Dziesiąty

265 32 3
                                    

   Być może to przez jej lekko napity stan, ale poczuła, że usta Taylora idealnie pasują do jej warg. Chłopak myślał tak samo. Owinął ramiona wokół jej tali i przyciągnął ją mocniej do siebie. Cichy jęk opuścił jej wargi, co doprowadziło Taylora do szaleństwa. Rozłączyli się na chwilę, a wtedy on przesunął się niżej, na jej szyję. Brooklyn wzięła urywany oddech, kiedy ręce chłopaka zjechały na jej tyłek. 

   - Brooklyn... - wymruczał nisko.

   - Taylor!

   Odskoczyli od siebie zdyszani. Brookie spróbowała poprawić swoją koszulkę, ale za bardzo drgały jej ręce, wiec Taylor chwycił za materiał i pociągnął go w dół. Jeszcze na chwilę spotkali się spojrzeniami, kiedy obok nich stanął Aaron. 

   - Taylor, wszędzie cię szukałem - westchnął, klepiąc chłopaka po ramieniu. - Chodź już. Zaraz zaczyna się obchód. 

Aaron posłał swojej siostrze radosny uśmiech, a następnie cmoknął ją w czoło. Taylor niezauważalnie cofnął się do tyłu. 

   - Może już lepiej idź do swojego domku - zaproponował, posyłając kasztanowłosej wymowne spojrzenie. 

Brooklyn wyswobodziła się z uścisku Aarona i rzuciła gniewnie pioruny, prosto w ciemnowłosego. 

   - Tak, pewnie. A ty lepiej idź na ten obchód - warknęła. 

Aaron spojrzał to na Brooklyn, to na Taylora i uniósł obronnie ręce. Było jasne, że nie widział ich pocałunku. 

   - To my już spadamy... 

I już przedzierali się przez tłum tańczących ludzi. Taylor obrócił się jeszcze na moment, a Brooklyn walczyła w rumieńcem, kiedy palcem, sugestywnie dotknął swoich nabrzmiałych warg. 

   Po następnych kubkach, wciśniętych przez Cassandrę, Brooklyn już samodzielnie nie potrafiła ustać na nogach. Czuła się zrelaksowana, aczkolwiek uważała, że jej ciało zmieniło się w galaretkę. Oparta o drzewo obserwowała jak Cassi bezpośrednio próbuję wessać się w szyję ciemnoskórego chłopaka. Zdawało się, że to mu nie przeszkadza. Dochodziła północ, kiedy Brookie zauważyła, że w jej idzie nie kto inny jak Nate. Ten Nate, który w trzeciej klasie podstawówki, wlepił jej we włosy gumę do żucia. Teraz patrzył na nią z kpiącym uśmieszkiem, kiedy obejmował w pasie chudą blondynkę w kraciastej koszuli. Szepnął jej coś do ucha, po czym puścił ją i skierował się w stronę Brooklyn. Mocniej ścisnęła kubeczek, w czasie kiedy ręka Nate'a znalazła się na kanarze drzewa tuż obok jej głowy. Oddech przesiąknięty piwem otarł się o jej usta, który wydychał Nate lekko pochylony ku niej. Ciało Brooklyn wcisnęła się boleśnie w drzewo. Patrzyła na niego zmarkotniałym wzrokiem. Być może, jeżeli nie byłaby taka pijana, mogłaby uderzyć go w twarz. Ale alkohol sprawił, że nie miała siły nawet kiwnąć palcem. 

   - Witaj Wikingowa Dziewczyno. 

   A, no tak. Jej sławne przezwisko... 

Wikingowa Dziewczyna pochodzi od tego, kiedy Brooklyn miała przygotować referat o wikingach, a do tego przebrała się za niego. Kasztanowłosa przewróciła oczami i wysiorbała końcówkę piwa, byle nie patrzyć na niego. Oczy Nate'a zjechały na jej zaciśnięte wargi, ale po chwili znowu spojrzał na nią wyzywająco. 

   - Uważaj - szepnął do jej ucha. - Nie wchodź mi w drogę, Wikingowa Dziewczyno. Może się to dla ciebie źle skończyć. 

   Tessa znalazła się w zasięgu wzroku, a po chwili duża ręka chwyciła Nate'a za kark i odsunęła go od Brooklyn. 

   - Zjeżdżaj stąd - warknął ostrzegawczo Chase. 

   Nate strzepnął z siebie dłoń Chase'a, rzucając nieprzyjemne spojrzenie Brookie, odszedł od nich. 

Tessa od razu podeszła do kasztanowłosej, wyciągnęła dłoń i chwyciła palce Brooklyn. Alkohol jakby wyparował z jej organizmu, a szok ustąpił uldze. Westchnęła i ścisnęła dłoń Tessy. 

   - Wszytko w porządku? - spytała zmartwiona szatynka. 

   - Tak, wszystko okej - Brooklyn uśmiechnęła się pokrzepiająco. Tessa powolutku odwzajemniła gest i przebiegła palcami po włosach. Chase obserwował jeszcze przez chwilę tył głowy Nate'a, który skierował się do stołówki. Dopiero wtedy odwrócił się do Brooklyn, jego wzrok stwardniał, kiedy patrzył na jej twarz. 

   - Skąd go znasz?

Brooklyn skrzywiła się, z powodu jego tonu. Tessa wkroczyła do akcji, próbując odwrócić jego uwagę. Chase wydawał się za moment wybuchnąć. 

   - Chase, zostaw ją w spokoju - mruknęła Tessa, chwytając go za ramię. Jego mięśnie napięły się idealnie widoczne pod koszulką. - Nie dobijaj jej jeszcze bardziej. 

Brunet jeszcze przez chwilę nie spuszczał Brookie z oka, po czym jego szczęka rozluźniła się, a ostre spojrzenie powróciło do normy.

   Chase złapał dłoń swojej przyjaciółki i zwrócił się do Brooklyn.

   - Uważaj na takich jak on. Nie chciałabyś mieć przez niego kłopotów. 

Odszedł, ciągnąc za sobą Tessę. Dziewczyna odwróciła się jeszcze i spojrzała przez ramię za kasztanowłosą. Brooklyn posłała jej uspokajający uśmiech i kończąc na dzisiaj zabawę, odeszła do swojego domku. 

   Brookie wzięła długi, orzeźwiający prysznic, po czym przeszła do holu , gdzie czekały na nią nowe listy. Kilka z nich - dobra, większość z nich - była do Aarona. Listy miłosne, pff.

Uśmiech rozjaśnił jej twarz, kiedy zauważyła białą kopertę od Shermana. Zręcznie ją otworzyła i usiadła z nią na sofie. 

   Brooklyn,

Mam nadzieję, że dobrze sprawujesz się na obozie. Nie chciałbym, żebyś wpadła w jakieś poważne kłopoty. Bo jak nie ty, to kto? W sklepie wszytko w porządku, a Summer przychodzi mi pomagać. Papuga Sidney jej chyba nie polubiła, ponieważ za każdym razem, kiedy przychodzi, Sidney rzuca się na nią i dziobie po głowie. Wracając do obozu. Przeczytałem o nim w internecie - tak w internecie! Zapowiada się obiecująco. Daj z siebie wszytko i zobaczymy się za kilka tygodni. Mam dziwne przeczucie, że to zmieni twoje życie. 

 

Do napisania, 

Sherman. 

   Ucieszona tymi słowami, Brooklyn przycisnęła list do piersi. Te słowa tak dużo dla niej znaczyły. Sherman świetnie odgrywał rolę jej opiekuna lub anioła stróża. Odłożyła kopertę do szuflady i już miała się kłaść do łózka, kiedy w holu zaczęły błyskać żarówki. Migały, aż wreszcie zgasły. Po kilku uderzeniach serca, żarówki pękły, a szkło posypało się na podłogę. Brooklyn zakryła z krzykiem głowę, kiedy szkiełka uderzyły w jej skórę. Na lustrze naprzeciw niej, zaczęły się powoli pojawiać słowa : "Lepiej uważaj", wymalowane szkarłatną krwią.  

Wybory StrażnikówWhere stories live. Discover now