Rozdział 3.

348 26 2
                                    

Nie odezwałam się już do Ashtona, ponieważ miał rację. Oceniłam go chociaż kompletnie nie znałam, może dlatego, że był dla mnie niemiły i co chwilę dogryzał. Nie lubiłam hipokrytów, a sama przed chwilą się nim stałam. Zastanawiałam się też, czy przeprosić mojego współpracownika, ale postanowiłam z tym poczekać, jeszcze by pomyślał, że próbuję mu się podlizać.

Zostawię to na kilka dni, nie będę nic robić, będę siedzieć cicho i zajmować się własnymi sprawami. Słuchałam świetnych piosenek, które leciały w sklepie i czytałam książkę. Usłyszawszy dzwoneczki nad drzwiami podniosłam wzrok, by sprawdzić, kto przyszedł. Kiedy tylko zobaczyłam klientów, a raczej klientki, z powrotem schowałam się za powieścią.

Dlaczego musiały przyjść akurat tutaj? Dwie wystrojone dziewczyny właśnie rozglądały się po sklepie, a ja spanikowana szukałam wzrokiem Irwina, ale nigdzie go nie widziałam. Zawsze znikał, kiedy był najbardziej potrzebny, pomińmy fakt, że pracowałam tam dopiero trzeci dzień, ale to już druga taka sytuacja, nawet gorsza od poprzedniej. Udałam, że mam na sobie pelerynę niewidkę i próbowałam skupić się na czytanych słowach, ale usłyszałam, jak ktoś kładzie na ladzie dłonie obsypane pierścionkami i bransoletkami, które dość głośno zabrzęczały.

- Ej, ty! Widziałaś może Ashtona? – Dziewczyna próbowała zabrać mi książkę, ale bardzo mocno ją trzymałam, w końcu jej się to udało.

- Emma? Emma Evans? A co ty tutaj robisz?! – Zaśmiała się i spojrzała na swoją przyjaciółkę, która aż raziła swoją sztuczną opalenizną. Dlaczego ja?

- Pracuję? – Zrobiłam głupią minę mając nadzieję, że szybciej uda mi się je spławić.

- Najmądrzejsza z klasy, zawsze same szóstki i nie na studiach? – Wytrzeszczyła oczy w udawanym zdziwieniu i położyła dłonie na policzkach. W tamtym momencie pojawił się Ashton z kilkoma pudłami płyt.

Dziewczyna była tak skupiona na wyśmiewaniu się ze mnie, że nie zauważyła chłopaka.

- Oh tak, zapomniałam, że jesteś za biedna, żeby móc zapłacić za jakiekolwiek studia – przybiła piątkę ze swoją koleżanką i nie zamierzała przestać mnie poniżać. – Od kiedy nosisz ten sweter? Od pierwszej liceum?

Ashton spoglądał na mnie z zaciekawieniem, mówiłam już, że go nienawidziłam?

- Kupujesz coś czy wychodzisz? – Nie miałam siły się z nią kłócić, ale przeze mnie przemawiała jedynie złość. Nie chciałam na nią patrzeć, a co dopiero słuchać. Musiałam użerać się z tą rozpieszczoną dziewuchą przez trzy lata w szkole i miałam jej po dziurki w nosie.

Miała bogatych rodziców, więc uważała się za pępek świata.

- Oo, stawiasz się biedaczko? Tylko spójrz na siebie, jak ty wyglądasz. – Wybuchła gromkim śmiechem i zauważyła Irwina. – Cześć Ashton! – Potruchtała w jego kierunku i szeroko się uśmiechnęła.

- Cześć Amber, czego tu szukasz? – Był miły, podejrzanie miły.

- Już kiedyś o to pytałam, ale czy… - zaczęła kręcić malutkie kółeczka stopą, a ja prawie zachłysnęłam się własną śliną ze śmiechu. – Poszedłbyś z nami do kina? – Pokazała na swoją towarzyszkę, która idiotycznie się uśmiechnęła i omal nie przewróciła z wrażenia. Amber złapała Ashtona za ramię i poruszała brwiami. Pewnie myślała, że będzie to wyglądać seksownie, sprostowanie, wyglądało to przekomicznie.

- Słuchaj Amber – zdjął jej dłoń ze swojej ręki – nie ma takiej opcji, już ci to kiedyś mówiłem. – Spojrzał na mnie i puścił mi oczko, a Amber przeniosła swój żmijowaty wzrok prosto na moją osobę.

We all need to fight for something // Ashton IrwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz