31. Time

1.6K 134 24
                                    


Wraz z tą przyjemną falą, która rozeszła się po moim ciele, gdy moje usta spotkały się z gorącymi wargami Luke'a, wróciły moje wspomnienia. Wiesz, jak to jest, gdy następuje zwarcie elektryczne... gdy wkładasz wtyczkę do kontaktu i nagle pojawiają się takie iskierki? Mój mózg właśnie miał takie zwarcie.
Prawie odskoczyłam od chłopaka i wstałam z łóżka. Rozejrzałam się zdezorientowana po pokoju. Kręciło mi się w głowie i przez chwilę miałam wrażenie, że moja głowa zaraz eksploduje od nadmiaru wspomnień, które nagle zaczęły ją przepełniać.
- Wszystko dobrze? - usłyszałam niepewny głos Luke'a. Chłopak wpatrywał się we mnie uważnie. Wstał i stanął przede mną. Wziął mnie za rękę. Jego dłoń była równie ciepła, jak usta, co idealnie kontrastowało z moją lodowato zimną ręką. - Coś się stało?
Pokiwałam głową, nic nie odpowiadając.
- Powiedz mi, kochanie. - szepnął, a w jego głosie wyczuwałam zmartwienie. Wolną dłonią bardzo nieśmiało i delikatnie pogłaskał mnie po policzku, jakbym miała rozpaść się pod wpływem jego dotyku. Spojrzałam mu w oczy i odezwałam się po chwili zawahania.
- Moja pamięć... ona wróciła. - powiedziałam bardzo cicho, a mój głos wreszcie nie brzmiał tak obco, jak przez ostatnie kilka tygodni. Wszystko nagle znów było znajome. Sypialnia, łóżko, zapach kwiatów, stojących na komodzie, no i przede wszystkim Luke... jego oczy, głos, zapach, dotyk.
Zdanie, które wypowiedziałam, sprawiło, że mój chłopak niespodziewanie eksplodował szczęściem. Nagle na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech wziął mnie na ręce, okręcił nas i pocałował mnie dużo pewniej, niż robił to przed chwilą. Położyłam dłonie na jego policzkach i oddałam pocałunek. Tak dawno nie widziałam szczęśliwego Luke'a i tak bardzo za tym tęskniłam. Pragnęłam cieszyć się jego radością najdłużej, jak było to możliwe. Chłopak przyciskał mnie mocno do siebie i miałam wrażenie, że chciał skakać i piszczeć z radości. Nie było dla mnie nic bardziej cudownego, od bycia powodem jego szczęścia.
Przez krótką chwilę rozkoszowałam się pocałunkiem, bliskością Luke'a, jego radością, ale niestety musiałam to przerwać, odsuwając się nieznacznie od niego. Ramiona chłopaka mocno mnie trzymały i nie było opcji, bym odsunęła się o choćby milimetr więcej.
- Nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę. - powiedział bardzo cicho, a szeroki uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- Ja też się cieszę. - szepnęłam i spuściłam wzrok. Chłopak zauważył, że coś jest nie w porządku i spojrzał na mnie, nie kryjąc zaskoczenia.
- Nie wyglądasz na szczęśliwą. - stwierdził. Może i nie wyglądałam na szczęśliwą, ale byłam taka, tylko...
- Luke, ja naprawdę pamiętam wszystko... i wiem, co stało się wczoraj wieczorem, a właściwie, co się prawie stało. - podniosłam wzrok i spojrzałam na twarz chłopaka. Jego radość natychmiastowo zamieniła się w przerażenie. - Nie spałam. Słyszałam wszystko. Całą noc obwiniałam za to siebie... myślałam, że jestem tak beznadziejna, a ty taki poszkodowany, że szukasz dziewczyny na pocieszenie, ale wtedy nie wiedziałam tego, co wiem teraz i inaczej na to patrzę.
- Kylie, posłuchaj mnie... - zaczął drżącym głosem i wziął mnie za rękę. Jego dłonie również drżały. - Byłem pijany, skołowany, obwiniałem się o to, co ci się stało, a ty mnie odtrącałaś. Potrzebowałem bliskości... Poza tym przecież między mną, a tą laską do niczego nie doszło.
Zmarszczyłam lekko brwi, zaskoczona jego tłumaczeniem. Potrzebowałam chwili, żeby przyswoić te informacje.
- Czy ty zrzucasz winę, o to, że prawie mnie zdradziłeś, na mnie? - zapytałam i spojrzałam na chłopaka, a on nie zaprzeczył, tylko wzruszył ramionami. Nie mogłam się powstrzymać przed wywróceniem oczami. - Ty tak na serio?
- O co ci chodzi? - zapytał, jak gdyby nigdy nic. - Przecież to ty zachowywałaś się, jakbym był dla ciebie obcy. Byłem zdołowany, a to łączy się u mnie z alkoholem, natomiast alkohol łączy się z seksem. Nie mogłem liczyć na ciebie, to znalazłem sobie kogoś innego.
- Nie wierzę w to, co słyszę. - szepnęłam, kręcąc głową z niedowierzaniem. - Zachowywałam się, jakbyś był obcy i byłeś zdołowany, tak? W takim razie pragnę cię uświadomić, że mnie też nie było łatwo. Najpierw straciłam dwa miesiące z życia, a później pamięć i to wcale nie z mojej winy. - nie obwiniałam Luke'a za ten wypadek. Nie miałam do niego o to żalu, ale musiałam mu to wypomnieć w tym momencie. Emocje zaczęły mnie ponosić i czułam wypieki na moich policzkach i łzy w moich oczach. - Ja tak cholernie chciałam sobie wszystko przypomnieć, żeby cię nie rozczarować, a ty nie dość, że chciałeś się przespać z jakąś dziewczyną, to jeszcze śmiesz twierdzić, że to moja wina! - pisnęłam drżącym głosem. Nie kontrolowałam tego. Zawsze tak się działo zaraz przed tym, jak miałam się rozpłakać i wiedziałam, że muszę jak najszybciej stąd wyjść. Odwróciłam się, zostawiając zaszokowanego Luke'a i opuściłam pokój. Szybko skierowałam się do przedpokoju, gdzie zaczęłam zakładać buty. Chłopak dołączył do mnie i oparł się plecami o drzwi wyjściowe.
- Gdzie idziesz? - zapytał, a jego głos był cichy i zupełnie pozbawiony emocji. W ogóle nie przypominał głosu Luke'a.
Wzięłam głęboki oddech, żeby się uspokoić przed udzieleniem odpowiedzi.
- Do Tylera. - odpowiedziałam, wzruszając ramionami. - Zamieszkam u niego na jakiś czas. Po rzeczy przyjdę, jak cię nie będzie. - chociaż ze wszystkich sił starałam się, żeby mój głos był pozbawiony emocji tak, jak głos Luke'a, to marnie mi to wychodziło. Wyprostowałam się i spojrzałam na chłopaka, który blokował drzwi. - Przepuść mnie. - powiedziałam stanowczo.
Luke wyglądał, jakby nad czymś się zastanawiał. Byłam pewna, że wykona jedną z dwóch czynności: odsunie się, lub powie „nie" i nie zrobi tego. Jednak myliłam się. Chłopak zrobił coś zupełnie innego. Dosłownie padł przede mną na kolana i przytulił się do moich nóg. Zamurowało mnie.
- Nie puszczę cię. - szepnął, a jego głos znów był jego głosem... jego drżącym, łamiącym się głosem. - Nie pozwolę ci odejść, Kylie. Nie mogę cię stracić. Nie, rozumiesz? Przepraszam Zachowałem się, jak największy dupek świata i wiem o tym, dlatego próbowałem się usprawiedliwiać i zrzucić winę na ciebie. Nie proszę cię nawet o wybaczenie, bo nie zasługuję na to, ale potrzebuję cię, jak powietrza, a nawet bardziej. Możesz mnie zdradzać bez przerwy, torturować mnie, jak tylko chcesz, ale błagam cię, zostań.
Ja, Kylie Scott, jestem całkiem wygadaną osobą. Zawsze mówię dużo i o wszystkim, żartuję i w ogóle. No więc właśnie nastał w moim życiu taki moment, że po raz pierwszy nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Tak bardzo chciałam zostać. Kocham tego chłopaka tak mocno, że nie potrafię tego opisać. Chciałam kazać mu wstać, przytulić go najmocniej, jak potrafiłam, pogłaskać go po włosach i powiedzieć, że już wszystko w porządku, że go kocham i żyć z nim długo i szczęśliwie, ale nie potrafiłam. Byłam świadoma, że gdybym to zrobiła, to nic nie byłoby w porządku. Nie po tym, co zrobił. Nie byłabym uczciwa wobec niego i przede wszystkim wobec siebie, a to było dla mnie bardzo ważne.
- Wstań. - powiedziałam niepewnie, a chłopak podniósł wzrok i spojrzał na mnie.
- Zostaniesz? - zapytał z dziecięcą nadzieją w głosie.
- Wstań. - powtórzyłam, tym razem bardziej stanowczo. Posłuchał mnie. Musnął wargami moją nogę, po czym podniósł się z ziemi.
Przez chwilę oboje milczeliśmy, stojąc naprzeciw siebie. On czekał na moją odpowiedź, a ja myślałam. Wszystko zależy ode mnie. Mogę zostać, ale równie dobrze mogę wyjść. Czy ktoś może powiedzieć mi, co powinnam zrobić? Mój rozum krzyczał „odejdź!", ale serce dyskretnie, ale dobitnie podpowiadało „zostań". Miałam wrażenie, że stoję pomiędzy dwiema osobami, które ciągną mnie za ręce tak mocno, że zaraz mnie rozerwą na dwie połówki. W sumie to nie byłoby głupie rozwiązanie. Mogłabym zostać, a zarazem odejść i każdy byłby szczęśliwy. Tylko, że ja mam dość uszczęśliwiania wszystkich. Chcę chociaż raz pomyśleć o sobie i o tym, co będzie dla mnie najlepsze... i tak właśnie zrobię.
- Zostaniesz? - słowa Luke'a wyrwały mnie z rozmyślań. W odpowiedzi pokręciłam głową.
- Nie, Luke. - powiedziałam i odetchnęłam z ulgą po wypowiedzeniu tych słów. - Teraz wyjdę, a ty nie będziesz mnie zatrzymywał. Potrzebuję czasu na przemyślenie tego wszystkiego. Odezwę się, gdy uznam, że już to sobie poukładałam i podjęłam decyzję, co dalej. Nie wiem, kiedy to będzie i co to będzie za decyzja. Po prostu pozwól mi odetchnąć, dobrze? - zapytałam i odważyłam się spojrzeć chłopakowi w oczy. To, co w nich zobaczyłam, zabolało mnie bardziej, niż cokolwiek innego mogłoby mnie zaboleć Piękne, niebieskie oczy Luke'a, które zawsze przypominały mi ocean, teraz były prawie szare, pozbawione jakiegokolwiek wyrazu, zimne i puste. Nasze spojrzenia spotkały się, a chłopak skinął głową.
- W porządku, Kylie. Zgadzam się na wszystko i zaakceptuję każdą twoją decyzję. - mówił, a każde jego słowo bolało. Chyba łatwiej byłoby mi odejść, gdyby protestował i próbował zatrzymać mnie siłą. - Mogę mieć do ciebie jedną prośbę, zanim wyjdziesz?
- Jasne... jaką? - przygryzłam wargę, zastanawiając się, o co mu chodzi i dziękując mu w duchu, że mogę tu stać z nim jeszcze przez chwilę.
- Mogę... mogę cię przytulić? - zapytał. Widziałam, że nie może zapanować nad głosem.
Nic nie odpowiedziałam. Po prostu skinęłam głową i sama przytuliłam się do niego. Moje ramiona obejmowały jego ciało, słyszałam bicie jego serca, czułam, jak przyciska mnie do siebie, jak opiera podbródek na mojej głowie, wiedziałam, że właśnie zamyka oczy, a na jego twarzy pojawia się ten delikatny uśmiech, który miał zawsze, gdy byłam w jego ramionach, lub gdy spał, a ja głaskałam go po włosach. Ciepło jego ciała błagało, żebym została przy nim, a ja wcale nie chciałam z tym walczyć. Uświadomiłam sobie, że to przytulenie nie było dobrą decyzją, bo nie mam na tyle siły woli, by odsunąć się od Luke'a... mojego Luke'a.
- Kocham cię. - usłyszałam niezwykle cichy szept chłopaka... a może mi się tylko zdawało i tak naprawdę tego nie powiedział. Sama nie byłam pewna, ale byłam pewna jednego. On odsunął się pierwszy. Byłam mu wdzięczna, że to zrobił, bo mnie nie było na to stać. - Dziękuję. - wyszeptał, położył jedną dłoń na moim policzku i złożył na moim czole czuły pocałunek, po czym odsunął się, pozwalając mi dotrzeć do drzwi. Spojrzałam na niego i otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale żadne słowo nie przeszło mi przez gardło. Poczułam, że w moich oczach ponownie zbierają się łzy, więc spuściłam wzrok i wyszłam z mieszkania najszybciej, jak mogłam.

_______________________________________________________

Co myślicie o rozdziale? Napiszcie w komentarzach, komu się zrobiło smutno pod koniec. Jak napiszecie dużo fajnych komentarzy, to może mi humor poprawicie choć troszkę.

Kocham was misie i do środy x

Hearts Upon Our Sleeve | L. HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz