rozdział 12

701 65 9
                                    


 Następny dzień od samego rana był nie taki jak trzeba. Najpierw zaspałam do pracy w kawiarni, w której przecież nadal pracowałam. Obudziłam się o wpół do ósmej, a o tej porze właśnie powinnam wysiadać z metra, by punktualnie o ósmej Something New zostało otwarte. Pierwsze, co zrobiłam po zerwaniu się z łóżka, było wykonanie telefonu do Sary, koleżanki z pracy i poinformowanie ją o moim spóźnieniu. Szczęśliwie, dziewczyna zbliżała się już do naszego miejsca pracy, więc kawiarnia miała być otwarta o ósmej, tak jak powinna. W błyskawicznym tempie wzięłam ubrania i bieliznę do łazienki, w której wykonałam iście ekspresowy prysznic i makijaż. Za dziesięć ósma gotowa zeszłam na dół, uprzednio szukając numeru taksówki, z których sporadycznie korzystałam. Teraz była wyjątkowa sytuacja, musiałam być w pracy przed moim szefem, który nieraz już uprzykrzał życie spóźnialskim pracownikom. W momencie zamawiania taryfy, usłyszałam głos Harry'ego, schodzącego ze schodów.
- Adila, co się dzieje? - jego zaspany głos na chwilę oderwał moje myśli od zamawianej taksówki. Miał na sobie tylko szare bokserki i biały podkoszulek bez rękawów, całe jego ramiona były odkryte, toteż widziałam doskonale sporą część tatuaży zdobiących jego ciało.
- Zaspałam do pracy, zapomniałam nastawić budzika - odpowiedziałam szybko, zasłaniając telefon ręką i ponownie odezwałam się do słuchawki, podając adres.
- Daj sobie spokój z taksówką, odwiozę cię. Tylko umyję zęby i się ubiorę.
- Nie trzeba, Harry. Naprawdę, dam sobie radę - powiedziałam, kiedy szatyn wyrwał mi telefon z dłoni i odwołał moje zamówienie.
- Pięć minut i możemy jechać.
Tak jak obiecał, chwilę później już siedzieliśmy w jego aucie i kierowaliśmy w stronę kawiarni. Ruch na ulicach Londynu o tej porze był spory, jednak Styles złamał chyba wszystkie możliwe przepisy, dzięki czemu o wpół do dziewiątej zatrzymaliśmy się pod Something New. Przez całą drogę modliłam się, by nie złapała nas policja. Na szczęście tym razem się nam udało.
W momencie gdy Harry parkował auto, ja już sięgałam do drzwi, jednocześnie mówiąc.
- Dzięki za podwiezienie, ale do domu jedź już zgodnie z przepisami ruchu drogowego, dobrze? - posłałam mu spojrzenie pełne obaw, ale na moich ustach czaił się delikatny uśmiech.
- Miło wiedzieć, że się o mnie martwisz, Adi. Schlebia mi to - na jego twarzy pojawił się firmowy uśmieszek Harry'ego Stylesa. Pokręciłam głową, chcąc wyrazić tym swoją dezaprobatę, ale chyba odniosło to skutek wręcz odwroty, bowiem chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej o ile to w ogóle możliwe.
- Jesteś niereformowalny. Szkoda, że tego nie wiedziałam, godząc się zostać twoją fikcyjną narzeczoną. Kończę o czwartej, wrócę metrem. Pa! - zanim wyskoczyłam z samochodu zobaczyłam jak uśmiech Stylesa niemal zupełnie zniknął, a zastąpił go grymas, jednak nie miałam czasu dłużej się nad tym zastanawiać. Najwyższy czas wziąć się do pracy.  


 Od przedpołudnia do trzeciej ruch w kawiarni był tak duży, że razem z Sarą i Enzem ledwo dawaliśmy radę przyjmować wszystkie zamówienia i obsługiwać klientów w korzystnym dla nich czasie. W pewnej chwili młyn sięgnął zenitu i gdyby ktoś w tamtym momencie zapytał mnie jak się nazywam, potrzebowałabym kilku sekund dłużej na odpowiedź niż zazwyczaj. Toteż nic dziwnego, że niosąc tacę pełną kaw różnego rodzaju, nie zauważyłam torby leżącej koło stolika i najzwyczajniej w świecie się o nią potknęłam. Zawartość tacy spadła na mnie, mocząc roboczy uniform i parząc mi ciało, a najbardziej odsłonięte ręce. Prawie wszystkie filiżanki i kubki roztrzaskały się w drobny mak. Przeklęłam cicho pod nosem, wstając niezgrabnie z podłogi z pomocą Enza.
- Musisz szybko zamoczyć ręce pod zimną wodą - powiedział przejęty, prowadząc mnie na zaplecze w stronę zlewu. Poczułam jednocześnie pieczenie i ulgę, gdy lodowata woda ochładzała moją zaczerwienioną skórę.
- Akurat to była ostatnia rzecz, jakiej nam tu teraz było potrzeba. I tak ledwo sobie radziliśmy z ilością klientów, a teraz nie.
Nie dość, że jestem chwilowo niedysponowana to jeszcze trzeba posprzątać i zmyć podłogę. Po prostu cudownie - mruczałam pod nosem, kiedy Enzo sięgał po mopa i wiadro, by pozbierać odłamki rozbitego szkła.
- Wszystkim mogło się to zdarzyć, nie możesz być doskonała w absolutnie każdej sytuacji. Czasami trzeba odpuścić, Adila - chłopak puścił mi oko, zanim zniknął na sali. Westchnęłam, mając ochotę mu powiedzieć, że daleko mi do perfekcji i to w niemal każdej dziedzinie, ale i tak by mnie już nie usłyszał.  

fake fiancée || h.sWhere stories live. Discover now