06. Kiss

3.1K 245 9
                                    

Luke's POV

   Wyszedłem z sali treningowej, a następnie z teatru tańca. Nie mogłem tam spędzić ani sekundy dłużej. Nie wiem dlaczego. Po prostu nie.

   Wsiadłem do samochodu. Miałem ochotę się porządnie najebać, ale wiedziałem, że jeśli chcę pogodzić się z Kylie, to muszę zostać dzisiaj całkowicie trzeźwy. Niby nie dała mi jasnej odpowiedzi, czy pojawi się na randce, czy nie, ale jeśli kobieta mówi „zastanowię się" to znaczy „okej, ale chcę potrzymać cię w niepewności". To nie tak, że jakoś specjalnie mi na niej zależy, żałuję za grzechy i chcę, by mi wybaczyła. Nie. Po prostu muszę się trochę postarać, żeby ją zaliczyć. Ta dziewczyna to wyzwanie, ale lubię wyzwania. Dziewictwo Kylie Scott należy do mnie i odda mi je prędzej czy później.

   Zadzwoniłem do drzwi mieszkania Kylie. Nerwowo przeczesałem włosy dłonią. Chwila... nie, ja się nie denerwuję. Usłyszałem kroki do drzwi i serce zaczęło mi bić odrobinę szybciej. Drzwi otworzyły się i dopiero wtedy moje serce – i nie tylko serce – oszalało.

   W drzwiach stała Kylie. Przez kilka minut po prostu gapiłem się na nią. Wyglądała idealnie. Jej ciemne, długie loki opadały swobodnie na jej ramiona i spływały po nich. Miała delikatny, prawie niezauważalny makijaż. Była ubrana w zwiewną, białą sukienkę z odkrytymi ramionami. Długość sukienki była idealna. Nie za krótka, nie za długa – do połowy uda. W powietrzu unosiła się woń słodkich i subtelnych perfum Kylie. Jej nadgarstek zdobiła srebrna bransoletka. Paznokcie pomalowane miała na blady odcień różu, a na stopach miała buty na dość wysokich obcasach, choć nadal była sporo niższa ode mnie. Z ramienia zwisała jej biało-srebrna torebka, której paskiem nerwowo się bawiła. Przygryzła wargę, którą pokrywała cienka warstwa bladego błyszczyku, a ja cholernie bardzo chciałem ją pocałować. Nie mogłem oderwać od niej wzroku.

- Bolało, jak spadłaś z nieba? – to pytanie wystrzeliło z moich ust szybciej, niż zdążyłem ugryźć się w język. Od razu zdałem sobie sprawę z tego, jak głupio to zabrzmiało.

   Kylie zachichotała cicho, a jej śmiech poniósł się echem po klatce schodowej.

- Słaby tekst na podryw. – wyszła z mieszkania, zamknęła za sobą drzwi i zaczęła schodzić po schodach. – Idziemy? – zerknęła na mnie, bo nie ruszyłem się z miejsca. Nie mogłem przestać gapić się na nią. Zawsze wiedziałem, że jest prześliczna, ale teraz wyglądała, jak prawdziwy anioł. Ta biała sukienka podkreślała jej idealną figurę i sprawiała, że dziewczyna wyglądała w niej jeszcze bardziej niewinnie i delikatnie, przez co miałem ochotę rozebrać ją i wziąć sobie jej dziewictwo tu i teraz.

Kylie's POV

   Czy istnieje definicja perfekcyjnej randki? Nie wiem, ale jeśli tak, to ten wieczór na pewno był zbliżony do ideału... a może nawet był perfekcyjny.

   Luke zabrał mnie... uwaga, uwaga... na jacht! Oczywiście dla światowej sławy muzyka to nic takiego, ale na dziewczynie z Perth randka na jachcie robi wrażenie. Zjedliśmy kolację... powiedziałabym „romantyczną", ale taka nie była, co bardzo mi odpowiadało. Podobało mi się to, że nie było niezręcznie i sztywno. Byliśmy po prostu dwójką znajomych.

   Po kolacji siedzieliśmy na pokładzie i rozmawialiśmy o różnych rzeczach. O muzyce, filmach, książkach, meczach, grach komputerowych. Nasza widoczność była ograniczona, ponieważ było już późno i jedyne światło pochodziło z gwiazd, które pokrywały bezchmurne niebo. Dookoła nas była tylko ciemność oceanu i widok Sydney nocą. W pewnym momencie zapadła niezręczna cisza, podczas której bawiłam się brzegiem mojej sukienki.

