Rozdział 17

103 10 6
                                    


-Mam robotę. - Sara stała w drzwiach do mojego domostwa.

Przylazła z samego rana! Co, za babsztyl jeden! Ja, tu sobie smacznie spałem, śniłem o moim ukochanym, a ona mnie z wyra ściąga! Bezczelność.Ziewnąłem, zakrywając usta dłonią.

-Wpuścisz mnie?- uniosła jedną brew ku górze, uważnie mi się przyglądając.

Miałem na sobie ciemne bokserki oraz jasny podkoszulek.

-Yhym.- znowu ziewnąłem, wpuszczając przy tym kobietę.- Nie mogłaś poczekać do popołudnia, czy coś? - zamknąłem drzwi, jak przekroczyła próg.- Liczyłem, że się w końcu wyśpię, a ty, mi tu z rana przyłazisz i robisz pobudkę.- przeniosłem się do kuchni.

Moje bose stopy wydawały ciche odgłosy, kiedy przechadzałem się, z przedpokoju do kuchni.

-Wyśpisz się, ale później.- przeczesała kosmyki włosów.- Chyba, że...-spojrzała na mnie, tym swoim złośliwym spojrzeniem.-...śniłeś o tym, co takiego Gravuś z tobą wyprawia i przerwałam ci całą zabawę.

- Ta, później, już to widzę.- nastawiłem wodę w czajniku.- ... - czułem, jak na jej słowa, policzki zaczynają mnie piec.- Absolutnie, nic z tych rzeczy!- uniosłem nieznacznie głos.

- Na pewno? - pokazała palcem w dół.- Twoje ciało, mówi zgoła coś innego. - wyszczerzyła się, widząc jak odwracam się do niej tyłem.

-Gdzie, ty się gapisz zboczona kobieto?!- szkoda, że nie mogłem jej zwyczajnie przywalić w ten piękny pyszczek, ale nie wypadało. - Mogłabyś, przestać to robić?

-Nie, bo to zabawne, kiedy się tak kłopoczesz. W dodatku urocze, na swój sposób.- zaśmiała się.- Swoją drogą, jak już o Gravesie i tobie mowa, nie myśleliście, żeby w końcu zamieszkać razem?- zapytała, po czym w końcu usiadła przy stoliku.

Złapała za gazety, które tam leżały.

-To, wcale nie jest ani trochę urocze! - warknąłem, sięgając po kubki oraz kawę.- Oboje, z Gravesem się chyba zmówiliście. Ja, wcale nie wyglądam uroczo, kiedy się wstydzę. To, jakieś niedorzeczne pomówienia!- postawiłem sprawę jasno.

- Nie wiem w sumie. Chyba, nie jestem na to gotowy, wiesz, żeby z kimś zamieszkać, pod jednym dachem. To, jakby nie patrzeć poważna decyzja.

-Oczywiście, że jest. Zwłaszcza, jak się zapierasz, że nie jest. Wyluzuj, Fate. - Sara westchnęła.- Nikt, przecież ciebie tutaj nie będzie źle traktować, za bycie wrażliwym. - uśmiechnęła się do mnie.- Oczywiście, że jest, ale ile już jesteście ze sobą? Cztery lata? To, już chyba, wypadałoby pomyśleć o takich rzeczach, jak wspólne mieszkanie, czyż nie? - przyglądała mi się uważnie.- Znam, jedno takie fajne miejsce. Spodobałoby się wam, obydwu.

-Nie jest.- wykrzywiłem usta w grymasie, przygotowując kawę do zalania wodą.- Wiem, wiem.- dodałem krótko.- Tak, jakoś tak. - podrapałem się po policzku.-Przestałem liczyć.- wystawiłem język.- Graves jest od pamiętania takich rzeczy. -zakłopotałem się lekko.- Ja, to wiem, że wypadałoby pomyśleć, ale naprawdę...-jak tylko czajnik zaczął gwizdał, wyłączyłem palnik.- ...nie czuję się gotowy na to. - zacząłem zalewać wrzątkiem kawę.- Ale, masz rację, porozmawiam z nim o tym. Zobaczymy, co powie.-odstawiłem czajnik.

Złapałem za kubki, do których włożyłem łyżki, po tym jak wymieszałem ich zawartość. Jeden, postawiłem przed Sarą, drugi wziąłem dla siebie.

- Boję się tego. To wszystko.- opuściłem ramiona w dół.- Wtedy, to już tak na poważnie, nie będzie moje tylko nasze. Na samą myśl, dostaję gęsiej skórki i jakiś drgawek.- spojrzałem na rozmówczynię.

- Normalna sprawa, że się boisz. To, w sumie będzie dość spory krok w waszym życiu.- upiła łyk ciemnego, gorącego napoju.

- Mieszkanie razem, to także zmiana pewnych nawyków, trybu życia. Nie wiem, czy dam radę to zrobić.- zacisnąłem mocny uścisk na kubku.

Sara dotknęła moich dłoni. Patrzyliśmy sobie przez chwilę w oczy.

- Jestem pewna, że ci się uda. Zobacz, ile już zrobiłeś dla Malcolma?- uśmiechnęła się. - Bardzo dużo. Z resztą, on dla ciebie też. Myślę, że dostosowanie się do siebie nawzajem, kiedy razem zamieszkacie, nie będzie trudne. Jakieś zgrzyty będą na pewno, ale to normalne. Poznacie się jeszcze bardziej, jeszcze lepiej. Poza tym, zobaczysz rzeczy, które tylko tobie będą dane. - poklepała mnie po dłoniach, po czym puściła je.

-W sumie, jak cię tak słucham, to by było przyjemne, budzić się co rano i widzieć jego twarz, czuć jego obecność.- zarumieniłem się, znowu.- Kłaść się spać, wiedząc, że Malcolm jest obok.

-Właśnie, o tym mówię. - puściła mi, przysłowiowe oczko.

-Właśnie! - pokazałem na nią palcem.- Mówiłaś, że przyszłaś tutaj, bo masz robotę.

- Mam i zapewniam cię, że się wam spodoba. - ten jej uśmiech, jakim mnie uraczyła, znaczyło tylko jedno.

Wyprostowała się na siedzisku, z miną dumnego wilka, co to złapał swoją ofiarę.

League of Legends Uśmiech skryty w popioleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz