14. Pierwsze chwile

377 18 5
                                    

(Pozwalam sobie pominąć opowiadania o przeszłości Lilith, bo wszystko było w poprzednich rozdziałach i nie widzę sensu tego powielać)

---------------------------------------------------------

Amaimon właśnie kończy mi tłumaczyć wszystko, co działo się przed moim obudzeniem. Nie powiem, wydaje mi się to nierealne.

-Tak więc, jak widzisz, wszyscy tutaj jesteśmy dla Ciebie. Zwłaszcza ja, jestem Twoim stróżem i pamiętaj o tym. - Podsumowuje Amaimon ze łzami w oczach. Jednego tylko nie rozumiem, dlaczego demon płacze? Przecież to nie jest w naszym stylu, okazywanie uczuć, w dodatku w stosunku do pół-człowieka. Mimo wszystko odruchowo ocieram jego pojedynczą łzę i w tym momencie przed moimi oczami stają różne obrazy. Przypomniało mi się coś, a konkretnie jedno z wydarzeń, o którym wspominał Amaimon. Łąka, anioły, wilk i on, pozbywający się zagrożenia dla mnie. Muszę robić dziwną minę, bo demon patrzy na mnie ze zdziwieniem.

-Przypomniałam coś sobie, nic ważnego. Chcę się przejść do sklepu, mam ochotę na żelki. Kwaśne. - Lubię je? Najwidoczniej tak. Unoszę się z kolan demona i powoli idę do, jak przepuszczam, swojego pokoju. Wdrapuję się po schodach, podchodzę do szafy i wzdrygam się na widok swojej garderoby. W co ja się ubierałam? Zero seksapilu w tym.

-Jesteś pewna, że chcesz wyjść do ludzi? - Amaimon obserwuje, jak przeszukuję szafę w poszukiwaniu czegoś, co mi się spodoba. Wzruszam ramionami. Po chwili wyciągam wybrane rzeczy i zamykam się w łazience. Ten demon zapewne mnie mył, bo jestem czyściutka. Przebieram się w krótką spódniczkę, ledwo do połowy uda i koszulkę ze sporym dekoltem. Przeczesuję włosy i wychodzę, udając, że nie czuję na sobie wzroku Amaimona.

-W coś Ty się ubrała? - Adrien nawet nie próbuje udawać obojętnego. Coraz bardziej podoba mi się jego zachowanie. Jednak nie mam czasu o tym myśleć, do moich uszu dochodzi warknięcie demona. Jest zazdrosny, jak uroczo.

-Możemy już iść? - Nie czekam na odpowiedź, schodzę w dół i bez namysłu wychodzę z domu.

——————————————————

Czuję się, jakbym szła z obstawą. Przede mną idzie Adrien, upewnia się, że nie wpadniemy na nikogo znajomego. Przy moim boku kroczy Amaimon, który jest niesamowicie spięty i co jakiś czas rzuca mi rozmarzone spojrzenie. Za nami idzie Gabriel i ten cały Kohen, który działa mi na nerwy nawet samym oddychaniem. Wchodzimy do sklepu, dostaję pozwolenie na wzięcie wszystkiego, co tylko chcę. Dlatego już po chwili koszyk wypełnia się żelkami, chipsami i sokiem pomarańczowym.

-Niedobrze mi. - Przyznaję cicho, przez co tylko demon mnie słyszy. Reaguje natychmiast. Odbiera ode mnie koszyk, prosi aniołów, żeby zapłacili, a potem wyciąga mnie na zewnątrz akurat w momencie, gdy mój żołądek boleśnie się kurczy, powodując wymioty. Przytrzymuje mi włosy i delikatnie głaszcze po plecach, czekając aż się uspokoję.

-Wszystko w porządku, moje kochanie? - Marut odzywa się od razu, gdy kończę wymiotować.

-Niezbyt dobrze się czuję, to pewnie przez zmęczenie. - Okłamuję sama siebie, brawo.

-Już? Wracamy do domu. - Amaimon brzmi naprawdę na wystraszonego. Zanim mogę zareagować, podnosi mnie jak księżniczkę, co spotyka się z moją dezaprobatą.

-Puszczaj mnie! Potrafię sama chodzić! - W odpowiedzi dostaję tylko ciężkie westchnienie.

-Słuchaj, Twoje ciało musi się przyzwyczaić do takiego wysiłku. Chwilę to zajmie. Nie wątpię, że potrafisz sama chodzić, ale pozwól mi, chociaż chwilę poczuć się jak dawniej. Proszę. - On znowu płacze. Sięgam ręką do jego policzka, a gdy nasza skóra się styka, przed moimi oczami stają kolejne wspomnienia. Tuli mnie do snu, śpiewa kołysanki i ociera łzy, gdy piekielny koszmar wydziera z mojego gardła krzyki. Nawet nie orientuję się, kiedy też zaczynam płakać. Właściwie dlaczego?

-Amaimon, możesz mnie mocniej przytulić? - Wypalam nagle, chcąc zatopić się bardziej w jego ramiona. Moja prośba zostaje spełniona natychmiast. Podrzuca mnie delikatnie, poprawiając sobie mnie w ramionach i mocniej tuli. Chowam twarz w jego szyi, rozkoszując się jego zapachem.

-Może i nie pamiętasz mnie, ale Twoje ciało tak. Możliwe, że Marut zawładną twoim sercem, ale pamiętaj, że to nie był prawdziwy świat. Prawdziwy świat to ten, gdzie ja stoję u Twego boku. Jeśli mam zginąć to tylko i wyłącznie z Twojej ręki, a Tobie nie pozwolę zginąć z czyjejś ręki. - Kończy wypowiedź, gdy ze sklepiku wychodzi nasza obstawa. Jest mi tak cieplutko, że zasypiam.

*Adrien pov*

Wróciliśmy właśnie do domu Lilith. Amaimon poszedł położyć ją spać. Jestem gorzej niż przygnębiony. Jest zupełnie inna, chociaż przebija przez nią dawna ona.

-Mam dość! - Wzdrygam się, gdy obok mojej twarzy przelatuje jakiś przedmiot rzucony przez Amaimona. Znowu się zaczyna, nie panuje nad złością. - Chcę swoją panienkę, tęsknię za nią jak cholera! - Siada obok mnie na kanapie, chowa twarz w rękach.

-Też za nią tęsknię, ale cieszmy się, że się obudziła. Jakoś sprawimy, że powróci dawna ona. Może zabicie tego Maruta coś da? - Wypalam bez zastanowienia.

-Jesteś geniuszem! - Krzyczy nagle demon, podnosząc się z kanapy. Krąży nerwowo wokół stolika. - Każdy demon, gdy zostaje tutaj wysłany, musi zostawić fragment siebie w Sheolu. On też musiał. Jeśli znajdę jego kryształ i go zniszczę, ten kretyn umrze. Może wtedy Lilith wróci do normy. - Jego wzrok jest przerażający. Czuję się, jakbym rozmawiał z psychopatą. Chwila, przecież on nim jest...

-Czekaj, czy przypadkiem powrót do Sheolu nie musi się odbyć przez odpowiedni rytuał?

-Jasne, ale mój nie jest zbyt wymagający. Nie potrzebuję krwi dziewicy, starsza Pani wystarczy.

-Co proszę?! - Amaimon wybucha śmiechem, a ja czuję, jak krew odchodzi mi z twarzy. On mówi serio?

-Żartuję, tylko moja krew będzie potrzebna. Spróbujesz na ten czas zabrać stąd Lilith? Nie wiem, jak zareaguje na otworzenie przejścia do Sheolu. Gabriel i Kohen też muszą wyjść, będą niemiłosiernie cierpieć, jeśli będą w pobliżu. Zrobimy to za godzinę, idź ją obudzić. - Jak mówi, tak robię. Podnoszę się, wchodzę po schodach i cichutko otwieram drzwi do pokoju, jednak ona już nie śpi. Zerka na mnie z warknięciem, ale uspokaja się po chwili.

-Po co przyszedłeś? Nie ważne, musisz mi pomóż. Piórka na skrzydłach się skleiły. - Odwraca się do mnie plecami, a mi serce potwornie przyspiesza. Siedzi tam nago, jedynie skrzydła jako tako ją osłaniają. Wedle jej prośby, siadam na skraju łóżka i pomagam jej rozplątać piórka.

-Musimy na jakiś czas zniknąć z domu. Może chciałabyś pójść do mnie? Nie zdążyłem Cię zaprosić przed całym tym wydarzeniem, zabrakło mi czasu. - Zapada cisza, którą przerywa tylko moje bicie serca. Jest strasznie głośne.

-Jasne, czemu nie? Lubię Cię, Twoja szczerość sprawia, że chcę wierzyć w Twoje słowa. W dodatku mam frajdę z drażnienia Kohena. - Odwraca się do mnie przodem. Staram się patrzeć jej w oczy, nigdzie indziej. Tylko w oczy!

-Może się ubierzesz? Tylko wygodniej niż wcześniej, bo trochę się do mnie idzi... - Przerywa mi pocałunkiem. Powinienem ją odepchnąć, nie pozwolić jej bawić się ze mną. Jednak moje serce krzyczy, żeby ją przyciągnąć bliżej i odwzajemnić tę pieszczotę. Słucham się go, ulegając Lilith w całości.

Demon StróżDonde viven las historias. Descúbrelo ahora