Rozdział 13

Depuis le début
                                    

- Hej, maleńka, nie płacz. - Powiedział Rafał ocierając łzy, które nieświadomie zaczęły mi lecieć z oczu.

- To tak samo leci...

- Wiem. Ale proszę nie płacz. Zobaczysz, Wojtek niedługo do nas dotrze.

Nie wierzyłam w jego obietnicę. W nic już nie wierzyłam. Nie miałam pojęcia co teraz będzie, gdzie mnie zabiorą. Z nimi powinnam być bezpieczna. A jednocześnie oni jeszcze bardziej mi o nim przypominali. Nie jechaliśmy długo. Mniej już godzinkę.

- Lotnisko? Co jest grane? - Spytałam niepewnie.

- Lecimy na wycieczkę. - Powiedział Damian z przebiegłym uśmiechem wysiadając z auta.

- Jaką wycieczkę? - Wysiadłam i poszłam za nim.

Staliśmy na pasie startowym, przy małym prywatnym samolocie.

- Halo, jaką wycieczkę?! - Dopytywałam po tym jak olali moje poprzednie pytanie. - Dubaj?

- Dubaj. - Odpowiedział Damian z uśmiechem.

Po tym jak załadowali wszystkie rzeczy do środka, zajęliśmy miejsca. Siedzieliśmy w parach na przeciwko siebie. Samolot zaczął kołować.

- Boję się. - Ścisnęłam Rafała za rękę.

- Nigdy nie latałaś? - Spytał troskliwie. - Nie bój się. W najgorszym przypadku silniki staną jak będziemy w powietrzu, spadniemy z ogromną prędkością w dół, a potem wszystko wybuchnie.

Patrzyłam na niego z takim strachem w oczach jakiego nie było u mnie widać od dawna. Oczywiście wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać.

- Spokojnie, mała, wszystko będzie dobrze. - Poklepał mnie po kolanie Damian, siedzący na przeciwko. Rafał oczywiście został pacnięty przeze mnie w głowę.

Maszyna się zatrzymała i po chwili zaczęła się rozpędzać. Wcisnęło mnie w fotel, a za chwilę poczułam jak odrywamy się od ziemi. Jeszcze dłuższą chwilę musiałam trzymać Rafała za rękę, mniej więcej do momentu w którym przestaliśmy się wznosić i uszy już się nie zatykały. Chłopaki gadali o jakiś bzdetach, ale musiałam się wtrącić.

- Chłopaki, możecie mi wyjaśnić kilka rzeczy?

- To znaczy?

- Po pierwsze, Wojtek podobno siedział. Wróciłam i był w domu. Jak to?

- Siedział jak wychodziłem z domu. Kilka dni to ja próbowałem się do Ciebie na tą wiochę dostać.

- Jak to?

- No przecież nie mogłem od tak wziąć sobie auta i przyjechać. Ukrywamy się, pamiętasz? Nie daj Boże fotoradar, kontrola policji, wypadek, cokolwiek.

- A Wojtek faktycznie siedział. Chwilę. - Wtrącił Rafał. - W końcu nie mogli czegoś tam znaleźć i sami go puścili. Pojawił się z pół dnia przed wami. Zdążył powiedzieć co i jak mamy z Tobą zrobić i przyjechaliście.

- Czemu był taki poobijany?

- Próbowali z niego wyciągnąć coś siłą. Wiesz jak to działa... - Odpowiedział.

- A Adaś?

- W trakcie nalotu policji nie zastanawiał się długo. Wziął broń i zaczął strzelać. Poszedł na front. Potem zaczął uciekać odciągając uwagę. Nikt mu nie kazał. Sam pewnie myślał że inaczej się to potoczy. - Opowiedział Damian.

- Ale to fakt. Zyskał dla nas czas. Wojtek musiał szybko myśleć. Ukryliśmy wszystko co możliwe, co mogło nas wsypać. Częściowo sami się pochowaliśmy w domu. Kiedy wpadli czekaliśmy spokojnie. Nic nie znaleźli, ale zabrali przypuszczalnego przywódcę grupy. Wcześniej kazał mi Cię znaleźć i zabrać w bezpieczne miejsce. - Powiedział Michał.

- I teraz lecimy do Dubaju... Na jak długo? - spytałam z lekkim smutkiem.

- Na tyle ile będzie trzeba... Tydzień, miesiąc, rok... Nie wiem.

- Spokojnie, wychowamy to dziecko razem. - Powiedział Rafał kładąc mi dłoń na jeszcze płaskim brzuchu i pocałował mnie w bok głowy. - Będzie miało cudownych trzech tatusiów. - Zaśmiali się wszyscy.

- I tak dobrze wiecie że wolałabym tego jednego konkretnego tatusia... - Powiedziałam smutno.

- Mała, jak trzeba, on jest jak Terminator. Nie ma takiej siły, która go zatrzyma przed powrotem do Ciebie. - Zapewnił mnie Damian.

- Mam taką nadzieję... - Wyjrzałam przez okno. Wszystko było takie maleńkie. Próbowałam uciekać myślami od tego, że ostatni raz go widziałam...



--------------------------

Wszystkiego dobrego w nowym roku! :D

Wycieczka 2Où les histoires vivent. Découvrez maintenant