Drugi

397 30 3
                                    

  Trzy godziny później Brooklyn zabrała swoja torbę z ziemi i żegnając się z Shermanem, wyszła ze sklepu, prosto na zimne i wieczorne powietrze. Włożyła w uszy słuchawki, a po kilku kliknięciach w telefon, muzyka zaczęła dudnić w jej bębenki. Szybko ruszyła w kierunku kamienicy, w której mieszkała. 

   Po kilku minutach mogła zadzwonić domofonem i dostać się na klatkę schodową. Otworzyła drewniane drzwi kluczem i weszła do przedpokoju. 

   Od razu w powietrzu uniósł się zapach pieczonego ciasta i Brooklyn jak na skrzydłach poleciała w stronę kuchni. Jej współlokatorka Summer, urzędowała przy blacie i sprzątała cały bałagan. Kiedy zobaczyła stojącą w drzwiach Brooklyn, uśmiechnęła się szeroko, pokazując śnieżnobiałe zęby. 

   - Cieszę się, że wróciłaś - oznajmiła Summer - Właśnie robię jabłecznika.

   - A co to za okazja? - spytała Brookie podchodząc do piekarnika i przyglądając się rosnącemu ciastu.

   - Bez okazji. Czy zawsze musi być jakaś okazja?

   Brooklyn rzuciła jej kpiący uśmiech i wstała z klęczek.

   - Oczywiście, że nie. Ale jak ktoś, kto ogląda całymi dniami "Przyjaciół" i rusza się z kanapy, to może być podejrzane. 

   Summer przedrzeźniła ją, robiąc dziwne miny. Dopiero mocne uderzenie ze strony Brooklyn uciszyło Summer. Kasztanowłosa oparła się o lodówkę i popatrzyła tęsknie na drzwi do swojego pokoju. Bolały ją nogi, bolały ją ręce. Bolało ją wszystko.

   Summer zaśmiała się z niej i wskazała głową krzesło. Brookie wygodnie usiadła i założyła ręce na piersi. 

   - Nie pójdziesz spać, dopóki nie spróbujesz mojego ciasta - klasnęła podekscytowana blondynka, - A w ogóle, jak ci minął dzień?

   - Ciężko. - westchnęła Brookie - Najpierw szkoła, później praca, a na koniec dziwny list - oznajmiła. Summer odwróciła się do dziewczyny i wbiła w nią uważne spojrzenie. 

   - Dziwny list?

   Kasztanowłosa pokiwała głową, wyjmując z kieszeni dżinsów list i podając go przyjaciółce. 

   Dziewczyna obejrzała go i przeczytała.

   - I pomyślałam, że to żart.

   - To nie jest żart - powiedziała cicho Summer.

   Brookie wybałuszyła na nią oczy.

   - C-co?

   Summer spojrzała na nią niepewnie.

  - Myślę, że to nie jest żart - powtórzyła. - Może powinnaś spróbować.

   - Dlaczego tak myślisz?

 - Po prostu - zaśmiała się Summer - Takie przeczucie blondynki.

  Brookie odebrała od niej list i jeszcze raz przeczytała. Może powinna odesłać ten list i spróbować?

   - Masz rację - odezwała się po chwili Brooklyn - Spróbuję.

   - No właśnie! - pisnęła Summer - Może przeżyjesz jakąś super przygodę. 

   Ich rozmowę przerwało piknięcie piekarnika. Obie rzuciły się na ciasto i śmiejąc się zaczęły rozmawiać o Kardashianach 

   Po półgodzinnych plotkach Brooklyn wreszcie zmęczona weszła do swojego pokoju, przebrała się w piżamę i walnęła się na łóżko. Niestety jej myśli wracały do tajemniczego listu. 

   Słowa : "Związani krwią Bogów" ciągle bębniły w jej uszach. 

   Westchnęła i sięgnęła po lampkę. Jasne światło oświetliło pokój i Brooklyn ponownie przeczytała list. Dwa razy.    Obróciła kartkę i zauważyła, że na następnej stronie pochyłym, grubym pismem napisane było, że odjazd pociągiem z Dworca Centralnego, odbędzie się w piątek o godzinie dwudziestej wieczorem. 

   Brooklyn sięgnęła po kartkę i długopis i spisała dane. 

Postanowiła następnego dnia odesłać list, i sprawdzić czy jest żartem, czy może prawdą. 

Od Autorki:

Cześć :) Rozdział krócitki, wiem o tym, ale tak jakoś wyszło. Mam nadzieję, że się spodobał i napiszecie mi co o nim sądzicie. Dziękuję za wcześniejsze komentarze, które naprawdę mnie ucieszyły XD. Ten tydzień, był trochę lużniejszy od poprzedniego, dlatego dodaje rozdział dzisiaj :) Tak więc, komentujcie, gwazdkujcie i do zobaczenia w nastepnych. A ja idę zatopić się w świat sztuki renesansu :) 

Wybory StrażnikówWhere stories live. Discover now