- Przepraszam. – odezwał się w końcu Luke. Jego głos był cichy i niepewny. – Ja... nie chciałem zrobić ci krzywdy wtedy w szatni. Po prostu wcześniej w parku tak dobrze nam się rozmawiało i ja polubiłem cię. Dawno nie lubiłem żadnej dziewczyny w taki sposób. Dziewczyny były mi potrzebne tylko do seksu i chciałem udowodnić samemu sobie, że z tobą jest to samo, że to było tylko pożądanie, nic więcej. Poza tym byłem zdenerwowany po tej kłótni z Ashem dzień wcześniej i chciałem odreagować. Bardzo mi przykro, że padło na ciebie. Jesteś taka... delikatna. Nie chciałem cię skrzywdzić. Wybacz mi Kylie, proszę.

   Gdy to wszystko usłyszałam, cała złość natychmiast mi przeszła. Nie miałam mu za złe tego, co się stało, bo w sumie na szczęście nic się nie stało. Rozumiałam go.

- Już w porządku Luke. Nie musisz mnie przepraszać. Widzę, że żałujesz. – uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił uśmiech. Nawet w ciemności widziałam cudowny, niebieski kolor jego oczu.

- Bardzo się cieszę, że nie masz mi tego za złe. Zależy mi na naszej znajomości. – powiedział i ku mojemu zaskoczeniu wziął mnie za rękę. Jego dłoń była dużo większa od mojej, szorstka i chłodna, co było dziwne, ponieważ noc była dość ciepła. – Pływałaś kiedyś w nocy w oceanie ze swoim chłopakiem, który tak naprawdę nie jest twoim chłopakiem? – zapytał z uśmiechem, a ja pokręciłam głową. – W takim razie najwyższy czas to zmienić.

   Luke wstał i wyciągnął do mnie ręce. Niepewnie chwyciłam jego dłonie, a chłopak pociągnął mnie do góry, pomagając mi wstać. Poprowadził mnie do schodków i wskoczył do wody, zostawiając mnie na jachcie i opryskując wodą.

- Ciepło? – zapytałam, gdy wynurzył się i zatrzepał głową, jak pies.

- Chodź i zobacz ślicznotko. – wyszczerzył się do mnie. – Skacz.

- Nie. Boję się. – pokręciłam głową.

- No chodź do mnie. – podpłynął blisko i wyciągnął do mnie ręce. – Weź mnie za ręce. Pomogę ci. Zaufaj mi.

   Zawahałam się, ale po chwili wzięłam go za ręce. Luke ostrożnie pociągnął mnie na siebie, a ja z piskiem wpadłam do wody i znalazłam się w jego ramionach. Woda nie była gorąca, ale nie było mi zimno, Teraz dłonie Luke'a były dużo cieplejsze i ogrzewały moje ciało.

- Fajnie? – zapytał cicho i uśmiechnął się do mnie.

   Pokiwałam głową. Naprawdę było fajnie. Woda delikatnie muskała moje ciało tak, jak opuszki palców Luke'a muskały skórę na moich ramionach. Serce biło mi szybciej, nie byłam pewna dlaczego.

- Bardzo fajnie. – niepewnie odwzajemniłam uśmiech. – Nie puszczaj mnie, proszę. Nie umiem pływać. – powiedziałam cicho i spuściłam wzrok.

- Nie puszczę cię, księżniczko. – szepnął i położył dłoń na moim policzku. – Kylie, spójrz na mnie. – powiedział, a ja uniosłam wzrok i spojrzałam na niego. Po raz pierwszy patrzyliśmy sobie głęboko w oczy przez kilka minut. Nieświadomie przygryzłam wargę. Luke zerknął na moje usta i zwilżył swoje językiem. Dlaczego tak bardzo chciałam go pocałować?

   Chłopak widocznie chciał tego samego. Zbliżył się do mnie, jego usta były kilka milimetrów od moich. Nie pocałował mnie od razu. Czekał, czy odsunę się od niego. Nie wrobiłam tego. Ponownie spojrzał mi w oczy, a ja minimalnie skinęłam głową. Zrozumiał. Ujął moją twarz w obie dłonie i złączył nasze usta. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze i zaczął całować mnie bardzo niepewnie i delikatnie. Zamknęłam oczy, objęłam ramionami jego szyję i odwzajemniłam pocałunek, co dodało mu pewności siebie. Wsunął dłoń w moje włosy, ciągle mnie całując, a ja po raz pierwszy w życiu poczułam motylki w brzuchu. 

_________________________________________________________

Rozdział 6 = pierwszy pocałunek Lylie. Jak wam się to podoba? 

Piszcie w komentarzach, co myślicie o tym rozdziale, czego spodziewacie się po następnym itp. Bardzo lubię czytać wasze komentarze, mega mnie motywują do dalszego pisania. 

Jeżeli możecie, to wyślijcie link do tego fanfiction do kilku osób. Będę wam bardzo wdzięczna.

Jeśli piszecie coś na twitterze odnośnie tego opowiadania używajcie hashtagu #HUOS.

Hearts Upon Our Sleeve | L. HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz