrabnie zeskoczyłam z łóżka. Poprawiłam moją prostą, białą koszulę nocną i powoli zeszłam do pokoju wspólnego.

Spodziewałam się, że nikogo tam nie będzie, krzątałam się więc tam jakbym była we własnym domu. Dla mnie domy w Hogwarcie były jak kohorty. Nie wybierasz swojej, a inni cię do jakiejś podporządkowują, każda ma innego dowodzącego i swój system. Nie czułam się w Hufflepuff'ie wygodnie, uznałam jednak, że to kwestia przyzwyczajenia.

Miałam usiąść na kanapie, gdy ktoś nagle mnie odepchnął.

— Aaa! — pisnęłam. W wyniku moich ćwiczeń w Obozie Jupiter zdołałam nie upaść, tylko przekręcić się, przesunąć swój ciężar na lewą stopę i wycelować pięść między jego oczy. - Och, bogowie... Frank!

— Hazel! — Przytulił mnie i spojrzał na mnie. — Przepraszam. Myślałem, że to...

— Okej, rozumiem - powiedziałam. — Co tu robisz o tej godzinie?

— Mógłbym zadać ci to samo pytanie, Hazel — odciął się. — Nie powinnaś była tu schodzić.

— A co jeśli powiem ci, że we śnie dosłownie nawiedziła mnie Hekate żądając ode mnie potwierdzenia co do naszego pobytu w Hogwarcie?

Źrenice Franka rozszerzyły się.

— Słucham?

— Mhm — mruknęłam, zakładając kosmyk włosów za ucho. Spuścłam głowę.

— Siadaj — Uderzył kilka razy w miejsce obok siebie na kanapie.

Przygryzłam wargę. Hekate zazwyczaj się tak nie zachowywała. Nie wiedziałam, jak określić jej dzisiejsze nastawienie. Była jednocześnie tajemnicza, groźna i... zabawna. Miałam nadzieję, że ten senny napad nie zwiastował niczego złego, ale z bogami nigdy nie wiadomo. Byleby to nie była kolejna misja... misja w misji...

— Hazel? — Frank nagle zmienił położenie. Poczułam, jak w pomieszczeniu nagle robi się ciepło. Zerknęłam na mojego chłopaka. Bursztynowe światło odbijało się od jego twarzy, musiałam więc wyglądać podobnie.

Oby to nie było jakieś kolejne objawienie - pomyślałam ze zgrozą.

Ścisnęłam mocniej jego rękę i powoli, zakładając przy okazji nogę na nogę odwróciłam się. Kominek zapalił się nagle. Nie wiedziałam, jakim cudem, ponieważ na noc prefekt zgasił go. Odsunęłam się od tego miejsca jeszcze bardziej, ale z ognia coś wyleciało. Na poduszkę opadł tlący się kawałek listu, a ogień zgasł.

Podniosłam drżącą dłonią papier i przeczytałam pięknie wykaligrafowane zdanie na nim się znajdujące.

Idź na wróżbiarstwo, Hazel. 

— Przeklęta Hekate — warknęłam cicho.


Magia Półbogów ── HP i PJO crossoverWhere stories live. Discover now