Rozdział 9

355 16 24
                                    


Bilgewater, dom Twisted Fate

Kichnąłem, najpierw raz potem drugi raz. Tak, złapałem jakiegoś wirusa i teraz musiałem się leczyć. Co chwila pociągałem nosem. Mało tego, miałem dość wysoką gorączkę i dokuczało mi zmęczenie. Ledwo byłem w stanie usiedzieć prosto, dlatego grzałem tyłek pod kołdrą, w łóżku. Nawet miękka poduszka mi przeszkadzała. Jeszcze cały czas chciało mi się spać.

Jakim cudem się tak załatwiłem? Kilka tygodni temu, zaraz po wyruszeniu z osady Orburn. Pociąg się zepsuł, więc musieliśmy iść pieszo. Złapał nas deszcz. Z racji tego, że było chłodno złapałem przeziębienie. Nie chciałem wracać do Bilgewater, ale ktoś się uparł. I ten ktoś, od kiedy wróciliśmy siedział ze mną w domu.
Już prawie przysypiałem, kiedy poczułem ciepłą dłoń na czole.
-Temperatura nadal ci nie spadła, Fate.-Graves odgarnął kosmyki włosów z mojego czoła.
-Weź tą rękę...chcę iść spać...-próbowałem odtrącić jego dłoń.-Słyszysz...? Daj mi spać...
-Na tarnację, nie chcesz przestać gadać, żebym ci sprawdził temperaturę, to jak inaczej mam to zrobić?-Graves nadal trzymał dłoń na moim czole.
-Idź sobie...
-Jesteś tego pewien, Fate?-Malcolm wstał z łóżka.
-Ja nie wiem, po co tu w ogóle przyszedłeś...tylko mi przeszk...kadzasz...-zaczynałem przysypiać.
Graves nie odpowiedział mi jednak. Spod przymkniętych powiek, widziałem jak pochyla się ku mnie. Szepnął mi na ucho coś, czego się nie spodziewałem.
-Będzie dobrze, Tobias. Śpij, dobrze.-mało tego, pogłaskał mnie po głowie.-Będę tu cały czas.-jego głos był taki czuły.
Nie rozumiałem, czemu on to robił. Chyba, że byłem tak osłabiony, iż mój umysł płatał mi figla. Wtuliłem policzek w poduszkę. Taka miękka i ciepła, a łóżko wygodne. Znowu zasnąłem. Sam już nie wiem, który raz w ciągu dnia. Tak mi się czas dłużył. Pewnie dlatego, że nie robiłem nic poza jedzeniem, spaniem i wychodzeniem do kibla. Mruknąłem przez sen. W sumie, to dobrze, że Graves tu był. Nie miałbym siły zrobić sobie czegoś do żarcia. Samo wyjście, by się odlać było jak wyprawa w odległe krainy. Poza tym dobrze gotował. Mogłem to teraz, bezkarnie wykorzystywać.
Podczas gdy ja smacznie spałem, Graves stał nade mną. Przyglądał mi się. Nawet pogłaskał mnie po głowie. Prawdę powiedziawszy, to ile kroć zapadałem w sen, to ten przy mnie czuwał. Kilka razy go na tym nakryłem, ale udawałem, że nic nie widzę. Naprawdę, dziwny był z niego facet.

 Naprawdę, dziwny był z niego facet

Oops! Ang larawang ito ay hindi sumusunod sa aming mga alituntunin sa nilalaman. Upang magpatuloy sa pag-publish, subukan itong alisin o mag-upload ng bago.


Obudziłem się, bo tak jakoś za gorąco mi się zrobiło. Temperatura mi skoczyła czy jak? Jeszcze coś mnie uciskało w pasie. Otworzyłem oczy. Jakie było moje zdziwienie, kiedy dostrzegłem przyczynę większego ciepła. Graves spał obok mnie, a raczej za mną. Jego prawa ręka oparta była o mój pas. Czy on spał tu cały czas? Jeśli tak, to dlaczego? Zacząłem kasłać. Już chciałem być zdrowy....ile można chorować, no?
Chciałem zdjąć jego rękę, ale...rany jaka jego dłoń jest duża w porównaniu z moją. Przyłożyłem swoją dłoń do jego. Splotłem nasze palce. Rany! Co ja wyprawiałem?! Sam nie wiem...może to wina temperatury? Zabawne, że ta nie przeszkadzała mi odczuwać ciepła bijącego od Malcolma. Poza tym, czułem się przy nim...bezpiecznie? To było takie dziwne.
Nie wiedziałem, że ten się obudził i patrzył na moje poczynania. Uśmiechał się przy tym. Zorientowałem się, że nie śpi jak delikatnie ujął moją dłoń. Serce zaczęło mi mocniej bić. Zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco. Poczułem jak podsuwa drugą rękę pode mnie. Ujął moją lewą dłoń. Teraz, to już w ogóle czułem się dziwnie. Nie, to na pewno wina tej cholernej temperatury! Tak! Na pewno.
Znowu zacząłem kasłać. Pociągnąłem nosem. Patrzyłem na to, co robił Graves, jak wodził kciukiem po wewnętrznej stronie moich dłoni. Jakie to było miłe uczucie. Przymknąłem powieki. Jak tak dalej pójdzie, to znowu zasnę. Nie odzywałem się, nie czułem takiej potrzeby. Chciałem, by to się nie kończyło. Co ja wyprawiałem?! Tak nie mogło być, prawda? No wiecie...no...Czując nos Gravesa na zgięciu szyi, skuliłem się. Co on wyprawiał?! Czemu moje ciało tak reagowało? Przecież pociągały mnie kobiety, nie mężczyźni!
To co robił, łaskotało. Poza tym wywoływało dziwne dreszcze. Cholernie przyjemne w sumie.
-P..przestań...-wydukałem cicho.
Graves nic nie powiedział. Puścił moje dłonie. Wyciągnął spode mnie rękę, po czym wstał. Słyszałem jak odchodzi, a potem wychodzi z pokoju.
Zrobiło mi się głupio. Skuliłem się. Czemu chciałem, żeby wrócił? Chciałem czuć jego ciepło, jego ciało. Niech on wróci...niech on...wtedy przypomniały mi się słowa tej demonicy, mówiące o moim uczuciu do Gravesa. Może...może miała rację? Nie! To tylko przez samotność! Nie chciałem znowu być samotny...ale z drugiej strony...jeśli miała rację...Musiałem iść do niego!
Owinąłem się szczelnie kołdrą. Założyłem kapcie na stopy. Poszedłem go szukać. Znalazłem go na tarasie. Opierał się rękami o barierkę. Patrzył na zachodzące Słońce. Wychodziło na to, że przespałem prawie cały dzień.
-Powinieneś leżeć w łóżku.-odparł nawet na mnie nie patrząc.
Nic nie mówiłem. Podszedłem bliżej.
-Wracaj do łóżka Fate.-jego głos nie był taki przyjemy jak wcześniej.
Tylko, że ja nie chciałem wracać do łóżka. Chciałem być przy Gravesie. Poczuć to jego ciepło, którego teraz mi nagle brakowało. Dlatego podszedłem do niego. Niepewnie oparłem czoło o jego plecy.
-Na tarnację, co jest Fate? Wracaj do łóżka. Doprawisz się.-nadal na mnie nie patrzył.
Chciałem, żeby patrzył. Chciałem widzieć jego oczy.
-P...prze...-jak ciężko przychodziło mi to słowo na język, ale musiałem to zrobić.
Przez to, co zrobiłem, było mi tak źle. Zwłaszcza teraz, kiedy się mną tak opiekował.
-Przepraszam, Malcolm.-to się w końcu udało.-Przepraszam za wszystko.-nadal opierałem się czołem o jego plecy.
Cisza. Z jego strony nastała cisza. Czy tymi przeprosinami go zdenerwowałem? Zacząłem kasłać. Musiałem się odsunąć trochę.
-Na tarnację, mówiłem, że masz wracać do łóżka.-położył mi ręce na ramionach.
Patrzył na mnie z góry.
On był trochę wyższy ode mnie. Jednak na tyle, żebym patrzył na niego nieco z dołu.
Nasz wzrok się spotkał. Jakie jego oczy były pełne smutku, ale i troski. Uderzyło mnie to. Spuściłem zawstydzony głowę. Przysunąłem się bliżej niego. Oparłem się czołem o jego klatkę piersiową. Co ja wyprawiałem? Serce biło mi jak oszalałe. Mało z klatki piersiowej nie uciekło. Zadrżałem, kiedy Graves objął mnie rękami. Powoli przysunął do siebie, po czym przytulił.
Było mi tak dobrze w jego ramionach. Pociągnąłem nosem, kilka razy. Cholerny katar! Nic nie mówiłem, Graves również. Teraz było idealnie. Zamknąłem powieki. Wtuliłem policzek w jego klatkę piersiową. Nasłuchiwałem bicia jego serca. Jakie było niespokojne. Czyżby on też, czuł się tak jak ja?
Graves zaczął masować moje plecy. Zrobiło się jeszcze bardziej przyjemnie i tak dość intymnie? Tak trochę, tylko troszkę. Malutko...no dobrze, nawet bardzo intymnie. Zadrżałem od jego dotyku. Czułem jak przesuwa jedną dłoń wzdłuż mojego prawego ramienia. Dotykał ramienia, szyi, aż zatrzymał się na moim podbródku. Uniósł moją głowę. Znowu patrzyliśmy sobie w oczy. To spojrzenie, było takie inne niż wcześniej. Wyjątkowe i piękne. Nie mogłem oderwać wzorku od jego twarzy. On wtedy, pochylił się i ucałował mnie w czoło. Cała moja twarz przypominała świeżego pomidora. Momentalnie spojrzałem gdzieś w bok. Ukradkiem tylko zerknąłem na Gravesa, po czym błądziłem wzrokiem jak najdalej od jego twarzy.
Wielka dłoń wylądowała na mojej głowie. Nie przestawał mnie głaskać. Jeszcze chwila i zasnę od tej pieszczoty. Mało kto wiedział, że uwielbiam takie coś. Mimowolnie nadstawiałem się do głaskania. Jak jakiś kocur.
Przytulił mnie jeszcze raz, tym razem zdecydowanie. Jakby mi chciał pokazać, że zawsze przy mnie będzie.
-Koniec tego dobrego, wracasz do łóżka.-raz i dwa i już mnie trzymał na rękach.
Nie chciałem do łóżka. Chciałem być blisko niego. Nie miałem jednak odwagi mu tego powiedzieć. Po prostu oparłem głowę o jego ramię. Wpatrywałem się w jego twarz. Pokasływałem co chwila. Czemu ja wcześniej nie widziałem tego jego wzroku? Tego, że potrafił się o mnie troszczyć? Czy fakt, że naprawdę mógłbym go stracić sprawiło, że zacząłem patrzeć na jego obecność nieco inaczej? Możliwe. Całkiem możliwe.
Zaniósł mnie do mojej sypialni. Ja już spałem w najlepsze. Jego obecność działa na mnie kojąco. Oddychałem spokojnie, ale przez nos. Co jakiś czas zdarzyło mi się zakasłać.
Graves położył się tak, aby mnie przytulić i skryć w swoich ramionach. Nie mogłem słyszeć tego, co powiedział przed zaśnięciem.
-Kocham cię, Tobias.-szepnął mi na ucho, mocniej przy tym przytulając.-Na tarnację, nie rób mi tego więcej. Po prostu nie rób, bo inaczej serce mi pęknie.
Ja tylko odwróciłem się w jego stronę. Przytuliłem się do niego. Lgnąłem do ciepła, w dodatku nie byle jakiego. Nawet przez sen chciałem czuć jego obecność.

League of Legends Uśmiech skryty w popioleTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon