rozdział 17

215 17 2
                                    

Kolejne kilka dni wlekło się dość leniwie, razem z Harrym albo byliśmy w pracy, albo spotykaliśmy się z jego znajomymi i rodziną. Najważniejszym osiągnięciem tego czasu zdecydowanie stanowiło ustalenie daty ślubu na ostatni dzień sierpnia, czyli już za niespełna trzy miesiące. Właśnie rozpoczął się czerwiec, minął miesiąc odkąd się poznaliśmy i zawarliśmy ten nasz specyficzny układ.
Riley nie odzywał się, ja także milczałam, jedynie rozmawiałam parę razy przez Skype'a z Cassidy i obiecałam, że dziś odbiorę ją ze szkoły i zabiorę na obiad na mieście, co miała przekazać naszemu bratu.
Dlatego teraz siedziałyśmy w jednej z restauracji w centrum, w której  byłam ostatnio z Harrym i jego siostrą oraz mężem. Cassidy rozglądała się po pomieszczeniu jak urzeczona, mając wypieki na twarzy chłonęła oczami feerie kolorów, faktur i widok za oknem, bowiem znajdowałyśmy się na samej górze budynku, czyli na dziesiątym piętrze i miałyśmy idealny widok na całą panoramę miasta. Dawno nie widziałam swojej małej siostrzyczki tak radosnej i szczęśliwej. To było najlepszym namacalnym potwierdzeniem tego, że podjęłam dobrą decyzję, godząc się na propozycję Harry'ego. Ścisnęłam dłoń blondynki i uśmiechnęłam się do niej lekko.
- Na co masz ochotę, kochanie? Wybierz sobie, co tylko będziesz chciała - powiedziałam z uśmiechem na ustach i podałam jej jedno menu. Dziewczynka zaczęła uważnie śledzić linijki tekstu z opisem poszczególnych dań. Po chwili odłożyła menu i spojrzała na mnie, a potem szepnęła.
- Drogo tutaj, nie mam dzisiaj urodzin. Co my właściwie tu robimy, Adi?
Prawda  była taka, że przed poznaniem Stylesa nie mogliśmy sobie pozwolić na odwiedzanie takich miejsc, ale tym razem postanowiłam uszczęśliwić Cassie chociaż w ten sposób, skoro teraz miałam ku temu możliwości. Nie znaczyło to, że stałam się rozrzutna. Nie ruszyłam pieniędzy na koncie do tej pory chyba, że chodziło o moje rodzeństwo. Założyłam inne konto w banku przeznaczone tylko dla wpłat od Harry'ego, a dla Cassidy utworzyłam także lokatę, gdzie zamierzałam co miesiąc odkładać po kilkanaście tysięcy, aby miała dobry start za parę lat, gdy już osiągnie pełnoletność i zdecyduje się na studia.
- Kochanie, wiesz że teraz mieszkam razem z Harrym, chcę od czasu do czasu móc cię zabrać w jakieś przyjemne miejsce, takie jak to dzisiaj. Niedługo bierzemy ślub, dlatego chciałabym, żebyś polubiła Harry'ego. A teraz... Nie krępuj się i powiedz mi na, co masz ochotę - udawanie zakochanie przychodziło mi coraz łatwiej, czemu początkowo sama się dziwiłam. Miałam jednak większy cel, choć zupełnie inny niż Harry, to nie mniej ważny - wyprowadzić moją rodzinę z długów i biedy, która nas dotknęła po śmierci rodziców.
Cassidy przyjrzała się menu jeszcze raz i po chwili zdecydowała się na calzone w wersji wegetariańskiej. Ja zamówiłam ravioli z borowikami i sosem śmietanowym z gorgonzolą, a na deser poprosiłam o dwie porcje brownie z gorącym musem malinowym i gorzką czekoladą. Spędziłyśmy z Cassie beztroskie i naprawdę przyjemne popołudnie, śmiejąc się i delektując pysznościami. Dziewczynka zapytała mnie później czy już nigdy nie wrócę do domu i czy będzie już zawsze mieszkała tylko z naszym bratem. Odpowiedziałam wymijająco, mówiąc, że może mnie odwiedzać kiedy tylko będzie chciała, poza czasem, gdy musi być w szkole i że będzie mogła nawet nocować w mieszkaniu Harry'ego, na co zareagowała bardzo entuzjastycznie. Przyznała też, że brakuje im mojej obecności w domu, na co o mały włos się nie popłakałam. W końcu kiedy zamówiłam taksówkę, która zawiodła nas pod mój stary adres. Kiedy Cassidy weszła do domu i zapaliła lampkę w pokoju, co widziałam przez okno, odjechałam do swojego tymczasowego lokum, czyli apartamentu Stylesa i dopiero wtedy pozwoliłam sobie na łzy. Dałam znać Stylesowi, że niedługo będę w domu na wypadek, gdyby wrócił przede mną i zastał pusty apartament.
Kiedy wróciłam do domu około siedemnastej ku mojemu zdziwieniu Harry czekał na mnie w holu i ubierał swoje znoszone sztyblety, a gdy mnie zobaczył uśmiechnął się i powiedział.
- Mamy dzisiaj jedną sprawę do załatwienia, nie rozbieraj się nawet - wskazał na moje czółenka i zwiewny sweterek, który narzuciłam na kwiecistą sukienkę. Poszłam tylko do łazienki szybko skontrolować stan mojego makijażu i pociągnęłam szminką usta, nadając im zdrowego i świeżego wyglądu.
- Dokąd właściwie jedziemy? - spytałam, będąc już w samochodzie szatyna, który stał aktualnie w korku, ponieważ zbliżaliśmy się do ścisłego centrum miasta.
- Jeszcze chwila i wszystkiego się dowiesz - ponownie się uśmiechnął i puścił mi oko. O co tutaj chodzi?
Kilkanaście minut później wszystko się wyjaśniło, dokładnie w momencie kiedy zaparkowaliśmy pod jednym z salonów sukni ślubnych. Harry złapał mnie za rękę i razem przekroczyliśmy próg salonu. Chłopak na ucho szepnął mi jeszcze słowo wyjaśniania.
- Skoro bierzemy ślub za dwa i pół miesiąca musimy wybrać w co się ubrać, prawda? - pokiwałam niemrawo głową i zaczęłam przyglądać się sukniom na licznych manekinach. W tej samej chwili podeszła do nas dosyć młoda ekspedientka i z uśmiechem na twarzy zaproponowała wodę oraz, żebyśmy rozejrzeli się na spokojnie i później powiedzieli jej czego dokładnie szukamy. Patrzyłam oszołomiona na te wszystkie piękne suknie, od białych, przez ecru, a skończywszy na delikatnym odcieniu pudrowego różu. Praktycznie od razu odrzuciłam wszystkie kreacje w kolorze białym - ten kolor zarezerwowany był na mój prawdziwy ślub, którego miałam nadzieję kiedyś doczekać. Dotykałam materiału, faktury każdej sukienki, która z jakiegoś powodu wydała mi się interesująca. Zauważyłam, że Harry bacznie obserwuje moje poczynania, ale nie wtrącał się, dając mi możliwość wyboru. Kiedy ponownie pojawiła się przy nas ekspedientka zapytałam ją o  suknie o kroju litery A, gdyż raczej źle czułabym się w typowej "księżniczce" z licznymi falbankami dodającymi objętości i nie mającej wiele wspólnego ze skromnym, minimalistycznym aczkolwiek eleganckim wyglądem. Blondynka po chwili pokazała mi kilka modeli na wieszaku, po przyjrzeniu się im zdecydowałam się na przymierzenie trzech z nich. Pierwsza z nich była w kolorze ecru z delikatnymi ramiączkami, które opadały na moje blade ramiona, miała imponujące rozcięcie, ukazujące do połowy uda moją prawą nogę. Była ładna, jednak rozcięcie na nogę wydało mi się zbyt odważne. Miałam na sobie także długi welon, który założyłam z pomocą sprzedawczyni. Wyszłam z przymierzalni i spojrzałam wprost na Stylesa, który siedział idealnie naprzeciwko. Posłałam mu pytające spojrzenie i powoli okręciłam się wokół własnej osi.
- Co o tym myślisz? - zapytałam nieśmiało, starając ukryć się przy tym rumieńce, które wstąpiły na moją twarz. Chwila przymiarek i prezentowania sukni wydała mi się nagle szalenie intymnym przeżyciem pomimo, że to wszystko było jedną wielką farsą. Chłopak zmierzył mnie od stóp do głów i powiedział cicho tak, że jego głos nabrał wibrującej i niosącej się po pomieszczeniu, chrypki.
- Wyglądasz pięknie, Adilo. We wszystkim, co ubierzesz będziesz olśniewająca – na jego słowa moje policzki zaogniły się jeszcze bardziej, o ile to jeszcze w ogóle było możliwe. Nie wiedziałam w jaki sposób mogłabym to skomentować, dlatego milczałam i spuściłam wzrok na swoje beżowe szpilki. Znów mnie zawstydził i nie miałam pojęcia, jak zachować się w takiej sytuacji. Dość niezręczną chwilę przerwała ekspedientka rzucając z lekkim uśmiechem.
- Widzę, że są państwo nowoczesną parą, która nie wierzy w przesąd, że zobaczenie przyszłej żony przed ślubem w sukni przynosi pecha.
- Wykorzystaliśmy już chyba do tej pory wszystkie pokłady pecha, więc myślę, że jakoś damy sobie z tym radę – odparł z pewnością w głosie Harry, posyłając jeden ze swoich urzekających uśmiechów kobiecie, która odwzajemniła się tym samym.
- Ma pan naprawdę wielkie szczęście, mając u boku taką dziewczynę – wskazała na mnie, patrząc tym razem w moją stronę. – Proszę przymierzyć jeszcze pozostałe, które pani wybrała.
Szybko zrzuciłam z siebie tamtą suknię, sięgając po drugą, która była w nieco jaśniejszym kolorze śmietany. Miała dekolt w łódkę, średniej grubości ramiączka, była odcinana paskiem w talii oraz miała naprawdę imponujący dekolt z tyłu sukni, a na wysokości  dołu pleców krzyżowały się dwa paski szerokości ramiączek. Była niewątpliwie zapierająca dech w piersiach. Do tego ubrałam koronkowy welon i ponownie wyszłam z przymierzalni. Teraz usta Harry'ego ułożyły się w małe „o", ale szybko odzyskał rezon i patrzył na mnie jakby chciał przyszyć mnie na wylot. Pod takim spojrzeniem czułam się jakbym była zupełnie naga. Przejrzałam się w lustrze i odwróciłam, ukazując mu odważny tył sukni. Teraz przynajmniej nie widziałam jego palącego spojrzenia, chociaż nadal czułam je na sobie.
- Robi się coraz ciekawiej... - mruknął jakby do siebie, aczkolwiek usłyszałam to doskonale zanim ponownie udałam się do przymierzalni. Ostatnia suknia różniła się całkiem od poprzednich, przede wszystkim swoim kolorem, który wpadał w beżowo-popielaty odcień. Sukienka była na cieniutkich ramiączkach, które łączyły się z gorsetem, by w talii przejść płynnie w zwiewną tiulową spódnicę, składającą się z kilku warstw, bowiem pod tiulem prześwitywały inny materiał. Dekolt z tyłu nie był tak duży jak w poprzedniej kreacji, co przyjęłam z ulgą. Tym razem nie założyłam już welonu i przejrzałam się w lustrze jeszcze chwilę przed wyjściem do Harry'ego chociaż w duchu podjęłam już decyzję.
- To jest moja suknia, Harry – szepnęłam, obserwując jego reakcję i to w jaki sposób, przeczesuje włosy zawsze, gdy jest zakłopotany lub onieśmielony, co podpowiedziało mi, że zgadza się z moim wyborem.

a/n: Zdjęcie naszej Adi w sukni macie w mediach! :) czekamy na Wasz odzew, każdy komentarz i każda gwiazdka są dla nas na wagę złota. Miłego dnia, buziaki! :*

fake fiancée || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz