15 - Ministerstwo

Start from the beginning
                                    

Nie minęło nawet pięć minut, a Kallisto zapadła w głęboki, spokojny sen, skutecznie utrudniając Mistrzowi Eliksirów dokończenie lektury.

_____

      Poranek nie okazał się łaskawy dla żadnego z ich dwójki. Severus zaledwie otworzył oczy i niemal zerwał się na równie nogi, zauważając godzinę, którą wybijał antyczny zegar z wahadłem. Obudził tym samym kobietę, która niemal spadła z kanapy, próbując przekręcić się na drugi bok. Rowle chcąc nie chcąc otworzyła oczy i podniosła się na łokciach. Jej wzrok mimowolnie padł w ten sam punkt, który obrało spojrzenie Snape'a chwilę wcześniej. Dopiero teraz dotarła do jej świadomości wiązanka przekleństw opuszczająca usta Severusa, który krzątał się już gdzieś za jej plecami.

– Powiedz, proszę, że jest niedziela – jęknęła błagalnie, podnosząc się do siadu.

– Pierdolenie, za dwadzieścia minut zaczynam blok zajęć – warknął mężczyzna.

– Coś czuję, że twoi uczniowie będą dziś mieli ciężki dzień. – Zaśmiała się i ponownie opadła na kanapę.

Do jej uszu dotarły jeszcze tylko ostatnie przekleństwa i trzaśnięcie drzwiami do łazienki. Kallisto udało się resztkami uporu zebrać całą swoją pozostałą motywację i zwlokła się z kanapy, aby w małym aneksie kuchennym zrobić kawę sobie i Snape'owi, który pojawił się chwilę po tym, jak zalała kubki wrzątkiem.

– Uważaj, jeszcze gorące. – Przesunęła jedno z naczyń w jego stronę i lędźwiami oparła się o drewniany blat.

Mistrz Eliksirów skinął głową i zaklęciem ochłodził nieco swoją kawę, aby upić od razu kilka łyków.

– Tobie się nie spieszy? – zapytał, unosząc brew i ponownie przykładając kubek do ust.

– Mam jeszcze około godziny, dam radę. – Uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami.

Snape zmierzył jej sylwetkę wzrokiem i wcisnął wolną dłoń w kieszeń spodni. Kallisto miała na sobie jego koszulę, którą najwyraźniej musiała „pożyczyć" poprzedniego wieczoru.

– Widzę, że się wczoraj rozgościłaś – skomentował uszczypliwie, choć tym razem bez wyraźnego wyrzutu.

– Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko – rzuciła swobodnie, przysuwając się nieco w jego stronę.

Upiła jeszcze jeden łyk kawy i odłożyła kubek na bok, robiąc krok w stronę mężczyzny. Dłońmi wygładziła czarną szatę Snape'a na ramionach i dopiero uniosła wzrok, napotykając spojrzenie jego ciemnych tęczówek.

– Zobaczymy się dopiero w sobotę na balu jesiennym... – westchnęła dramatycznie. – To niemal tydzień. – Uniosła jedną z dłoni i wplotła palce w jego ciemne, nadal ociekające wodą włosy. – Jesteś pewien, że te rozwydrzone bachory nie mogą trochę na ciebie zaczekać? – Uśmiechnęła się jednoznacznie, spoglądając na niego spod powiek.

– Jeśli zostaną same, skończy się na co najmniej jednej tragedii. – Prychnął, a niemal wszystkie jego mięśnie się spięły. Chwycił nadgarstek Rowle i odsunął jej dłoń z okolic swojej twarzy. – To kusząca wizja, ale tego ich pretensjonalni rodzice mogą mi już nie darować – mruknął, cofając się o krok od kobiety, aby nie kusić losu.

Dopił swoją kawę, przyglądając się Kallisto i wyraźnie nad czymś się zastanawiając.

– Nic chyba jednak nie stoi na drodze temu, abyśmy spotkali się jeszcze w tym tygodniu – rzucił niezobowiązująco, przyglądając się reakcji kobiety.

Rowle upiła nieco swojej kawy, opierając się biodrem o blat.

– Brzmi jak bardzo dobry pomysł – podsumowała z lekkim uśmiechem na twarzy.

𝐍𝐀𝐉𝐋𝐄𝐏𝐒𝐙𝐘 𝐒𝐔𝐑𝐃𝐔𝐓 | ʜᴀʀʀʏ ᴘᴏᴛᴛᴇʀ ғғWhere stories live. Discover now