Część II

79 12 29
                                    

— Panienka Park... Nie żyje — powiedział.

— Nie żyje? — powtórzył Seungcheol, marszcząc brwi. Wsunął dłoń w swoje włosy, niszcząc całkowicie staranne uczesanie. — Ty też usiłujesz zniszczyć te oświadczyny? Zmówiliście się wszyscy?! — krzyknął srogo. Kamerdyner Boo pokręcił prędko głową, dźwigając się z podłogi z pomocą kucharza i ogrodnika. — Niech tu przyjdzie. Przyprowadźcie panienkę Park! Ty! Jesteś synem lekarza, przyprowadź ją! — warknął, łapiąc Wonwoo za koszulę na piersi i popychając go mocno w kierunku schodów.

— A więc to takie surprise party, right? Dlaczego nikt mi nie powiedział — mruknął Jisoo.

Sir, to nie jest surprise party — odpowiedział cicho Hansol, nerwowo przekręcając zegarek na swoim nadgarstku.

Atmosfera zagęściła się i każdy był tego świadomy. Wszyscy czekali cierpliwie na wieści, że to zwykły żart, ale kiedy Wonwoo zszedł wolno ze schodów z panienką Park na rękach, to nie wyglądało dłużej na zwykły żart. Położył ją ostrożnie na podłodze, a wtedy Mingyu osunął się na kolana, łapiąc za obrus i niemal zrzucając wszystkie przygotowane przez kucharza potrawy.

— Nie żyje — potwierdził Wonwoo.

Seungcheol westchnął niesamowicie ciężko, rozpinając guzik przy szyi i niemal zrywając swój krawat. Podszedł do bratanka klęczącego na podłodze i silnym szarpnięciem postawił go na nogi. Złapał go za marynarkę, potrząsając nim wściekle.

— Zabiłeś ją. W moim domu mieszkał morderca, a ja o tym nie wiedziałem.

— Nie zrobiłem tego! — zaprzeczył ze łzami w oczach, ledwo stojąc o własnych nogach.

— Nie chciałeś tych zaręczyn — zauważył Jeonghan, posyłając mu gniewne spojrzenie. — Naprawdę pozbyłeś się własnej narzeczonej? Zawsze byłeś niewdzięcznym gówniarzem, który powinien był zgnić w sierocińcu!

— Mingyu tego nie zrobił — zaprzeczył Wonwoo, podtrzymując słabego przyjaciela, który w końcu uwolnił się z uścisku stryja.

— Jasne, że Mingyu tego nie zrobił — zgodził się Soonyoung. — Ponieważ to jego sprawka! To jest prawdziwy morderca! — rzucił ostro, wskazując palcem na Minghao.

— Potrzebujemy dowodów, a nie pustych oskarżeń — zauważył detektyw Lee, usiłując zapanować nad sytuacją. Soonyoung jednak prychnął, rozkładając ramiona.

— Dowodów? Proszę bardzo! To są niepodważalne dowody! — oznajmił, wciskając w ręce Jihoona książkę autorstwa Xu Minghao. Detektyw zmarszczył brwi, kartkując powieść o narzeczonej, która ginie, opuszczając na zawsze swojego narzeczonego. — To oczywiste. Xu Minghao jest zabójcą. Sam opisał zabójstwo i wszystko sobie zaplanował.

— Ty to napisałeś? — spytał Jihoon, przesuwając palcem po widniejącym przy autorze tytule "To nie miłość jest trucizną, a jej brak". Minghao potaknął, na co Soonyoung klasnął w dłonie, pewny swego.

— Napisałem ją, bo poprosił mnie o to Mingyu. To miał być prezent z okazji jego oświadczyn, których tak naprawdę nie chciał. W ten sposób chciał poczuć się wolny chociaż w swoich marzeniach i wyobraźni — wyjaśnił prędko.

— A więc znowu ty! Zabiłeś własną narzeczoną! — powiedział Seungcheol, mając ochotę znów chwycić bratanka za koszulę. Został jednak powstrzymany przez detektywa Lee i swojego kuzyna Soonyounga.

Mingyu spojrzał tylko na leżącą nieruchomo panienkę Park, kręcąc głową. To prawda, że nie chciał się jej oświadczać i nigdy tego nie krył. Sięgnął drżącą dłonią po kieliszek wina, by za pomocą alkoholu zapomnieć o tym koszmarnym i tragicznym dniu. Wypił wszystko na raz, ale jeden kieliszek to było stanowczo za mało. Dlaczego jednak wino miało taki dziwny smak? Momentalnie złapał się za gardło, a potem zgiął w pół, wymiotując na podłogę. Mogła to być reakcja na stres i wszystkie oskarżenia, ale nie zmieniłyby one smaku wina.

Dear murdererWhere stories live. Discover now