rozdział 19

273 18 5
                                    

Przybrałam na twarz najbardziej znużony wyraz jaki tylko byłam w stanie, żeby zniechęcić Rossa do rozmowy i konfrontacji ze mną. Szybko zmierzyłam go spojrzeniem z góry na dół, począwszy od zmierzwionych kruczoczarnych włosów, których kosmyki opadały na czoło, przez białą koszulkę i jeansy, a skończywszy na sportowych butach. Ciekawe czy nadal biegał codziennie jak pięć lat temu, przemknęło mi przez myśl, za co od razu się zrugałam. Otrząśnij się, dziewczyno. On już nic dla ciebie nie znaczy, jest tylko symbolem bólu i tęsknoty w twoim życiu. Nie ma tu już dla niego miejsca.
- Adila? Możemy porozmawiać? - dobiegło do moich uszu niepewne pytanie. Ross Brown niepewny? Była to niemała nowość. Moja twarz od razu wykrzywiła się w sztucznym uśmiechu.
- Nie, Ross. Nie możemy ani dzisiaj ani jutro ani za rok, nie mam ci nic do powiedzenia - odparłam, próbując go wyminąć jednak zastąpił mi drogę.
- Jesteśmy w podstawówce, Ross? - westchnęłam z rozdrażnieniem i przewróciłam oczami.
- Ciebie mogę spytać o to samo, daj mi pięć minut. To chyba nie jest wielkie poświęcenie? - teraz oboje mierzyliśmy się zaciętym spojrzeniem i żadne z nas nie zamierzało odpuścić. Po kilkunastu sekundach doszłam do wniosku, że pora zakończyć tą dziecinadę i że im szybciej zacznie mówić, tym szybciej będę mogła wrócić do domu. Właściwie do Harrego, ale od jakiegoś czasu przywykłam myśleć o tym, że tam jest również mój dom. Tymczasowy, ale jednak.
- Niech ci będzie, masz pięć minut. Z zegarkiem w ręku, Ross - ostrzegłam, idąc żwawym krokiem w stronę najbliższej ławki.
- Przejdźmy się - zaoponował, chwytając za moją dłoń i tym samym zmusił mnie do rezygnacji z pomysłu siadania na ławeczce.
- Jak zawsze musisz postawić na swoim? - żachnęłam się, przybierając groźną minę, czym tylko go rozbawiłam. Palant. Jak ja mogłam być zakochana w kimś takim? To po prostu absurd, coś niemożliwego.
- O czym chciałeś porozmawiać? Nie mam całego dnia na to, aż w końcu zdecydujesz się mówić – rzuciłam ostrzej, niż zamierzałam, gdy szliśmy przez zielony park, niedaleko mojej pracy. Kilka minut ciszy kłuło niemiłosiernie moje uszy. Po dzisiejszym dniu chciałam tylko wrócić do domu, założyć ciepłe kapcie, zrobić sobie gorącą herbatę, rozłożyć się na łóżku i oglądać ulubiony film. Z Harrym obok. Umawialiśmy się od pewnego czasu na takie seanse, raz jeden z moich ulubionych filmów i raz jeden z jego ulubionych.
- Adila, ja po prostu nie mogę uwierzyć, że wychodzisz za mąż – pokręcił głową w zdumieniu. Wyciągnęłam moją dłoń, na której zalśnił pierścionek ze szmaragdowym kamieniem.
- Uwierz. Bo to się dzieje. Przykro mi, ale nie mogłam czekać na ciebie wiecznie.
- Okłamałaś mnie – powiedział i opadł ciężko na najbliższą ławkę.
- Słucham? – parsknęłam. – Naprawdę ty wypominasz mi złamane obietnice? – spojrzałam mu prosto w oczy. Miałam nadzieję, że wyczyta z nich wszystko to co chciałam mu przekazać. Wszystko to, o czym nie miałam odwagi głośno powiedzieć. Ross Brown był tym, który zranił mnie tak dotkliwie, że były dni kiedy ciężko mi było nawet oddychać. Kiedyś myślałam, że razem z powrotem Rossa do miasta tak czy inaczej bylibyśmy razem... Miałam nadzieję, że kiedy może się wyszaleje dojrzy, że byłam i czekałam, każdego dnia. A potem zjawił się Harry i to właśnie on nauczył mnie mówić „nie". Nawet, jeśli te lekcje także bywały bolesne.
- Kocham cię – wypalił. Podniósł się szybko i chwycił moją twarz w swoje dłonie, po czym powtórzył: - Kocham cię, Adilo. I nie spocznę dopóki nie będziesz przy moim boku. Dopóki nie zestarzejemy się razem. Pamiętasz? Było nam tak dobrze. Wróciłem tutaj dla ciebie – moje serce zamarło, aby zaraz rozpocząć szaleńczy bieg. Jego brązowe oczy przenikliwie i błagalnie szukały nadziei w moich. Dobrze, zgadzam się na wszystko co powiedzą twoje piękne usta, kilka lat wstecz wypowiedziałabym te słowa na głos. Tego dnia pokręciłam głową i odwróciłam wzrok. Wyswobodziłam się z jego rąk.
- Zostaw mnie w spokoju. Za kilka miesięcy będę mężatką. Nie masz prawa mnie tak nachodzić. Myślisz, że możesz wparować tak nagle do mojego życia i myśleć, że wszystko co osiągnęłam przez te kilka lat rzucę dla ciebie? Grubo się pomyliłeś – powiedziałam z żalem w głosie. Nie zaprzeczałam, że kiedy zobaczyłam go niedawno po długiej przerwie moje uczucia po części odżyły, ale ja naprawdę muszę spełnić całą umowę z Harrym. Och, ten mężczyzna doprowadza mnie do szału... ale nie w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Nie można tak robić. A gdybym naprawdę wychodziła za mąż, a nie tylko na kilka chwil? Westchnęłam przeciągle. W tym samym momencie mój telefon zaczął dzwonić, szybko przyłożyłam go do ucha.
- Tak, Harry?
- Gemma rodzi. Gdzie jesteś? Jadę po ciebie – jego głos zadrżał z nadmiaru emocji.
- Podjedź pod moją pracę. Czekam na parkingu – rozłączyłam się. – Muszę już iść – zwróciłam się do Rossa. – Na razie. Miłego dnia – rzuciłam. Miłego życia. Zacisnęłam zęby z bezsilności i zdenerwowania, słysząc jego kolejne słowa.
- Udowodnię ci to. Udowodnię ci jak bardzo za tobą tęskniłem i jak wielka jest moja miłość do ciebie. Jesteś moim wszystkim, rozumiesz?

a/n: jesteśmy ciekawe co sądzicie o postawie Rossa. Czekamy na odzew:) miłego dnia i do następnego, misie! Buziaki :*:*:*

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 29, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

fake fiancée || h.sWhere stories live. Discover now