Rozdział 8.

375 30 5
                                    

Gdyby nie moja była dziewczyna, ten dzień byłby idealny, ale musiała się pojawić i zacząć tę swoją bezsensowną gadkę. Dobrze, że nie pozwoliłem jej na więcej. Jednak najgorsze było to, że Emma zaczęła używać tego okropnego zdrobnienia, którym zwykła mnie nazywać Cindy podczas naszego jakże krótkiego i burzliwego związku. Pomimo tego jednego incydentu wróciłem do domu w wyśmienitym humorze. Nic nie było go w stanie zepsuć, nawet fakt, że miałem kilka rzeczy do odebrania za miastem i nie miałem na to najmniejszej ochoty.

Siedziałem na kanapie w garażu i czekałam na chłopaków. Zastanawiałem się co wtedy robiła Emma. Pewnie czytała jakąś książkę, lub próbowała pisać własną. Była jedną z niewielu dziewczyn, która  stawiała intelekt ponad ubrania i kosmetyki. Wydawało mi się, że potrafiłaby odpuścić jakiś posiłek tylko po to, by zdobyć nową książkę.

- Patrzcie jaki on szczęśliwy. – Mikey wszedł do garażu rzucając na jeden z foteli swoją bluzę.

- Dajcie już z tym spokój.

-  Nas nie oszukasz, Ashton.

Wywróciłem oczami i kazałem im się zbierać do mojego samochodu, by odebrać paczki, które czekały już na nas za miastem.

Któregoś dnia rano musiałem odebrać kilka rzeczy, więc wiedziałem, że spóźnię się do pracy, ale nie miałem czasu, by powiadamiać o tym Emmę.

Zatrzasnąłem drzwiczki od samochodu i poszedłem w stronę sklepu, drzwi były zamknięte. Bardzo się zdziwiłem, więc poszperałem chwilę w kieszeni, aż znalazłem klucze. W środku nie było żywej duszy, więc zacząłem się zastanawiać, czemu Evans nie przyszła do pracy. Udałem się w stronę zaplecza i zatrzymałem się przy schodkach.

Stała tyłem do mnie i wykładała towar z pudeł. Miała słuchawki w uszach, więc nie słyszała, że przyszedłem. Co jakiś czas tańczyła do muzyki, którą tylko ona słyszała. Nie mogłem oderwać wzroku od jej wyjącego się ciała i stałem jak słup soli. W końcu zauważyła mnie kątem oka i tak się przestraszyła, że wpadła do kartonu stojącego obok niej.

- Długo tu tak stoisz?

- Od samego początku – uśmiechnąłem się szeroko i podszedłem w jej stronę.

- Boooże, co za wstyd. – Jej policzki przybrały lekko różowy odcień. Jaki wstyd, była urocza.

- Fajnie się ruszasz, nie marudź.  – Poczerwieniała jeszcze bardziej, więc w końcu zrobiło mi się trochę głupio, ale przecież nie zrobiłem nic złego. Ok, może nie powinienem jej podglądać, ale tak wyszło, nie robiła niczego, na co nie mogłem patrzeć. – Wstawaj – wyciągnąłem ręce w jej stronę i pomogłem jej się wydostać z pudła, w którym utknęła, po czym przyciągnął ją na chwile do siebie.– Nie musisz nosić obcasów, żeby być kobieca, nieźle ci to wychodzi bez nich. – Mruknąłem jej do ucha i puściłem.

Dziewczyna była trochę zmieszana i wtedy już naprawdę zrobiło mi się głupio.

Byłem zły na siebie z innego powodu, zaczynałem lubić Emmę bardziej niż powinienem. Podobała mi się i już nic nie mogłem z tym zrobić.

***

Czułam się strasznie niekomfortowo, kiedy dowiedziałam się, że Ashton obserwował mnie przez cały czas i widział, jak tańczyłam. Wydawało mi się, że byłam czerwona jak burak i zapewne tak było. Jeszcze większy wstyd. Wiecie jak to jest, kiedy unikacie tańczenia na imprezach, bo macie dwie lewe nogi, lub po prostu nie czujecie się dobrze w danym towarzystwie i gdy myślicie, że jesteście sami, nagle okazuje się, że przez ten cały czas ktoś was obserwował… Okropne uczucie.

We all need to fight for something // Ashton IrwinTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon