Spicy taco

129 9 7
                                    

Siedzę właśnie z Gusem w samochodzie czekając aż Tracy do nas dołączy. Tak wiem mieliśmy jechać sami ale Tracy strasznie napalił się na zakupy z nami, więc byłoby to niemiłe gdybyśmy go spławili.
- Boże ile on może się zbierać  - Powiedział Gustav wzdychając w akcie irytacji.
- Spokojnie Gus, jego olśniewający wygląd wymaga czasu - Dodałam ze śmiechem a Gustav mi zawtórował.
W tym momencie do samochody podszedł Tracy, miał na sobie tylko spodnie.
Jeślij on chce tak pojecha to gratulacje odwagi. Chociaż z tego co czytałam to robił grosze rzeczy.
- No nareszcie stary, wsiadaj - rzucił Gus odpalając silnik.
- Właściwie to nie jadę. Wiesz przypomniałem sobie, że mam coś jeszcze do załatwienia - Podrapał się po karku.
Na moje oko on coś kręci. Ale nie będę się wtrącać jego sprawa, że nie spędzi  cudownego popołudniu ze mną i Gustavem.
- No dobra, to napisz jak wszytko ogarniesz - Gus'a wyjątkowo cieszył fakt, że Tracy z nimi nie jedzie.
- Jasne, to żegnajcie moi mili - Zbił z nami szybkiego żółwika, zanim zdążyliśmy mu odpowiedzieć on był już w domu.
Gus obrał kierunek, nawet nie wiem gdzie za słabo znam LA. Niby byłam tu parę razy ale głównie były wyjazdy związane z moją firmą.
- To gdzie najpierw pojedziemy? - Postanowiła przerwać ciszę która panowała między nami. Nie była on niezręczna, jadnak zamiast niej wolę słuchać jego głosu.
- Właściwie to odpuścimy sobie zakupy i przejdziemy już do naszej randki, co ty na to? - Zapytał patrząc mi w oczy. I teraz mi powiedzcie jak ja mam mu odmówić, moja silna wola znika kiedy patrzy na mnie tymi pięknymi brązowymi oczami.
- Emm jasne - Zaczynam się lekko stresować. Boże Mary ogarnij się to tylko jedna randka z Gusem, z tym idealnym Gusem, zrobionym że szkła i miodu. Z Gusem którego usta muszą smakować jak palone cukierki, papierosy i Hennessy. Z Gusem którego ręce są tak idealne, oczy tak piękne i głębokie a zapach tak uzależniający.
Z zamyślenia w jaki tkwiłam widocznie już dłuższą chwilę wyrwała mnie ręka Gusa machając centralnie przed moimi ozami.
- Małpko słuchasz mnie? - Mógłby już zabrać tą rękę, czuje się jakby chciał mi zaraz przywalić. W sumie przydałoby mi się trochę ochłonąć a to mogłoby pomóc.
- Yyy lekko się zawiesiłam - Zaśmiał się a ja z nim.
- Jesteś głodna?
- Nie masz pojęcia jak bardzo - Uśmiechnęłam się co Gus odwzajemnił.
- Więc jedziemy na jakieś dobre jedzenie - O boże ten chłopak czyta mi w myślach.

Siedzimy właśnie w jakieś cholernie drogiej restauracji. Wiecie ściany w tapecie Versace, marmury i te sprawy. Ciekawe czy kieliszki mają z Versace?
Ale to nie jest tak ważne jak to, że ich menu jest napisane w jakimś dziwnym języku. Gus przegląda je z zaciekawieniem, pewnie zna ten piekielny język a ja wyjdę na debila totalnego, no super Mary oby tak dalej. Nie mogę nawet wejść na goggle żeby to sprawdzić bo oczywiście zostawiłam telefon w samochodzie.
- Gustav musisz mnie uratować - Mówię szybko, nie lubię prosić o pomoc nawet w sprawie takich blachostek, jestem zbyt wielką indywidualistką i moja duma jest zbyt duża żebym prosiła o coś ludzi.
- Co się stało Mary? - Nareszcie oderwał wzrok od tej karty i wlepił go we mnie.
- Mógłbyś mi przetłumaczyć to piekielne menu? - spojrzałam na niego z nadzieją.
- Gdybym je tylko rozumiał - uśmiechnął się do mnie niewinnie, boże jak ja uwielbiam ten jego uśmiech.
- To co robimy? - Teraz już totalnie zbil mnie z tropu. Muszę wam powiedzieć, że Gus jest naprawdę świetnym aktorem.
- No strzelimy w jakieś danie i zobaczymy co z tego będzie - Jest to jakiś plan, chociaż do mnie jako idealistki nie do końca przemawia. Jestem zdana na moje przeczucie - Tak naprawde jestem tu pierwszy raz, w internecie nie było nic o jakimś powalonym języku w menu - Gustav chyba lekko się zbulwersował. Naprawdę wielkim wyzwaniem dla mnie jest odczytanie jego emocji kiedy nie patrzy mi w oczy. Bo przecież to oczy są zwierciadłem duszy, a jego jest bardzo interesująca.

Po kilku minutach przyszedł do nas kelner aby zabrać nasz zamówienie. Po kolejnych kilku minutach podczas których ja i Gus męczyliśmy się z wypowiedzeniem nazwy "wybranych" przez nas dań jakże rozbawiony kelner od nas odszedł.

Broken Smile Where stories live. Discover now