05.

12.1K 582 84
                                    

Następnego dnia zostałam obudzona przez swojego ojca.

- Już 6:45, Kat. - usłyszałam jego lekko zachrypnięty głos nad moim uchem.

- 6:45? - zdziwiłam się. - Przecież zawsze wstaję o 6:30! Spóźnię się! - momentalnie się rozbudziłam i szybko rozplątałam się z pościeli.

- Spokojnie, dzisiaj Zayn podrzuci Cię do szkoły, kazałem mu jechać i załatwić kilka spraw w Bradford. - ojciec uśmiechnął się ciepło, ale ja słysząc te słowa dostałam lekkiego zawału serca. Od razu zrobiło mi się gorąco, a moje dłonie zaczęły robić się zimne.

- To..j-ja pójdę do łazienki. - westchnęłam i biorąc z krzesła wcześniej przygotowane ubrania poszłam do toalety.

Kiedy spojrzałam w lustro doznałam dzisiaj już drugiego szoku. Halo! Przecież ja wstałam niecałe 10 minut temu!

Moje ciemne włosy sterczały we wszystkich możliwych kierunkach, brązowe oczy straciły cały swój blask poprzez opuchliznę, którą dostałam przez noc od intensywnego płaczu. Na samą myśl o wczorajszym wieczorze czuję nieprzyjemne ukłucie w sercu i od nowa przypomina mi się, że nieważne jak bardzo Zayn niebyłby miły to i tak prędzej czy później pokaże swoją negatywną, a zarazem prawdziwą stronę.

Doprowadzenie się do stanu używalności zajęło mi dość dużo czasu, bo ponad pół godziny. Musiałam dokładnie rozczesać włosy, a następnie lekko je wyprostować. Najgorszą czynnością było jednak nałożenie odpowiedniej ilości makijażu. Nie mogłam nałożyć go za dużo, bo zaraz wyglądałabym jak lalka barbie i stałabym się pierwszym obiektem kpin i żartów na uniwersytecie...o ile już nie zajmowałam czołowej pozycji.

Kiedy już skończyłam się szykować, opuściłam łazienkę i udałam się do kuchni, w celu wypicia chociaż kropelki kawy, która dodałaby mi odrobiny energii, której w tym momencie potrzebowałam najbardziej.

Wchodząc do pomieszczenia, zastałam w nim swojego ojca, który czytał gazetę z najświeższymi nowinkami z całego świata oraz Zayna, który jak zawsze zadowolony był z życia.

- Siadaj i jedz. Macie dwadzieścia minut na dotarcie do Bradford. - oznajmił mój ojciec i poprawiając okulary na czubku nosa, przewrócił kartkę gazety.

- Właśnie, więc się pospiesz. - rzucił Mulat, przecierając zaspaną twarz dłońmi.

Nie zwracając na jego komentarz większej uwagi zajęłam się spożywaniem jajecznicy zrobionej przez mojego ojca.

10 minut później byłam już gotowa do wyjścia i czekałam w przedpokoju na Zayna, któremu zachciało się jeszcze odwiedzić toaletę przed wyjściem.

- Możemy iść. - mruknął, kiedy pojawił się w holu.

Przytaknęłam bezgłośnie i udałam się za Mulatem do garażu, w którym stało auto mojego ojca. Zajęłam miejsce pasażera po lewej stronie, a chwilę później, obok pojawił się Zayn.

- Co musisz załatwić? - spytałam, kiedy wyjechaliśmy z garażu.

- Ed prosił mnie o odebranie laptopa z serwisu i kilka drobniejszych zakupów. - mruknął, skupiając się na drodze.

- Znasz Bradford na tyle, żeby jechać? - zagadnęłam.

- Jakbym nie znał to bym nie pojechał. - uciął krótko, dlatego postanowiłam się więcej nie naprzykrzać i do końca drogi na uniwersytet siedziałam cicho.

- Dzięki za podwózkę. - mruknęłam i zamknęłam drzwi od auta z lekkim trzaskiem.

Będąc w połowie drogi do wejścia na horyzoncie pojawił się Gillis i jego ekipa. Przeklęłam w myślach, widząc jak jego wzrok kieruje się na mnie.

Survival || z.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz