Rozdział 8

750 91 6
                                    

       Szeroką wiązką światła latarki lustrowała część lasu od strony drogi. Drzewa rzucały cienie na kolejne, będące nieco dalej. Wszyscy wstrzymali oddech i siedzieli nieruchomo. Lily zamknęła na chwilę oczy, a gdy je otworzyła, źrenice były wąskie i czerwone; zarówno tęczówki, jak i białka były czarne. Ciemnowłosa znów się rozejrzała, ale tym razem było inaczej. Jej wzrok wyostrzył się, obraz minimalnie, ale wystarczająco rozjaśnił. Teraz była w stanie zobaczyć sowę siedzącą w koronie drzewa. Ptak obrócił głowę w jej stronę i spojrzał na nią złotymi oczami.  Widzenie w ciemności odkryła trzy lata temu, kiedy sprawdzała, na co stać jej zmutowane ciało.
       — I co, widzisz coś? — odezwała się przerażona Olivia.
       Lily pokręciła głową. Jej oczy znów miały piwny kolor.
       — Pewnie jakieś zwierzę przechodziło, sarna albo coś mniejszego. Bez paniki.
       Gdy wypowiedziała ostatnie słowa, trzask powtórzył się kilka razy pod rząd. Zupełnie jakby coś przebiegło krótki dystans tuż obok nich. Lily gwałtownie obróciła się i skierowała strumień światła w stronę drzew.
       — Zostańcie tutaj, najlepiej będzie się nie rozdzielać. Zaraz wrócę.
       Olivia wstała z krzesła i złapała Lily za rękę.
       — Chyba sobie żartujesz, że puścimy cię samą? Coś się taka odważna zrobiłaś?
       — Może po prostu się pozbierajmy do domu, co? — odezwała się Isa, której najmniej podobała się zaistniała sytuacja.
       — Mhm — mruknęła ciemnowłosa. — Dobry pomysł.
       Zanim zawróciła, by pomóc znajomym pakować rzeczy, jeszcze raz spojrzała w miejsce, gdzie wcześniej słyszała przebiegające stworzenie. Cmoknęła i obróciła w stronę ogniska.

       Zgasili ognisko, założyli plecaki i zabrali torby. Każdy miał swoją latarkę. Willy z Dylanem prowadzili, przerażona Isa szła tuż obok Olivii, która nerwowo rozglądała się po lesie. Lily była na końcu i pilnowała całą resztę. Zastanawiała się nad słowami Olivii. Sama nie wiedziała, kiedy nabrała większej odwagi. Nawet po ataku na Instytut, nadal była bojącą się dziewczynką, która wystraszyła się przebranego Willego. A jednak w obliczu niebezpieczeństwa potrafiła zachować zimną krew. Nie dało się zaprzeczyć, że sytuacje sprzed pięciu lat wpłynęły na nią, a teraz nawet nie była zwykłym człowiekiem, była mieszańcem, ale nie jedynym.

       Dojście do samochodów było szybkie i obeszło się bez przeszkód. Żadnych podejrzanych dźwięków, nawet wiatr ustał i nie miotał wysuszonymi patykami i liśćmi. Słyszeli jedynie własne kroki. Lily wsiadła do auta razem z Olivią i odpaliła silnik. Spojrzała jeszcze w stronę koleżanki. Nie wyglądała na spokojną.
       — W porządku? — zapytała.
       Białowłosa kiwnęła jedynie głową i zapięła pasy.

       Droga przez las nie była oświetlona latarniami. Przez to Olivia nieco obawiała się jazdy po ciemku, mimo że światła samochodu oświetlały ulicę. Lily zwolniła, kiedy zobaczyła reakcję dziewczyny na każdy zakręt. Spojrzała w tylne lusterko, by upewnić się, że Dylan jedzie za nią.
       — Uważaj! — krzyknęła Olivia.
       Lily z całej siły nacisnęła pedał hamulca, gdy zobaczyła na środku drogi stojącego człowieka. Sprawnie ominęła mężczyznę i zatrzymała się za nim.
       — Zostań w aucie — rozkazała dziewczynie.
       — Lily!
       Ciemnowłosa wysiadła i zamknęła za sobą drzwi. Zobaczyła nadjeżdżający samochód Dylana, który po chwili się zatrzymał i spojrzała na miejsce, gdzie wcześniej stał mężczyzna, ale teraz nie było tam nikogo.
       — Wszystko gra? — zapytał Dylan, otwierając drzwi. Szybko znalazł się tuż obok dziewczyny. — Dlaczego się zatrzymałaś?
       — Wydawało mi się, że coś zobaczyłam, ale już tego nie ma.
       Zaniepokojona Olivia wysiadła z auta i stanęła przy otwartych drzwiach.
       — Błagam, wracajcie do samochodów, jedźmy już.
       — Już...
       Lily zamilkła, jej oddech przyspieszył. Z przerażeniem w oczach wpatrywała się w coś, co było za białowłosą.
       — O-Olivia podejdź tutaj. Powoli.
       Dziewczyna posłusznie wykonała rozkaz, jednak zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Lily pociągnęła ją za rękę i przyciągnęła do Dylana.
       — Zabierz ją do auta — powiedziała.
       — Ale-
       — Zabierz ją do auta — warknęła.
       Dylan więcej nie protestował i wsiadł do swojego pojazdu, nie pozwalając Olivii spojrzeć za siebie. Chciała zapytać „co się dzieje", ale chłopak wciąż ją uciszał. Dopiero kiedy byli już w środku, białowłosa mogła zobaczyć co się stało.

Śmierć Motyla 2 ✔Where stories live. Discover now