17.

9.9K 555 17
                                    

- W jakiej sali leży Edward Smith? - zapytałam, kiedy byliśmy już w recepcji szpitala.

- Może jakieś dobry wieczór? - prychnęła dziewczyna siedząca za ladą. Na oko wyglądała na 25 lat.

- Dobry wieczór? W jakiej sali leży Edward Smith? - zapytałam jeszcze raz, ze sztucznym uśmiechem.

- Kim państwo są? - zapytała, patrząc na Zayna, który wyraźnie jej się spodobał. Puściła do niego oczko i cicho zachichotała.

To jest szpital czy liceum, do jasnej cholery?!

Spojrzałam na Malika, który wydawał się być wyraźnie niezainteresowany blondynką.

- Jestem jego córką. - powiedziałam.

- A Pan? - uśmiechnęła się w stronę Mulata, przygryzając wargę.

Ludzie litości!

- Jestem jej chłopakiem. - powiedział bez wahania, a ja prawie zakrztusiłam się powietrzem.

Chło-pa-kiem?!

Blondynce wyraźnie zrzedła mina, kiedy Zayn złapał moją dłoń i położył nasze splecione palce na ladzie, tak aby dziewczyna mogła to zobaczyć. W duchu już dawno umierałam ze śmiechu.

- Proszę chwilę zaczekać. - mruknęła i zaczęła kartkować jakieś papiery.

Spojrzałam przelotnie na Malika, który również się do mnie odwrócił i uśmiechnął. Speszona odwróciłam wzrok i zakryłam rumieńce swoimi ciemnymi włosami.

- Sala 113. Korytarzem prosto do windy ,drugie piętro, trzecie drzwi po lewej. - powiedziała po chwili, a ja mrucząc pod nosem którtkie 'dziękuję', udałam się w stronę wcześniej wspominanych wind.

Po chwili doszliśmy na miejsce, a ja widząc przez szybę swojego ojca podłączonego do miliona piszczących aparatur zamarłam. Chyba przez ten czas nie zdawałam sobie sprawy z tego co naprawdę się wydarzyło.

Zauważyłam idącego lekarza, który zatrzymał się przy naszej dwójce.

- Państwo z rodziny? - zapytał mężczyzna.

- T-tak. - wydukałam, czując, że jestem bliska płaczu.

- Co z nim? - Zayn odezwał się po raz pierwszy, będąc w takim samym osłupieniu jak ja.

- Miał bardzo poważny wypadek samochodowy. - odparł. - Jego kolega nie miał niestety tyle szczęścia co Edward, bo po przyjeździe karetki od razu stwierdzono zgon. - dodał, a ja czułam się jak balon, w który ktoś niespodziewanie wetknął szpilkę. - Twój ojciec został tutaj przywieziony z pękniętymi żebrami, złamaną ręką i wstrząsem mózgu. Zrobiliśmy wszystko co mogliśmy, żeby go uratować i na szczęście się nam udało. - uśmiechnął się, chcąc rozładować sytuację.

- Mogę do niego wejść? - zapytałam niepewnie, patrząc przez szybę.

- Nie dzisiaj, Panienko. Przyjedźcie jutro. - odparł. - Ed potrzebuje dużej ilości odpoczynku, nie należy go dzisiaj męczyć. - dodał.

- Oh, rozumiem. - przytaknęłam.

- Wracajcie do domu dzieciaki, z Edwardem już wszystko w porządku. - doktor rzucił mi jeszcze jeden uśmiech i zniknął za drzwiami swojego gabinetu.

- Cóż, wracamy? - zapytał Zayn.

- Dlaczego powiedziałeś, że jesteś moim chłopakiem? - rzuciłam, ignorując jego wcześniejsze pytanie.

- Bo się na mnie gapiła. - prychnął.

- Nie wmówisz mi, że ci się nie spodobała. - zaśmiałam się lekko.

- Ani trochę. - powiedział, drapiąc się po karku.

- Pytanie nadal aktualne. - odparłam, patrząc na niego przenikliwie.

- Uh, powiedziałem to, żeby się odczepiła. Nie lubię jak dziewczyna zgrywa przy mnie słodką idiotkę. - powiedział, wkładając ręce do kieszeni swoich dżinsów.

- Jasne, rozumiem. - powiedziałam cicho i skierowałam się w stronę wind.

- O co Ci chodzi? - zapytał, stając obok mnie.

- O nic? Po prostu spytałam. - wzruszyłam ramionami.

- Oczywiście. - prychnął.

- Jaki masz problem? - odwróciłam się w jego stronę i założyłam ręce na klatce piersiowej.

- To ty masz problem. - skierował palec w moją stronę.

- Tak? Ciekawe jaki. - mruknęłam.

- Jesteś po prostu zazdrosna. - powiedział, uśmiechając się głupkowato.

- Nie jestem! - zaprzeczyłam, wchodząc do windy.

- Jesteś. - zaśmiał się.

- Za dużo marzysz Zayn. - parsknęłam.

- Nie marzę, jesteś zazdrosna i koniec tematu. - odparł.

- Jesteś nienormalny. - zaśmiałam się.

- Nie, jestem Zayn. - uśmiechnął się sztucznie, na co walnęłam go w ramię. - Nie masz się czego wstydzić...też byłbym zazdrosny. - puścił do mnie oczko i wyszedł z windy, która zatrzymała się na parterze.

Chryste, co za idiota!

Survival || z.mWhere stories live. Discover now