° 2 °

328 22 15
                                    

Przez chwilę Delia stała jakby ktoś rzucił na nią zaklęcie petryfikujące. Coś zrobiła źle ? A może ktoś ją zobaczył przy teleportacji? Mnóstwo pytań rodziło się w jej głowie, a odpowiedzi jeszcze więcej.

Percival Graves był aurorem i jednocześnie  szefem Departamentu Przestrzegania Praw Czarodziejów amerykańskiego ministerstwa. Był także zleceniodawcą Delii, to dzięki niemu dostawała różne sprawy dzięki czemu mogła zabłysnąć. Zazwyczaj informował ją wcześniej, lub przez patronusa, ale dziewczyna wolała nie wnikać dlaczego tym razem zrobił inaczej.

- Graves ? Jesteś pewien ? - uniosła z powątpieniem brwi a Hosting prychnął.

-nie -powiedział ironicznie - tak mi się zachciało wysyłać cie to biura aurora. O, bo tak !

Jego podniesiony ton spowodował, że parę osób odwróciło głowy w ich kierunku. Widząc to mężczyzna pokrył się rumieńcem nie tylko na twarzy, Ale także na pulchnej szyi i dłoniach, co koszmarnie kontrastowało z jego musztardowo żółtą koszulą. Delia westchnęła ciężko.

- dobra, nie unoś się tak. Dzięki - wyminęła go i ruszyła dalej. Zdążyła coś jeszcze usłyszeć o " niewdzięcznych, aroganckich aurorach" Ale nie miała już okazji odpowiedzieć bo Hosting zniknął w tłumie innych czarodziejów.

Westchnęła ponownie i ruszyła do biura departamentu przestrzegania praw czarodziejów. Delia szczerze nie miała pojęcia, po co tamten ją wzywa. Miłego być tylko źle lub dobrze. Ona wolała się nie nastawiać na cokolwiek.

Idąc wymieniła kilka cichych przywitań ze znajomymi lub innymi aurorami. Amerykańskie ministerstwo magii było ogromne pod względem wydziałów które posiadało. Droga pomiędzy poszczególnymi z nich zajmowała czasem wieki.

Podeszła do jednych drzwi, za którymi znajdował się gabinet mężczyzny. Zapukała A po usłyszeniu pozwolenia, weszła do środka. Drzwi zamknęły się za nią same, na co ciemnowłosa lekko podskoczyła nie spodziewając sie tego w ogóle.

Przy masywnym biurku siedział mężczyzna. Jego ciemne włosy, jak zwykle ułożone w estetyczny sposób, przecinały małe, ledwo widoczne pasemka siwizny. Jego wyraz twarzy był poważny i nie zdradzał zbyt wiele a to sprawiło że węzeł w żołądku Imorston zacisnął się nieco.

- wzywał mnie Pan, Panie Graves

Auror przełożył jeszcze kilka teczek i przeniósł spojrzenie na kobietę. Splótł dłonie leżące na stole, jak lekarz wyrokujący o stanie zdrowia pacjenta.

- Istonie, Imorston. Wzywałem Cię. Usiądź.

Jasnooka podeszła do dwóch krzeseł stojących przy biurku i usiadła na jednym z nich. Była spięta jakby na krześle było rozsypane pudełko pinezek. Rozejrzała się po pomieszczeniu w czasie kiedy tamten szukał czegoś w szufladzie.

Na każdej ze ścian była długa przeszklona szafka. W środku było wiele dziwnych przedmiotów. Wiele z nich wyglądało jak przyrządy astronomiczne, zwyczajne ozdoby, szklane kule, a może też wykrywacze wrogów ( niektórzy aurorzy nosili przy sobie wersję kieszonkowe ).

- więc, pewnie domyśla się Pani, po co pani tu przyszła

Głos Graves'a skutecznie sprowadził ją na ziemię i spojrzała na niego szybko. Problem był w tym że Delia nie miała bladego pojęcia po co tu była.

- właśnie niezbyt - uśmiechnęła się z lekkim zakłopotaniem.

Mężczyzna zaśmiał się krótko. Z reguły nie robił tego często, Ale sądził że ktoś tak inteligentny by zostać aurorem, domyśli się o co może chodzić. Przerzucił parę kartek w dokumentach przedłużając ciszę która Delii ogromnie ciążyła.

- proszę się nie obawiać, to nic złego. Przydzieliłem Pani zadanie.

Ciche westchnienie ulgi opuściło usta ślizgonki. Wezęł w żołądku poluzował się pozwalając jej zwyczajnie oddychać. Nieswiadomie przez te chwilę wstrzymała oddech. Skinęła głową a auror kontynuował.

- wydział aurorów brytyjskiego ministerstwa magii dostał zadanie, żeby wytropić jednego czarodzieja. Bardzo potężnego czarodzieja.

Delia zaczęła powoli łączyć fakty. Potężny czarodziej i brytyjskie ministerstwo ? To jakoś jej się kupy nie trzymało ale te uwagę postanowiła zatrzymać dla siebie.

- dostali polecenie by odszukać i złapać Grindelwalda.

Dłonie Imorston gwałtownie zacisnęły się na materiale ciemnej szaty, ale Percival zdawał się tego nie zauważać.

- Chciałem Panią wysłać jako naszego informatora i uzdolnionego aurora. Nasi przyjaciele z Anglii mają znikome pojęcie na temat tego czarnoksiężnika i...

Delia z trudem opanowywała się by nie krzyknąć. Wstrzymując się od wydania jakiegokolwiek dźwięku, zacisnęła szczękę.

- a nie macie jakiego innego kandydata. Porpetina Goldstein była by zachwycona - wycedziła.

Mężczyzna pochylił się lekko nad stołem.

- Pani Goldstein została zabrana licencja aurora. Poza tym to właśnie Pani została wytypowana.

- muszę Pana rozczarować, Ale nie mamy już o czym rozmawiać

Powiedziała to tak chłodnym tonem jak jeszcze nigdy jej się nie zdarzyło. Wstała gwałtownie z krzesła i podeszła do drzwi.

- Pani ojciec był wybitnym aurorem

Zatrzymała się trzymając dłoń na klamce. Czuła jak chłód metalu przenika przez jej dłoń niemiłym uczuciem.

- dokładnie, był

Zacisnęła usta, wiedząc, że tamten jeszcze nie skończył. Ona miała za to ochotę stąd wyjść albo rzucić w niego czymś paskudnym.

- mogę zagwarantować, że nie będzie Pani żałować. Po tym jak Grindelwald został by złapany, resztą byśmy się już zajęli. Proszę to przemyśleć.

To ostatecznie zakończyło ich rozmowę. Delia burknęła pod nosem ciche do widzenia, i wyszła z pomieszczenia. Idąc przez hol ministerstwa musiała wyglądać jakby chciała kogoś co najmniej zabić. Większość schodziła jej z drogi i nawet Hosting widząc jej humor, oszczędził sobie przesłuchania, o tym co się stało w gabinecie.

Imorston ruszyła ulicą próbując uspokoić własne nerwy. Nie zamierzała dać się ponieść emocjom, bo właśnie tego w tej pracy miała unikać. Miała kierować się rozumem a nie uczuciami.

Wieczorem, kiedy ulice były już puste a ludzie siedzieli w domach, Delia teleportowała się na dach jednego z wyższych budynków. Samotność była czymś co pozwalało jej spokojnie przemyśleć niektóre sprawy. Usiadła przy krawędzi, a nogi zwisały sobie luźno.

Czy na pewno powinna odrzucać przydzielone zadanie. Robiła to jedynie z własnej urazy. Żyła w dylemacie po wybrać. Jeżeli rzeczywiście miała się przyczynić do złapania Geindelwalda, była by w stanie się tego podjąć.

- zrobię to dla Ciebie, tato.

Aurorów nigdy za wiele · Tezeusz ScamanderWhere stories live. Discover now