Trzeci

320 29 8
                                    

Kiedy rano się obudziła, pierwsze co chciała zrobić to pójść na pocztę i odesłać list. Tak, więc przed wejściem do szkoły, zahaczyła o pocztę i wrzuciła kopertę do czerwonej skrzynki. Kiedy zerknęła na zegarek, wiedziała, że jej dzień będzie nieudany. Popędziła do budynku szkoły i nie zdziwiła się nawet, kiedy nie zauważyła nikogo na korytarzach. Było już grubo po ósmej. Brookie westchnęła i popchnęła drzwi do klasy matematyczki. Uśmiechnęła się niemrawo do nauczycielki, pani Clive i przeszła przez klasę, by ciężko usiąść na krześle i wyładować potrzebne książki. Towarzyszył jej przy tym cichy i zduszony śmiech. Nie musiała podnosić głowy, bo wiedziała kto się z niej naśmiewał. Brooklyn uważała, że Nate to najbardziej irytujący facet, jaki kiedykolwiek chodził po świecie. Zawsze szukał okazji by zrobić z niej, kompletną kretynkę, i niestety mu się to udawało. Przewróciła oczami i wystawiła w kierunku blondyna środkowy palec. Chłopak zrobił to samo i zaśmiał się, a zanim połowa dziewczyn siedzących w klasie. Brooklyn nie miała zielonego pojęcia, co te wszystkie dziewczyny widzą w kimś taki jak on. Był okropny.

   Otworzyła zeszyt i szybko zapisała temat. Przez całą godzinę lekcyjną, nie obyło się bez obraźliwych liścików i kpiących śmiechów.

   Brooklyn znosiła to wszytko z zaciśniętymi pięściami. Odetchnęła dopiero kiedy na korytarzach zabrzmiał dzwonek na przerwę. Pozostała część dnia upłynęła jej tak samo. Kiedy zdyszana wróciła do mieszkania opadła od razu na kanapę w małym salonie i przetarła twarz dłońmi. Ponieważ miała wolne, chciała spakować się na wyjazd. Momentalnie jej wzrok spoczął na łuku, opartym o ścianę. Od tak dawna nie próbowała strzelać, a potem jeszcze ten nieszczęśliwy wypadek. Pokręciła głową i ruszyła do pokoju, zostawiając za sobą łuk. Kiedy wkładał do ciemno - brązowej torby podróżnej, kolejną koszule w kratę, przerwało jej pukanie do drzwi.

   - Wejdź! - krzyknęła.

   Do pokoju weszła Summer w swojej obcisłej czarnej sukience. Jej długie blond włosy zostały wysoko upięte, a ciemny makijaż sprawił, że jej twarz stała się chudsza. Uśmiechnęła się do    Brooklyn i rzuciła jej jedną ze swoich kwiecistych sukienek.

   - Masz - oznajmiła Summer - pomyślałam, że może ci się przyda.

   - Na co - pisnęła Brookie, obracając w ręku, na pewno za krótką niż w jej stylu sukienkę.

   - No wiesz... może będą jakieś imprezy na tych wyborach. Więc, w tej kiecce będziesz kusić męskie oko.

   - A ty tylko o jednym - zaśmiała się Brookie, dokańczając pakowanie.

   Summer oparła się ramieniem o framugę drzwi i przyglądała się przyjaciółce. Naglę ogarnął ją smutek, kiedy zdała sobie sprawę, że Brooklyn wyjeżdża i być może na długo.

   - Kiedy wyjeżdżasz? - wydusiła w końcu Summer.

   Brooklyn spojrzała na nią i uśmiechnęła się niemrawo. Ona też czuła się smutna.

   - Jutro wieczorem - odpowiedziała. - Muszę jeszcze załatwić wszytko z dyrektorem.

   Summer pokiwała głową i odwróciła się by wyjść. Jeszcze zanim zniknęła, Brookie usłyszała jej głos:

   - Wychodzę. Nie czekaj na mnie, bo pewnie wrócę rano.

   - Okej! - odkrzyknęła jej kasztanowłosa.

   Dopiero trzaśnięcie drzwiami, sprawiło, że oddech Brooklyn wreszcie opuścił jej ciało.

   - Pewnie pobiegła na kolejną imprezkę - ostatnie słowo wypiszczała tak samo jak Summer.

Wybory StrażnikówTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang