11. Oczekiwanie cz. 2

389 15 5
                                    

~Miesiąc później~

*Adrien pov*

Dzisiaj mija dokładnie miesiąc, od kiedy Lilith zapadła w głupią śpiączkę. Jej stan się pogarsza. Włosy w całości ma już białe, jest wychudzona i szczerze mówiąc, nie wiem jakim cudem jeszcze żyje. Amaimon pozwolił mi przy niej być na czas, gdy chodzi polować. Dziś jest właśnie jeden z takich dni.

——————————————————

Po drodze zahaczyłem jeszcze o kwiaciarnie. Nie wiem jakie kwiaty są jej ulubionymi, ale wybrałem czerwone róże. Przypominają mi jej poprzedni kolor włosów. Teraz cichutko wchodzę do jej domu. Pani Alisa, mama Lilith, śpi na kanapie. Jej stan też nie jest zbyt dobry, martwi się o córkę. Gabriel czuwa nad nią zawsze, gdy może, teraz też. Kiwa do mnie głową na przywitanie. Wspinam się po schodach i wchodzę do pokoju. Początkowo Amaimon reaguje warknięciem, co nikogo już nie dziwi. Jego zmysły są niesamowicie wyostrzone, a instynkty zupełnie pierwotne. Siedzi na ziemi po turecku, ubrany chyba w to samo co tydzień temu, gdy go widziałem. Nie pachnie zbyt ładnie. Krew aniołów na jego koszuli zaczęła się rozkładać. Powoli kucam przed nim.

-Amaimon, wiem, że mnie nienawidzisz, ale spróbuj się chociaż wymyć i coś zjeść. Wyglądasz jak siedem nieszczęść. - Mówię serio. Włosy w nieładzie, podkrążone oczy, zapadnięte policzki, gdzieniegdzie krew i zapewne resztki ciał aniołów.

-Wrócę za pół godziny. - Ignoruje moje wcześniejsze słowa. Podnosi się, jednak w połowie muszę go łapać. Jest aż tak bardzo słaby, że nie ma siły chodzić?

-Dobra, powiem to ostatni raz. Pomyśl, jak ona się będzie czuła, jak się obudzi. Co poczuje, gdy zobaczy Cię w takim stanie? Marsz na dół coś zjeść albo Ci wepcham jedzenie siłą do gardła! - Nie wytrzymuję, potrząsam nim nerwowo, czego od razu mogę pożałować. Jednak ma wystarczająco dużo siły, żeby rzucić mną przez połowę pokoju. Uderzam o szafę, na szczęście nic nie psuję.

-Radzę Ci się nie wpieprzać w nie swoje sprawy. Ciesz się, że pozwalam Ci tutaj w ogóle być! - Nie panuje nad sobą, to widać. Żal mi go, ale ja przeżywam to tak samo, jak on. Chcę coś powiedzieć, ale powstrzymuję się przez dziwny dźwięk. Analizuję go przez chwilę. Coś się złamało? Zerkam na demona, który jest tak samo zdziwiony, jak ja. Dopiero po chwili dochodzi do nas, co się mogło złamać.

-Cholera, tak samo z siebie? - Mówię spanikowany, podnosząc się z ziemi. Zerkam na Lilith, której właśnie złamała się ręka. Sama z siebie, jakby powietrze ważyło kilka ton. Patrzę na Amaimona, jest zdruzgotany, zwłaszcza że na twarzy mojej ukochanej widać grymas bólu.

-Gabriel! - Krzyczy głośno, a już po chwili możemy go zauważyć po drugiej stronie łóżka.

-Co do cholery? - Jest tak samo zdziwiony, jak my. Delikatnie odgarnia Lilith włosy z twarzy, a do naszych uszu dochodzi kolejny dźwięk łamania kości. Muszę przytrzymać Amaimona, żeby nie rzucił się na Gabriela.

-Ręka złamała jej się sama. Nie wiem co się dz... - Nie mogę dokończyć, moją uwagę przykuwa demon, który z hukiem upada na ziemię. Patrzę ze zdziwieniem na anioła, zanim obydwoje reagujemy.

-Cholera, on jest za gorący, jak na demona. Jeszcze chorego króla piekieł tutaj potrzebowaliśmy. - Warczy zły Gabriel, biorąc go na ręce. Znika za drzwiami, a ja zajmuję się połamanymi kośćmi dziewczyny. Staram się je czymś usztywnić i przy okazji nie złamać kolejnych części ciała. Nie rozumiem, co się dzieje. Chciałbym, żeby to się już skończyło.

*Amaimon pov*

Budzę się w salonie na kanapie, z mokrą i zimną ścierką na czole. Momentalnie podrywam się, chcę wrócić do pokoju, ale Gabriel skutecznie sadza mnie z powrotem na tyłku.

-No i co z Ciebie za król? Ogarnij się, nawet nie wiesz, jak ciężko jest opanować Cię, jak zemdlejesz. Prawie mnie rozszarpałeś szponami! - On chyba też już nad sobą nie panuje. Mają rację, nic nie zrobię, będąc w takim stanie. Wróciłem do polowań, żeby przypadkiem nie rozszarpać panienki, ale to za mało.

-Mógłbyś usmażyć mi jajecznicę? Pójdę w tym czasie wziąć kąpiel i się przebrać. - Podnoszę się powoli i znikam w łazience gościnnej na parterze. Sprawia mi wiele trudu, żeby się nie przewrócić przy ściąganiu ubrań. Wchodzę pod letni strumień, pozwalam wodzie zmyć zaschnięta krew.

——————————————————

Jakieś dziesięć minut później siedzę przy stole już wymyty i przebrany w czarne dresy. Staram się zjeść całą porcję, którą przygotował mi Gabriel. Połykam po prostu, żeby jak najszybciej wrócić do panienki. Cholera, tak bardzo za nią tęsknię. Miałem ją codziennie przy sobie, słyszałem jej śmiech czy nawet płacz. Teraz nie słyszę nic, nawet powoli nie słyszę już jej serca. Odsuwam talerz z resztą jajek, podnoszę się i zmierzam do pokoju. Gabriel sprząta burdel, jaki zrobili przy usztywnianiu złamanych kości, a Adrien jest w łazience. Słyszę, że wymiotuje. Patrzę pytająco na anioła.

-Ma tak od jakiegoś czasu, poczucie winy i żal go dobija. Jak tak dalej pójdzie, psychika go dojedzie. Jest człowiekiem w obcym świecie, nie radzi sobie z tym. - Tłumaczy spokojnie, jakby w ogóle go to nie ruszało. Jednak mnie to dobija. Nie tylko ja za nią tęsknię. Gabriel stara się zachowywać jako jedyny spokój, ale wygląda okropnie. Powinien przede wszystkim ściąć włosy. Mama Lilith odchodzi od zmysłów, nie wiem jakim cudem jeszcze chodzi do pracy. Adriena słaba psychika zaczyna siadać. Kohen, z tego, co słyszałem, też chodzi rozdrażniony.

-Będę już szedł, nie chcę wam  przeszkadzać. - Zerkam w stronę Adriena, który wyszedł z łazienki. Zanim opuszcza pokój, łapię go za ramię.

-Możesz przychodzić, kiedy chcesz i na jak długo chcesz. Przepraszam, że taki byłem. Idę zapolować, pilnujcie jej, gdy mnie nie będzie. - Nie czekam na ich odpowiedź, po prostu podchodzę do okna i wyskakuję z niego na dół. Pozwalam swoim odruchom demona się odezwać. Szybciej znajdę jakiegoś anioła i pędem wrócę do Lilith.

*Tymczasem w świecie Lilith*

-Kochanie, możesz mi pomóc z tymi rzeczami? - Nawet chwili mi nie pozwoli odpocząć. Podnoszę się leniwie z naszego łoża i podchodzę do szafy, w której stara się ułożyć nasze ubrania. Odbieram od niego koszulę, składam ją staranie, a na końcu odkładam na jej miejsce. Powoli kończymy urządzać nasz niewielki, parterowy domek.

-Powinniśmy zająć się pokojem dla dziecka, prawda? - Parę dni temu poinformował mnie, że za parę miesięcy postaramy się o dziecko. Co prawda nawet ze sobą nie sypiamy, ale podobno Marut chce tym jeszcze bardziej wzmocnić naszą więź. Nie odmawiam, bo i po co? Skoro ma to go uszczęśliwić, zgodzę się.

-Zajmę się tym, a Ty odpoczywaj. W najbliższych dniach możesz być lekko obolała. - Puszcza mi oczko, co powoduje rumieńce na moich policzkach. Zmienił się, stał się bardziej odważny i szczery. Podoba mi się taki jeszcze bardziej niż wcześniej.

Demon StróżNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